Krasnoludków nikt nie widzi, skoro tylko owe czapki mają na głowach. Dla ludzi są kraśne ludki bardzo uczynne; wyszedłszy spod ziemi, pomagali im dawniej nieraz w robocie; nieraz to niejednej kobiecie masło zrobili i na inne różne sposoby ludziom przysługi czynili (...). Nigdy Krasnoludki nie są wystawione jako istoty złośliwe, ludziom przeszkadzające; ich pokazanie się zawsze dobrą znaczy wróżbę. Już dawno nie widziano Krasnoludków, to też bieda, niedostatek i ucisk co dzień się powiększa. Tu i owdzie istnieje u ludu wiara, że ważniejsze wydarzenia wtedy się powiodą, jeśli Krasnoludki równocześnie spod ziemi wyjdą. (...) Mieszkaniem ich są zwykle piece od chleba, podpiecki i podkominki. Są to istoty z ogromnymi głowami, małej nader postawy, krępej tuszy i brzydkiej płaskiej twarzy o włosach szorstkich i strzępiastych. Przemieszkują one tylko w domach, które mają drzwi kilkoro, a to na krzyż ustawionych" („W. Ks. Poznańskie", s. 20—22).
„O ptaku Skrzatku jest mniemanie takowe, że wchodzi do spichlerzy, wykrada zboże i w czasie dni niepogodnych do pomieszkań się wciska. Kto zaś wniść mu pozwoli, ma z niego tę korzyść, iż znosząc mu ciągle zboże różnego gatunku, czyni go możniejszym i bogatszym nad innymi. (...) Ukazuje się zaś skrzat podobno, podług wiary ludowej, w postaci kurczęcia. Powstaje zaś następującym sposobem: Jeżeli jakiegoś dziwnego kształtu i przymiotu jaje kurze nosi czarownica pod pachą, to po niejakim czasie wylęga się kurczę, które jest skrzatem, czyli skrzatkiem. Skrzat taki kusi ludzi znosząc im pieniądze, zboże, masło, których dusze później zabiera, jeśli jego usługi przyjmują. (...) Wieczorem, jak lud twierdzi, często lata skrzatek w powietrzu, znosząc różne przedmioty tym ludziom, którzy usługi jego przyjmują" („W. Ks. Poznańskie", s. 25—27).
„Utrzymuje pospólstwo, że diabli ludziom zapisującym ich władzy swą duszę za życia, odbierając zapis, znoszą im wszystko, czego potrzebują przez całe życie, jako Smoki, posły piekielne. Twierdzą, iż kominem one smoki wchodzą do domów, i że tam pospolicie w postać kurczęcia przemieniają się" („W. Ks. Poznańskie", s. 26).
„Chobołd chętnie przesiaduje w pobliżu mieszkań ludzkich, szuka towarzystwa człowieka i pragnie w nim mieć opiekuna. Nieraz nawet narzuca mu się niemal otwarcie, jak to się przytrafiło u jednego rolnika, któremu ukazał się w komorze w postaci czarnej kury. Do innego znowu gospodarza przybiegła taka kura w czasie ulewnego deszczu; w miejscu, na którym dano jej podjeść ziarna miareczkę, ujrzano nazajutrz całą kupę zboża. (...) Komu los naprowadzi chobołda, temu i bogactw nie poskąpi. (...) Jest on istotą duchową, więc zamki go i rygle nie straszą, wciska się wszędzie, gdzie zechce, i czmycha, gdy zechce, słowem, ukazuje się i znika, zmieniając swą postać wedle upodobania. W Działdowie u jednej baby miał on postać kota, gdy kota zabiło.