344 KAROL IRZYKOWSKI
[6] KRYTYKA CZY BRAK SOLIDARNOŚCI?
W całej działalności krytycznej Boya — czy gdy brązuje, czy gdy odbrązowujc — widzę pewien rys dotychczas niezauważony: zasadniczy brak solidarności z autorem1 2, z twórczością w ogóle. To jest na pozór dziwne, bo przecież on sam o sobie mówi, że wciąż czuje się poetą. Ale poeci bardzo często nie mają prawdziwej pasji krytycznej. Może jest nawet powieściopisarzem, który obrał sobie groteskową metodę dla swej twórczości — dlatego, jak sam powiada, woli pisać o 'pisarzach jako o ludziach niż o ich dziełach. Powieściopisarz, który się wyładowuje w formułowaniu plotek. (Oto jak łatwo płodzić felietonowe hipotezy.)
- Ale ten brak solidarności z autorem u Boya ma jeszcze głęboki związek z jego antyidealizmem i antymoralizmem, jak później zobaczymy.
Nie ma utworu poetyckiego, który by się nie dał skrytykować, gdy się do niego przystawi kryteria pospolitej logiki, trzeźwości, prawdopodobieństwa. Krytyk powinien zawsze pamiętać o tej swojej — złudnej — potędze. Wolter szykanował tragedie Szekspira, a czynił to z pewnością nie z czystej złośliwości, nie wbrew lepszej swojej wiedzy. Dlatego twórcy powinno się z góry przyznać pewne swobody, dać mu koncesje w pewnych granicach. Od kuglarza można wymagać, aby swoje sztuczki robił zręcznie: ale zaglądać mu do jego laboratorium i „demaskować” — to może być osobna działalność, ale nie krytyka istotna. Inaczej się nie rozumie
metaforycznego charakteru sztuki. Przecież na tych koncesjach, dawanych przez społeczeństwo, polegają szkoły artystyczne i owe, tak wyśmiewane przez Boyów, Feldmanów i Prokeschów „izmy”; są one właśnie pewną społeczną umową, pewnym ułatwieniem, przyznanym na jakiś c z a s, aby artyści mogli osiągnąć pewne nowe, niezwykłe rezultaty w zwykłych warunkach nieosiągalne. (Zauważam, że ostatnia fala „izmów” przyniosła niesłychane wymagania co do koncesyj — pod groźbą, że z powodu wyczerpania starych kombinacji odrodzenie sztuki inaczej nie nastąpi.)
Zobrazuję na 'przykładach, o co chodzi. W Grabińskiego Śnie Krysty (tryptyk Zaduszki) jest scena, w której duchy zmarłych, czekające swojej metempsychozy3, schodzą się w kaplicy, gdzie kapłan-duch udziela im komunii nowego życia; potem jeden duch pochyla się nad śpiącą Krystą, całuje ją w czoło i powiada: Ty będziesz moją matką! Moim zdaniem ładna próba plastycznego ujęcia reinkarnacji. Ale oto — duchy, długie dryblasy, a tu śpi mała kobietka — one mają w nią włazić? To prowokuje dowcip. Więc Boy uzupełnia autora tak, że zapewne wttedy, kiedy dwa duchy upatrzą sobie jedną matkę i żaden nie chce ustąpić, wówczas powstają bliźnięta. Inny dowcipniś krakowski powiedział: ta scena ilustruje wartość przysłowia, że trzeba być bardzo ostrożnym w wyborze swoich rodziców. Bańka mydlana w ten sposób zostaje przekłuta, zostaje mydło. Ale na taki proceder można by odpowiedzieć ironicznymi słowami poety Przecławskiego
Kasprowicz poświęcił Judaszowi jeden z Hymnów (.Judasz), Nie-mojewski nowelę Przeklęty {Legendy).
solidarność z autorem — ten termin ja ukułem w naszej krytyce; tak samo jak pojęcie specjalnego nietaktu autorskiego oraz krótkiego spięcia we wrażeniu estetycznym. [Przyp. K.I.]
|| Tryptyk Zaduszki składał się z: Sen Krysty. Misterium za-duszne, Strzygoń (klechda zaduszna), W dzień zaduszny; metem-psychoza — wędrówka dusz. O Śnie pisał Boy we Flircie z Melpomeną i innych flircikach. Wieczór trzeci (1922).