LXVIII WIDMO SZKLI
— usłyszy zaś tylko wezwanie sarkastyczne:
Kłam sercu, nikt nie zrozumie,,
hasaj w tłumie!
Masz tu kaduceus, chwyć!
Rządź!
Mąć,nim wodę, mąć!
(a. U, sc. 7)
Dramat postaw jest zarazem jak gdyby seansem psychoanalizy, usunięcia stłumień trzymających w ukryciu kompleksy niewyżytych, nie spełnionych pragnień albo dręczące podświadomie kompleksy win; wyzwolone tej nocy, kiedy, na sposób magiczny, północ na zegarze wybiła, przybrały postać wizji o charakterze symbolicznym: Rycerza, Hetmana, Stańczyka. To konkretyzacje kompleksów indywidualnych, osobistych, niemniej ujawniają one postawy bynajmniej nie tylko jednostkowe, jakby prywatne: rozrachunek z nimi jest tu rozrachunkiem krytycznym z postawami o doniosłości społecznej, narodowej.
Dotyczy to nade wszystko Widma. „Szela — on to bowiem, dla młodszych weselników historyczny, ale dla Dziada zupełnie konkretny, bliski, bo młodości jego współczesny, zjawiając się w akcie drugim dramatu, przekracza granicę oznaczającą „dramat postaw”. Wprawdzie o tyle w nim się jeszcze mieści, iż jest eksterioryzacją tego, co ów Dziad w sobie od pół wieku ciągle dusi jak pamięć żywą i jak pokusę, ale zjawa ta w konstrukcji Wesela pełni funkcję o wiele szerszą — na płaszczyźnie mianowicie rozległej konfrontacji sztucznego układu sytuacji i łudzących pozorów z realiami historii i współczesnego życia. „Dramat postaw” dotyczy zresztą w tym wypadku już nie postawy Dziada (choćby tak konkretnie na scenie się to realizowało), a nawet nie postawy Ojca — któremu Dziad był właśnie owe dawne sprawy przypominał — lecz już postaw i idei o znaczeniu i zasięgu szerszym. W strukturze Wesela staje się on elementem dramatu narodu. Jest ostrzeżeniem i przestrogą, będąc odsłonięciem kompleksu już nie indywidualnego, lecz społecznego, nadaremno spychanego w niepamięć („To, co było, może przyjś”).
Jeśliby użyć znowu—z pewną dowolnością zresztą — określenia: psychoanaliza, to widmo Szeli przenosi sprawę w sposób stanowczy na płaszczyznę psychoanalizy społecznej („socjopsycho-analizy”), a w ujęciu właściwszym dla Weselą — psychoanalizy narodowej. Nie tylko widmo Szeli zresztą. Dzieje się tak wszakże również z nocnym gościem Gospodarza, postacią podobną do wyobrażonej nad jego biurkiem. Didaskalia wstępne dramatu wskazują wszakże: „ponad biurkiem fotografia Matejkowskiego Wer-nyhory i litograficzne odbicie Matejkowskich Racławic".
Zaznaczyliśmy już wcześniej, że „fantastyka”, dla której medium stanowi Gospodarz, wraz z całym łańcuchem „realnych” skutków jej interwencji w noc weselną, to kategoria szczególna, o funkcji odmiennej w utworze od tych, jakie przypisać można zarówno elementom realizmu, jak pierwiastkom fantastyki „zwyczajnej”: bądź o charakterze baśniowo-balladowym, bądź o znamionach symbolicznych urojeń rodem z indywidualnej podświadomości. Dlatego o Gospodarzu — choć i jego dotyczy niewątpliwie „dramat postaw” — nie można mówić bez uwzględnienia problematyki dla Wesela podstawowej, a dotyczącej wyobrażeń zbiorowych albo inaczej: narodowych mitów.
VII. KONFRONTACJE I KOMPROMITACJE.
WŚRÓD NARODOWYCH MITÓW
Tak też Wesele powszechnie odczytywano: nie jako realistyczną anegdotę ani jako dramat psychologiczno-fantastyczny — choć bywały interpretacje do takich ujęć zbliżone — ale jako dramat narodowy. W dalszej dopiero wykładni różniły interpretatorów sposoby jego rozumienia czy „odczucia”. Amplituda reakcji na utwór Wyspiańskiego bądź na jego — równie zresztą rozmaite — inscenizacje w teatrach bywała bardzo różnorodna: odnajdowano w nim ironiczną satyrę, odnajdowano równie dobrze tragedię. Niewątpliwie wpływa na to skomplikowana, jak wiadomo, wieloplanowa czy