XX ŚLUB LUCJANA RYDLA
— tak pisał sam „pan młody”, Rydel, do swego przyjaciela w Czechach1.
Jeżeli dodać, że wśród gości „z miasta”, z Krakowa, był i Stanisław Wyspiański, którego, jak wiadomo, łączyła wieloletnia przyjaźń z autorem Zaczarowanego koła, i że niektórzy uczestnicy wesela zapamiętali go, jak stał w ową noc oparty o framugę drzwi, obejmując przenikliwym spojrzeniem gości i zabawę — to już znaleźć się można jak gdyby na scenie w I akcie jego utworu dramatycznego.
Ślub Lucjana Rydla odbył się w kościele Mariackim; od dawna bowiem był id kościół parafialny również dla Bronowie. Nieraz też zajeżdżały wówczas na Rynek takie „krakowskie wesela” spoza miasta, pędząc przed ów kościół. Ich opis znajduje się m. in. także w cytowanym liście młodożeńca:,
widziałeś jadące wesele krakowskie z drużbami pędzącymi cwałem na spienionych koniach,. z dzwonieniem, trzaskiem harapów i tętentem. Wiesz, jak wieją z wiatrem1 2kity pawich piór, jak wydymają się chustki barwne przypięte u ramion drużbów, jak się palą czerwone rogate czapki na głowach. Widziałeś, jakie wieńce mają panna młoda i druhna: jakby jakieś mitry wysokie uplecione z trzęsideł złocistych i z błyskotek, z kolorowych paciorków i wstążek. Widziałeś, jak jadą wozy pełne kobiet w stubarwnych strojach, w gorsetach i chustach kraciastych — i mężczyzn w białych sukmanach. Ty wiesz mniej więcej, jak to wygląda. Tak ja do ślubu jechałem — taki był mój weselny orszak2.
Sam „pan młody” nosił również strój krakowski podczas dni weselnych (choć nie pojechał w nim na ślub do kościoła):
Ja byłem ubrany po chłopsku, w białą sukmanę, pod nią granatowy żu-pan długi po kolana, zdobny na przodzie zielonymi kutasami, pod żupanem (bez rękawów) kamizela czerwona z rękawami, cała obszywana na przodzie złotymi gaionkami. Koszula, z haftowanym stojącym kołnierzem, zapięta pod szyją czerwoną koralową spinką. Pod sukmaną pas szeroki skórzany,
gęsio nabijany mosiężnymi gwoździkami. Spodnie w paacczki białe i czerwone, buty z cholewami, a na głowie czapka krakuska z kitą pawich piór i z galonkiem srebrnym, obiegającym dokoła czarnego barankowego obkładu *
Zanim ogromny orszak ślubny porozaiadał się na wozach, poszedłem przebrać się z sukmany we frak. Do samego Sakramentu postanowiłem bowiem przystąpić w czarnym stroju dla uniknięcia choćby pozorów teatralności i pozy siadłem z Jadwisią, z druhną i kilkoma starszymi kobietami na pierwszy wóz, a za nami ruszyło 9 innych ogromnych wozów, pełnych gości weselnych (...) pędziliśmy do Krakowa. Na Rynku tłumy ludzi. Wzdłuż linii A—-B do samego kościoła stało kilka tysięcy osób, wśród nich znajomych mnóstwo, którzy witali nas z powiewaniem kapci uszów.
W kościele ścisk i tłok nie do opisania.'Zajechaliśmy na placyk przed św. Barbarą i z trudem przedostaliśmy się do kaplicy Matki Boskiej Częstochowskiej, bo to jest parafialny ołtarz bronowicki (...) Jadwista była prześliczna. Zapomniałem dodać, źe na cały strój już opisany wdziała, wyjeżdżając z domu, ciepłą „katanę”: jest to rodzaj krótkiego żakietu, watowanego trochę. Katana jej ślubna była z materii bladoamarantowej, przerabianej w wielkie srebrne liście i szkarłatne kwiaty. Rękawy aż po łokcie i sam przód na piersiach naszywany galonkami, paciorkami, kolorowymi szkiełkami. Takiej katany jak świat światem nie było, obok gorseta była podziwem całej wsi i całego Krakowa *.
W entuzjastycznych relacjach i opisach poety Lucjana Rydla, niezależnie od szczerej radości z poślubienia pełnej uroku Jadwigi, można dopatrzyć się również urzeczenia „bajecznie kolorowym” folklorem, zachwytu artysty dla barwności i dla pewnej egzotyki ta* stroju, jak obyczaju chłopskiego. Tego rodzaju urzeczeni* • ludem i wsz* stkim co ludowe było zresztą znamienne dla czasu — końca XIX wieku — i dla środowiska, mianowicie znacznego odłamu krakowskiej inteligencji twórczej, w szczególności dla arty-stów-malarzy, w tym zarówno studentów, jak profesorów Akademii (bo już wtedy nie Szkoły) Sztuk Pięknych. Rzecz charakterystyczna, dziewczęta z Bronowie właśnie bywały im często modelkami. Nie bez tego rodzaju impulsów doszło było do małżeństwa malarza Włodzimierza Tetmajera; trzecia zaś z sióstr Mikołajczykówien
' Jw.
* Jw., s. 205—206.
* List L. Rydla do F. Vondraćka, • Pamiętnik Teatralny2 1953, z. 4, s. 207.
Jw., s. 204.