Scan0099 (3)

Scan0099 (3)




-    Prawda. Musimy tylko się upewnić, by te wzloty były wyższe, że się tak wyrażę.

-    Ta-a. Możemy spróbować - przytaknął Fred, ale nie zabrzmiało to przekonująco.

Było już dość późno i większość klientów Dau Her-manos poszła już do domu, a ci, którzy zostali, siedzieli przy barze i nie zwracali na nas najmniejszej uwagi. Nicholas poszedł zwołać resztę Banitów, podczas gdy Fred opowiadał Bronowi i Rohanowi, co widział. Ja stałam obok stołu, wystarczająco dużego dla nas wszystkich, na przemian odsuwając i przysuwając krzesła, udając, że robię coś pożytecznego. Gdy wszyscy zaczęli się schodzić, było jednocześnie za późno i za wcześnie.

Floss była zjeżona. Łucja smutna. Tonią i Maxa nie mogłam rozgryźć, byli dla mnie zagadką. Bron siedział w milczeniu obok Freda, a gdy Rohan postawił na stole dzban sangrii, rodzynki i herbatniki, rzucił tylko krótkie automatyczne „dziękuję”. El Jeffery przecisnął się przez drzwi i usiadł obok Łucji.

-    Reginald właśnie wyszedł. Kierował się w stronę domu. Tak - dodał, patrząc na Freda - nadal jest sam. Nie, nie widziałem, by ktoś go odprowadzał do bramy. Na przykład twój brat czy twoja matka. Albo twój ojciec.

Fred pokręcił głową.

-    Ojciec jest ostatnią osobą, która by go odprowadzała do bramy. Nie zniżyłby się do tego.

-    Szkoda, że zniża się do wielu innych rzeczy... -mruknęła Floss.

-    Chyba nie podoba mi się fakt, że Reginald ucina sobie pogawędki z panującą rodziną - rzucił Tonio.

Uznałam, że to mało powiedziane. Floss stukała paznokciami w blat stołu, po czym powiedziała:

-    Mam serdecznie dosyć ludzi mieszających się do mojego życia. - Popatrzyła wokół stołu i poprawiła się. - Do naszego życia.

-    Może dostarczał jakiś podarunek. Kosz z owocami, jakiś bukiecik - zasugerował Max, a Tonio, ku memu zdumieniu, roześmiał się.

Nawet ja się uśmiechnęłam.

-    To tak absurdalne, że aż mi się podoba.

-    Zawsze do usług - odparł Max.

-    Nawet nie wiedziałem, że on zna naszą rodzinę -wyznał Fred, upijając łyk sangrii.

-    Wcale nie musi - rzuciłam. - Może był tam po raz pierwszy. No wiesz, poddany odwiedza panującego...

Floss spiorunowała mnie wzrokiem.

-    Nie, Persjo. Doceniam, że próbowałaś. Jeśli gdzieś szedł tak późno, to znaczy, że u celu ma coś do załatwienia.

-    Ale... - spróbowałam ponownie.

-    Powiedziałam: nie - przerwała łagodnie Floss. -Trolle zawsze wolą światło dzienne. Uważają, że są straszniejsze, gdy ludzie je widzą.

-    Mogą mieć rację - przyznałam cicho.

El Jeffery zignorował nas obie.

-    Wyglądał na zadowolonego z siebie.

-    Czy ktoś słyszał coś więcej o Majorze? - zapytał Tonio.

Nie był już, co zauważyłam z radością, tym Toniem z czasów zanim wyszliśmy tylnym wyjściem z fabryki czekolady. Był znowu dawnym Toniem, który wiedział, kim jest i czego chce.

-    Bo jeśli Reginald jest jego naganiaczem, a nie wyobrażam sobie, by w tym duecie było na odwrót, to jest tak naprawdę tylko chłopcem na posyłki.

199

198


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
88641 Zdjęcie1473 musimy pilnować się, by a wszelką ceną nie dopuścić do konfliktu, wiemy, te nasze
skanuj0025 (165) 58 warła tylko po to, by uspokoić martwiącego się o jej przyszłość ojca. Kiedy nowy
skanuj0169 (4) 350 Ul (IMOMK.IA I IY( /* poruszania się itp. Na podstawie tej analogii można by tę j
ZADANIE APOLOGETYKI. 381 musimy bardzo się wystrzegać*, by nie podawać czegoś za objawione, co takie
page0181 czynił on pierwsze oszczędności i nauczył się tak obracać pieniądzmi, by te przynosiły jak
LastScan8 (10) 198 Autor ten pisze, że jego syn zajmował się odrysowywaniem pejzaży ogrodów w Boguro
17176 str13 by endi (6) y O&eUKSilśf ^ MUSiMY UDAĆ Się DO RZYMU UWOLNIĆ kakofon>ksa/ OA
str13 by endi (6) y O&eUKSilśf ^ MUSiMY UDAĆ Się DO RZYMU UWOLNIĆ kakofon>ksa/ OA BARDZO
CCF20090831017 10 Przedmowa sposób można by te cele i wyniki poznać dokładniej niż przez określenie
?wiadomy umys? D Chalmers1 superweniencja a wyjaśnienie aby wyjaśnić zjawiska takie jak uczenie si

więcej podobnych podstron