„Byłam sama na wybrzeżu morskim, gdy napłynęły na mnie te myśli wyzwalające i godzące. I znowu, jak niegdyś w Alpach u Dauphine, rzuciłam się na kolana przed obliczem oceanu, tego symbolu nieskończoności. [...] Ziemia, niebo i morze dźwięczą jakąś olbrzymią, wszystko obejmującą harmonią. Wydawało mi się, jakby otaczał mnie chór wszystkich wielkości, jakie żyły kiedykolwiek. Czułam się zjednoczona z nimi wszystkimi i zdało mi się, że tak mnie pozdrawiały: «I ty należysz do liczby tych, którzy zwyciężają.#”1 2
„Wszystko —- czytamy w innym tekście opisującym to przeżycie — od sfer niebieskich do ruchów muszelek — jest nam wówczas poddane, żyje w naszym łonie i z niewzruszalnością przeznaczenia, namiętnym zapałem miłości spełnia w nas swą pracę wiekuistą.”?
Wobec zniesienia lub też silnego zredukowania świadomości strzałki czasu w opisywanych tu stanach oszołomienia naturą często dochodzi do gruntownego przewartościowania wszystkich dotyczących naś problemów, które w zwykłym, codziennym życiu są hierarchizowane i wartościowane w ścisłym związku z naszym wyot'lżeniem c2asu linearnego. Dotyczy to zwłaszcza śmierci, której tragizm uwarunkowany jest naszym poczuciem linearnośei czasu. Lidia ■ Wołoszynowa stwierdza, iż ludzie w kontakcie z naturą lubią rozmyślać o śmierci, myśl ta przy tym nie sprawia im przykrości, ale jakąś osobliwą przyjemność3.
Stąd szczególne, terapeutyczne znaczenie obcowania z naturą. Momenty oczarowania naturą mają szczególny urok i Walor wypoczynku psychicznego — redukując bowiem do minimum strzałkę czasu, wyzwalają nas niejako ze wszystkich, ściśle sprzężo-
nych z tą strzałką, kłopotów. Wiele nurtujących nas najgłębszych problemów odnajduje nieoczekiwanie swe rozwiązanie, to, co najbardziej nas dręczy i doskwiera, w stanach tych wydaje się raptem być czymś niegodnym uwagi.
W polskiej literaturze ostatnich lat opis podobnego przeżycia znajdujemy w powieści Edwarda Stachury Cala jaskrawość. Treścią książki jest szukanie jakiejś głębszej „esencji życia” w prostych, nieefektownych pracach i zajęciach, w zwykłych codziennych czynnościach. W letni niedzielny dzień narrator powieści wychodzi na wycieczkę w pole. W zetknięciu z osobliwym krajobrazem doznaje nagle olśnienia.
„Przecięliśmy na ukos żwirownię, wspięliśmy się na nią, na spadziste zbocze, i staliśmy teraz na wysokiej skarpie, łapiąc szeroko oddechy. Na pewno nie wszystko, ale na pewno bardzo wiele różnych rzeczy, spraw i marnych idei uznałem, że mogę odstawić na bok, żeby popatrzeć półkolem na pradolinę. Co też uczyniłem. Popatrzyłem półkolem. Tak jakoś na równi z równym. I zobaczyłem jaskrawość. Zobaczy-| łem jaskrawię wszystko, całość. Całą jaskrawość. Zobaczyłem całą jaskrawość tego, że to nie chodzi ni o śmierć, ni o życie, ni o sens i bezsens, ni o istotę f i istnienie, ni o przyczynę i skutek, ni o materię | i ducha, ni o serce i rozum, ni o dobro i zło, ni
o światłość i ciemność i tak dalej, i tak dalej, i tak dalej, ale o coś zupełnie^ innego. Chodzi o to wszystko razem wzięte i podane na tacy.”
„Chodzi o to wszystko razem wzięte i podane na tacy” —• to nieco dziwne zdanie oddaje stan umysłu w świecie wiecznego teraz. Wszystko, co jest, wydaje się nam być dane od razu, złudnymi zdają się być problemy, wynikające z tego, iż rzeczywistość dociera do nas dozowanymi przez czas fragmentami, po-segmentowana i poklasyfikowana.
To nagłe przewartościowanie pod wpływem specyficznego olśnienia naturą wszystkich naszych nanizanych na strzałkę czasu spraw oddaje Lew Toł-
167
w. James: Doświadczenia religijne, Warszawa 1958, s. 358—359.
Tamże, s. 358.
2 wołoszynowai O przeżyciach przyrody. Analiza psychologiczna l znaczenie w życiu. „Sprawozdania Towarzystwa Naukowego w Toruniu” 1951, nr S.