- Super - powiedział tylko, ale poczułam się tak, jakbym miała dziesięć lat i dostała konika.
Może i nie mieliśmy sztuki, ale mieliśmy rowery, dwa zgrabne srebrno-fioletowe pojazdy, które lśniły jak letni deszcz. I jeden mały, szary wyświechtany unicykl, który nie błyszczał wcale i nie sądzę, aby kiedykolwiek miał na to szanse. To właśnie El Jeffery pojawił się na nim tego popołudnia, gdy święciłam triumf z menu. Za nim jechał na rowerze Fred i prowadził drugi. Może raczej określenie „prowadził” nie jest najlepsze. Drugi rower poruszał się jak szczeniak, który uczy się chodzić przy nodze.
Pierwsze słowa, jakie padły z ust Floss, brzmiały:
- Wiedzą, że je wziąłeś?
Fred najwyraźniej nie musiał pytać, kto ma wiedzieć.
- Z tego co wiem, to oni nawet nie mają pojęcia, że tu jesteś. Nie są do ciebie tak dostrojeni jak El Jeffery i ja.
Floss prychnęła.
- Oni do niczego nie są dostrojeni.
Fred wzruszył ramionami, jakby wiedział, że nie ma sensu nic więcej mówić. Zatrzymał się z rowerami na wprost Dau Hermanos. Drugi rower stał czujnie tuż za tylnym kołem jednośladu Freda. Magia. Obserwowałam to z zazdrością. Nie umiałam tak prosto stać na dwóch nogach i czułam, że różne magiczne przedmioty wokół mnie zaczynają się ze mnie nabijać. Na przykład utrzymujące równowagę rowery. Zupełnie jakby powietrze w Krainie Magii było dodatkowo jonizowane tak, że wszystko stawało się tu możliwe.
A ja odnosiłam wrażenie, że powinnam robić coś dziwnego i cudownego. Przez moment zastanawiałam się, co by to mogło być, po czym sobie darowałam. To coś albo się objawi, albo nie. Nie sądzę, abym mogła do czegoś przymusić magię.
Wtedy Floss spytała:
- A co z Feronem?
- Naszym drogim braciszkiem? Myślisz, że zwraca na ciebie uwagę? - Fred roześmiał się ponuro. - To chyba nie było cię dłużej, niż myślałem. Zastanów się. Fer jest, i zawsze był, skupiony wyłącznie na Ferze. Nim się martwić nie musisz.
- Wręcz przeciwnie. Byłam tu całkiem niedawno i nie sądzę, aby o mnie wiedział. Nie wiem tylko, czy nie ma szpiegów. I zawsze się nim niepokoję. Dobrze jest niepokoić się ludźmi, którym się nie ufa. To sprawia, że wciąż masz ich w pamięci i gdy staną na twojej drodze, to od razu widzisz, czy coś kombinują.
Fred pokręcił głową.
- Żadnych szpiegów, z tego co wiem. I prawie go ostatnimi czasy nie było. Nie wiem, gdzie był, ale nie tutaj. Odpuść go sobie.
Floss nie wyglądała na przekonaną, ale tylko westchnęła.
Ta wymiana zdań sprawiła, że znów zaczęłam się zastanawiać nad ich rodziną, tą, która włada. A że zastanawiałam się nad tym od czasu, gdy Floss wspomniała
0 tym, że jej rodzina zajmuje się władaniem, postanowiłam wyciągnąć więcej informacji.
- Floss, twoja rodzina może się ucieszyć na twój widok - odezwałam się ostrożnie.
Gdy tylko wypowiedziałam te słowa, zwątpiłam w ich prawdziwość. Pomyślałam o własnej rodzinie
1 o tym, co sama bym na to odpowiedziała. Ale było coś
143