- W Londynie zajmowałem się wieloma rzeczami — odparł wymijająco.
Ruszyliśmy do wyjścia, ale najpierw zatrzymałam się przy barze. Barman wytrzeszczył oczy na widok zakrwawionej serwetki na mojej dłoni.
- Gin. Bez szklanki, całą butelkę — powiedziałam otwarcie.
- Hm, może powinna pani...
- Daj pani butelkę, kolego - przerwał mu Bones, błyskając w jego stronę zielenią oczu.
Bez dalszego ociągania barman wcisnął nienapoczęty gin do mojej krwawiącej dłoni. Od razu odkręciłam zakrętkę, cisnęłam na bok zaplamioną serwetkę ze szkłem i pociągnęłam długi łyk prosto z flaszki. Następnie zaprowadziłam Bonesa na najdalszy kraniec parkingu, gdzie stało najmniej samochodów, a on cierpliwie zaczekał, aż ponownie się napiję. Rozmazałam krew na całej butelce, ale nic mnie to nie obchodziło.
- Lepiej ci? - spytał, kiedy przestałam pić, żeby zaczerpnąć tchu. Jego wargi drżały z rozbawienia.
- Nie bardzo — przyznałam. - Słuchaj, nie wiem, jak długo jeszcze moja matka będzie siedziała cicho, ale gdybyś nie zauważył, ona cię nienawidzi. Za chwilę zadzwoni po oddział, a potem postara się nadziać cię na srebrny rożen i obracać na wolnym ogniu. Musisz stąd iść.
-Nie.
- Do diabła, Bones! - Puściły mi nerwy. Dlaczego musiał być taki cudowny? Dlaczego musiał stać tak blisko mnie i dlaczego musiałam tak bardzo go kochać? - Czy ty naprawdę chcesz umrzeć? Wystarczy jeden telefon do mojego szefa, żeby tak się stało. I uwierz mi, moja matka iu pewno już pieści swoją komórkę i o tym fantazjuje.
bones przewrócił oczami.
Sukinsyny takie jak twój szef ścigały mnie przez większość mojego nieumarłego życia, a jednak ja wciąż żyję, natomiast oni nie. Nie przeraża mnie ani twój szef, ani matka, Kitten. Jeśli chcesz, możemy teraz odbyć zaległą inzmowę. Jeśli nie, proponuję wrócić na przyjęcie. Możesz jednak zapomnieć o tym, że odejdę... albo ty, jeśli o to 11indzi. Odnalazłem cię jakiś czas temu, ale nie bez powodu nie wiedziałaś o tym aż do teraz. Spróbuj ponownie /niknąć jak dym, a zapewniam cię, że będzie to krótka ucieczka. W dodatku, porozmawiamy wtedy w zupełnie innych okolicznościach. Na przykład, takich, że będziesz •.kuta kajdankami, żebyś nie mogła znów uciec. Sama wybierzesz warunki naszej rozmowy, skarbie, ale cholernie 111 ugo na nią czekałem.
Oho! Wiedziałam, że Bones nigdy nie blefuje, ale nawet gdybym nie wiedziała, wyraz jego oczu świadczył, że mówi poważnie.
-To ciebie wyczułam przed moim domem tamtej nocy, prawda? - spytałam oskarżycielskim tonem.
To musiał być on. Tego samego wieczoru spotkał się w barze z Randym.
Na ustach Bonesa pojawił się lekki uśmiech. Łagodny wiatr zmierzwił jego ciemne włosy. W smokingu, w blasku księżyca pieszczącym rzeźbione rysy, wyglądał wręcz oszałamiająco.
-A więc mnię wyczułaś. Zastanawiałem się, czy tak będzie.
109