Przedmowa de pierwszego wydania
tej propedeutyki nie można właściwie w ogóle zrozumieć niniejszej pracy, zaś treść tamtej rozprawy zakłada się tu tak. jakby była w książce zawarta. Gdyby zresztą nie upłynęła od tego czasu spora liczba łat. nie zostałaby zapewne umieszczona tu właściwie w przedmowie, lecz zostałaby włączona do księgi pierwszej, gdzie teraz, gdy brak w niej tego. co powiedziano w rozprawie, ma miejsce pewna niedoskonałość, o czym świadczą już owe luki. które stałe trzeba zapełniać przez odwoływanie się do owej rozprawy. Ale czułem taką niechęć do przepisywania siebie samego łub ujmowania z trudem raz jeszcze w inne słowa tego. co raz już dostatecznie powiedziano, że przedłożyłem tę drogę, mimo że mógłbym nawet nieco lepiej przedstawić treść tamtej rozprawy, choćby przez oczyszczenie jej z niektórych pojęć, wynikających z mojej nadmiernej wówczas zależności od filozofii Kanta. np. od pojęcia kategorii, zmysłu zewnętrznego i wewnętrznego itd. Jednakże tam pojęcia te pojawiają się też tylko dlatego, że właściwie nigdy dotąd się nimi głębiej nie zajmowałem, a więc tylko marginalnie, bez związku ze sprawą zasadniczą i dlatego sprostowanie owych miejsc w tamtej rozprawie dokona się w myśli czytelnika automatycznie przy zaznajomieniu się z niniejszym dziełem. Lecz tylko jeśli dzięki tamtej rozprawie pozna się w pełni, czym jest i co oznacza reguła podstawy dostatecznej, na co się jej obowiązywanie rozciąga, a na co nie, oraz to że nie istnieje ona przed wszelkimi rzeczami, świat zaś tylko na skutek i odpowiednio do niej, niejako jako jej korołaiium 3, lecz że nie jest ona raczej niczym 1 2 innym niż tylko formą, w jakiej wszędzie poznany zostaje obojętnie jakiego rodzaju przedmiot zawsze uwarunkow any przez podmiot o ile podmiotem jest poznająca jednostka, tylko wtedy można będzie wniknąć w wypróbowaną tu po raz pierwszy metodę filozofowania, odbiegającą od wszelkich metod dotychczasowych.
Ale ta sama niechęć do dosłownego przepisywania siebie lub powtarzania gorszymi słowami dokładnie tego samego, co już powiedziałem lepszymi, spowodowała drugą jeszcze lukę w pierwszej księdze tego dzieła: opuściłem mianowicie wszystko, co znajdowało się w pierwszym rozdziale mojej rozprawy Ober das Sekn und die Farben 2 i co powinno było znaleźć się tutaj dosłownie. A więc także znajomość tego wcześniejszego pisemka jest tu założona.
Trzeci wreszcie wymóg pod adresem czytelnika można by właściwie milcząco założyć: chodzi bowiem o znajomość najważniejszego zjawiska, jakie od dwóch tysięcy łat miało miejsce w filozofii, a tak niedawnego: mam na mysh główne dzieła Kanta. Ich działanie na umysł, do którego przemawiają naprawdę, należałoby w rzeczy samej porównać do usunięcia katarakty, co już zresztą stwierdzono; a kontynuując to porównanie należy moje zadanie okreshć w ten sposób, że chciałem tym, u których operacja się powiodła, dać do ręki okulary, którymi posługiwać się mogą tylko pod warunkiem dokonania samej operacji. — Chociaż więc wychodzę zasadniczo do tego, czego dokonał wielki Kant, to jednak poważne studium jego
* [O widzeniu i kolorach), wyd. I, Leiprig lilt, wyd. i mscmme rozszerzone, Lciprig 1854, » wersu hattbą Uęn| IS38. M
polski nic tłumaczona. Ilekroć mowa będzie o Niąnwt o i kolorach lub o barwach, chodzi o tę pracę.
razncnMc, Fnmkfen am Mam 1847. Polski przekład Ignacego Cłina-mommkttĘp p{- Poczwórne źródło twierdzenia o podstawie dostateczne/. Warszawa 1904 Ilekroć mowa będzie o rozprawie o regule podstawy dnMseaM) łub o rozprawie wstępnej, chodzi o tę pracę.
Ideowe wynikające w sposób oczywisty ze słusznego twierdzenia.