la woda, jeden z tych składników, który ze względu na swą niezbędność w życiu człowieka został już dawno uświęcony. Woda nie tylko gasi pragnienie i tym samym staje się niezbędnym elementem do życia, woda oczyszcza, pozbawia człowieka brudu zwykłego, ale również oczyszcza go w sposób nadprzyrodzony. Kiedyś służyła do zabiegów inicjacyjnych. Później w świątyniach starożytnych służyła do oczyszczania się, zanim stanęło się przed obliczem Boga. I w tej postaci przeszła do wielu religii współczesnych. Jest to już niekiedy dalekie, ledwo dostrzegalne odbicie dawnych kultów. Tak jak ogień stała się rzeczą niezbędną. Już Celtowie obok elementów kultu używali wody z określonych źródeł jako środka leczniczego. Ba, budowali przede wszystkim obok źródeł gorących i mineralnych całe „szpitale”. I tu dziwna jest droga owych zbiorników i źródeł wodnych od dawnego kultu do kultu współczesnego. Jak Polska długa i szeroka spotykamy cudowne źródła. To tu według wierzeń miejscowych dzięki piciu wody, przemywaniu miejsc chorych następują cudowne uzdrowienia. Na tym tle osnuta jest legenda tego czy innego świętego. Najczęściej też łączy się z kultem maryjnym.
Świat Słowianina był uduchowiony. Duchy i demony zamieszkiwały między innymi i wody. Wydaje się, że tradycje świętych jezior, stawów i źródeł sięgają niezwykle daleko. Jakże bliskie jest bowiem zanurzenie w wodzie w czasie inicjacji zanurzeniu się w wodzie w celu uzdrowienia. I tu, i tam człowiek ponownie się rodzi. W pierwszym wypadku do życia dorosłego, w drugim do zdrowia. Przypomnijmy kult niesławnej pamięci wielkiego mistrza zakonu krzyżackiego Urlicha von Jungingena. Narodził się on i trwał przez jakiś czas na polu bitwy grunwaldzkiej, polegał zaś na tym, że chory pragnąc uzdrowienia musiał zanurzyć się w miejscowym świętym jeziorku. Jest całkiem zresztą możliwe, że i tu dawny pogański kult miejsca świętego był umiejętnie wykorzystany dla celów propagandowych (i handlowych) przez sprytnych rycerzy Marii Panny.
Z okolic Siedlec znamy inny, bardziej nam bliski przykład. W Budziszynie koło Mokobód jest tzw. „cudowne źródło". Tam zresztą zachował się fragment kamienia z miseczkowatym zagłębieniem. Zapewne obydwa elementy były tu niejako zespolone w miejscu kultowym. Obok źródła kamień ofiarny i może święte drzewa. W tych wszystkich wypadkach prawdopodobnie nie dążono do likwidacji miejsca kultu. Zresztą nie tak łatwo zlikwidować bijące źródło, bardzo przydatne, bo jeśli nie z leczniczą to zapewne przynajmniej z wodą zdrową, nadającą się do picia. Dodano tylko inne założenia ideologiczne, spod których dość łatwo można odczytać dawne wierzenia.
Powyżej omówiliśmy przykłady różnych form zorganizowanego kultu u Słowian zachodnich. Jak widzimy, w miarę upływu czasu, integracji coraz większych grup ludności przekształca się on dostosowując do nowych warunków. Potężny władca musiał nie odpowiadających mu bogów i miejsca ich kultu usunąć. Nie zatarło to wszystkich dawnych jego elementów po prostu dlatego, że zbyt silnie były powiązane z tą czy inną grupą ludności, jej potrzebami i interesami. Ze zdumiewającą odpornością przetrwały wszystkie burze dziejowe, aby praktycznie do dzisiaj służyć obecnej ludności. Zewnętrzne nowe formy niewiele tu w rzeczy samej znaczą.
O ile jednak odtworzenie samych miejsc kultu przy wielu trudnościach było możliwe w dość znacznym stopniu, o tyle niezmiernie trudno jest odtworzyć ówczesną obrzędowość. Odtworzyć to, co się w tycia ośrodkach czy w świątyniach działo. W jakimś stopniu dopomoże nam w tym analiza zachowanej obrzędowości ludowej. Do problemu tego powrócimy na dalszych stronach książki. Przyjrzyjmy się obecnie nielicznym zresztą za-