PA030025

PA030025



« BUNT W TREBLINCE

mężczyzna w meloniku, z laską, którą stuka! z niecierpliwością o posadzkę. Kolejka wydłużała się. Pod filarami stała grupa żołnierzy niemieckich. Wy. glądcm i zachowaniem sprawiali wrażenie, że są to rekruci. Ze śmiechów i zaczepiania panienek, które przechodziły koło nich, widać było, że pozują na frontowych żołnierzy, co im się zupełnie nie udawało.

Przy końcu kolejki stała przystojna młoda panienka o ślicznych migdałowych oczach. Owalną twarzyczkę, z której przebijał blask jasnej cery, okalały ciężkie demne loki spadające na wiotkie ramiona. Z grupy żołnierzy posypały się żarty skierowane w stronę przystojnej panienki. Starała się nie zwracać na te zaczepki uwagi i obojętnym wzrokiem patrzyła w głąb poczekalni. Żandarm, który tam stał, zaczął zbliżać się w stronę żołnierzy i z uśmiechem aprobaty i zrozumienia zaczął wraz z żołnierzami obserwować przystojną panienkę. Na twarzy żandarma zaigrał cyniczny uśmiech i szybkim krokiem skierował się w stronę młodej osoby. Stanął przed nią i z ruchów ręki domyśliłem się, że żąda dokumentów. Na białej twarzy wystąpiły wypieki. Pochylając głowę, szakala czegoś w torebce i po chwili wyjęła jakiś biały papierek i wręczyła żandarmowi. Żandarm oglądał papier ze wszystkich stron i nagle złapał ją za rękę i wyciągnął z kolejki Przechodząc obok żołnierzy wraz z trzymaną powyżej łokcia młodą dziewczyną, z uśmiechem powiedział do nich:

—    Widzicie, to jest tylko Żydówka.

Żołnierze zaczęli się śmiać. W poczekalni rozległy się głosy:

—    Że to jeszcze Żydkowie mają taką bezczelność zabierać miejsce w kolejce po bilety.

Patrzyłem na to wszystko z przerażeniem. Do odjazdu pociągu miałem jeszcze dwie godziny. Wyszedłem z dworca, zastanawiając się, co mam robić z czasem do odejścia pociągu. Naprzeciwko stacji, po drugiej stronie ulicy mieściły się restauracje o nie najlepszej reputacji, ale wolałem to od czekania na stacji. Wszedłem do jednej z nich. Dzwonek zawieszony w drzwiach zbudził restauratora drzemiącego w pustej o tej porze knajpie. Na pytanie, co mogę dostać do jedzenia, odpowiedział, że dziś jest kapusta, chlcb, no i wódzia. Poprosiłem o chleb i kapustę. Po chwili restaurator postawił na stole chlcb z gotowaną gorącą kapustą i zręcznym ruchem ręki nie wiadomo skąd wyjął ćwierćlitrową butelkę wódki i postawił ją przede mną. Zacząłem jeść zastanawiając się, co mam zrobić z taką ilością wódki — jak nie wypiję, to może być podejrzane, bo jaki Polak, gdy mu się stawia wódkę, nie wypije jej do końca-Nalałem pełną szklankę wódki, spojrzałem na restauratora i widząc jego zaciekawienie, podniosłem szklankę wódki i jednym chlustem wlałem całą zawartość do ust. Zakrztusiłem się ogniem, który poczułem w gardle. Szynkarz spojrzał bez aprobaty na moje nieudolne picie. Zapłaciłem i wyszedłem.

Wszedłem na dworzec chwiejnym krokiem, cuchnący alkoholem, nie zdając sobie sprawy, jak sobie pomogłem, jak sobie otworzyłem bramy wszystkich przejść. Przestałem być podejrzany, bo byłem normalnym Polakiem, zalanym młodzieńcem na chwiejnych nogach. Podszedłem do kolejki i stanąłem na jej końcu, ale jakaś pani, widząc moje chwiejne ruchy, powiedziała: — Pan może bez kolejki kupić bilet — i z aprobatą ludzi stojących w kolejce ominąłem ją i kupiłem bilet do Opatowa. Spokojnie przeszedłem całą poczekalnię Doszedłem do wyjścia na peron. Dałem bilet do sprawdzenia kolejarzowi, przy którym stał ten sam żandarm, który przed godziną aresztował młodą Żydówkę. 1 chwiejnym krokiem, cuchnący alkoholem przeszedłem obok niego, jak gdybym miał przylepioną do czoła kartkę wizytową z napisem -czysty aryj-czyk”. Wszedłem do wagonu i od razu usnąłem. Bez przeszkód dojechałem do Opatowa. A z Opatowa, to już wiecie gdzie.

Świece migocą na chwiejnym stoliku, wszyscy rozchodzą się do swych barłogów, by przespać jeszcze jedną noc.

Plac Paletko siostry

Deszcz padał całą noc, z rana wiatr rozpędzi! chmury, ciepłe promienie słoneczne zaczęły ogrzewać cały plac sortowni, na którym piętrzyły się ogromne sterty odzieży i paczek. Wszystko to było jakby ogarnięte ogniem i białym dymem. Więźniowie stanęli na chwilę, patrząc na to zjawisko — nic było ognia, tylko para unosząca się z mokrych szmat podbita czerwienią wschodzącego słońca dawała złudzenie, że wszystko płonie. I znów usłyszeliśmy uderzenia zderzaków wagonów wpychanych na peron i po paru minutach zaczęli biec nadzy ludzie —jedni z walizkami w ręku. inni przyciskali rozdygotanymi rękoma swe rzeczy do piersi. Bici rozsypywali je na swej ostatniej drodze i tak na ziemi pozostawały pojedyncze skarpetki, pantofle zawiązane sznurkiem, staniki. Esesman „Kiwe" zawołał vorarbcitera i kazał od razu sortować rzeczy z nowego transportu, by, jak powiedział, nie niszczyły się na deszczu. W tym dniu zbierałem posortowane palta i układałem nową stertę. Biegałem po całym placu, od ścieżki śmierci aż do lazaretu, wzdłuż baruku między peronem a placem, na którym leżały tysiące otwartych walizek różnej wielkości, z matowej skóry, oblepionych baiwnymi nalepkami hoteli i kurortów międzynarodowych, dając świadectwo zamożności ich byłych właścicieli. Większość waliz była zrobiona ze zwykłej fibry czy z tektury i wytarta na kaniach, tylko nazwiska były zawsze wypisane świeżą, błyszczącą farbą i świadczyły o nędzy europejskiego żydostwa. A wszystkie te walizki — duże i małe — miały jedno wspólne znamię: wyrwane zamki i zaduszonych gazem właścicieli. Tbraz rozłożone na


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
PA030060 BUNT W TREBLINCE zoologicznego. Zobaczyłem tutaj wystające z okien baraków ukraińskich kara
70684 PA030012 a BUNT W TREBLINCE na sam wierzchołek stosu płonących ciał. Więźniowie zabrali nosze
76741 PA030049 BUNT W TREBLINCE Sięgnął do torby skórzanej po ampułkę i napełnił strzykawkę. Starał
PA030050 8# BUNT W TREBLINCE —    Ci Niemcy kompletnie powariowali. Wyobraźcie sobie,
PA030008 M BUNT W TREBLINCE W baraku Alfred wskazał mi kolorowe bety. Powiedział mi, że ten, do któr
PA030009 H BUNT W TREBLINCE gę Hanycgo, który był sabrą9. Urodzony w Palestynie, przyjechał z rodzic

więcej podobnych podstron