Lxxvm tUr/.UACHL Sb.K WARTOŚCI
darni, niewątpliwie kontrastującymi brutalnością i pierwotną źy I wiołowośdą, podtrzymać rację jego znów uniesień „narodowo. I -etycznych”:
A bo chłop i ma coś z Piasta, aś z tych królów Piastów — wiele!
taka godność- takie wzięcie; co czyni, to czyni święcie; godność, rozwaga, pojęcie.
A jak modli się w kościele, taka godność, to przejęcie; bardzo wicie, wiele z Piasta.
•a. I. •«. 24>
Nie należy zapominać, że obraz weselnej nocy zamknął w sobie również zjawę Szeli-Upiora („Widzisz, w orderach chodzę”-.)* zawaii ostrzeżenie: „To, co było, może przyjś”, a jeszcze pod san koniec dały o sobie znać potencjalne napięcia:
czepiec Panowie, jakeścic nom, jeżli nic pójdziecie z nami, to my na was — i z kosami!
W
PAS MI-OlłY A wy zaraz w rękę nóż.
* UL «c. u»
Niejednoznaczną wymowę ma zatem w Weselu konfrontacja mitu malowniczego kosyniera i chiopa-Piasta z rzeczywistością: w każdym razie i na tej płaszczyźnie dokonywa się rozrachunek wartości, biłam idealizujących frazesów z jednej strony i rzeczywistości, zarysowanej z realistyczną trzeźwością — z drugiej.
Ale tej grze w półtonach przeciwstawia się nade wszystko zupełnie jednoznaczna kompromitacja „panów z miasta” wraz z Go-
spodarzem. Coś z tej prawdy podpatrzy! już zawczasu, bo w I akcie, sceptycznie oceniając kolorową szopkę bronowickiego zbratania „panów” z chłopstwem, Zyd, skoro mówił do Pana Młodej;:
pan dzisiaj w kolorach sic mieni; pan to przecie jutro znieś — ?
PAS MŁODY
Narodowy chłopski strój,
Zyd
No, pan sic narodowo bałamuci, panu wolno — a to ładny krój — to już było,
?*. i. sc, 17* -
Szczerość i rzeczywista efektywność przebrania się w „narodo-wy chłopski strój” jako wyraz i dowódjzbratania i jednóSeTnarndZS-wej, zakwestionowana już w ten sposób, zostaje w ćafym utworze podważona jaka ogólna skłonność „panów", to jest po prostu — inteligencji miejskiej, do frazesów, do miuAron^ Stańczyk więc ironicznie replikuje na potoczystą retorykę Dziennikarza
Acan się zalewa łzami, duszę krwawi, serce krwawi; ale znać z Acana mowy.
Że jest— tak—przeciętnie zdrowy; jutro humor sic naprawi,
Cotnmediame go nazywa — ale wręcza kaduceusz:
mąć nim wodę, tnąc.
Ironiczną wymowę ma znowu zderzenie się uniesienia Poety, podnieconego spotkaniem z wizją żelaznego Rycerza, z również trzeźwą tym razem repliką Pana Młodego:
Myitałżeś ty co więcej niż poemat?