- Nie wierzę, by to Reginald kierował całą sprawą, niezależnie od tego, jaka to sprawa - przytaknął Bron.
- Może nie ma żadnej sprawy - powiedziała Łucja.
Spojrzała z nadzieją na Freda, ale ten tylko poklepał
jej dłoń.
- Odważny pomysł, ale raczej złudny - ocenił, podając jej kieliszek wina. Łucja westchnęła głęboko, opadła na krzesło i wzięła spory łyk.
- Mogę popytać - kontynuował Fred - ale sądzę, że jeśli zamieszany jest w to Major...
- A pomimo komentarza o koszu z owocami na pewno jest - przerwał z westchnieniem Max.
Fred pokiwał głową.
- Może lepiej będzie go po prostu zapytać?
- Złapać lwa w jego własnym legowisku? - zapytałam.
- Jeśli Major jest w to zamieszany, to nie on dowodzi - stwierdził zdecydowanym tonem Fred. - Możemy go pytać ile chcemy, ale on nie jest przywódcą. Nie tutaj. Może rozkazywać Reginaldowi, ale na tym koniec. Jeśli zamieszana jest nasza rodzina, to dowodzić będzie raczej nasza matka lub nasz brat.
Fred westchnął, postukując w stół palcami.
- Nie zgadzasz się z tym? - zapytała go Floss.
- Oczywiście, że się zgadzam. - Fred wyglądał na zdziwionego.
Floss spojrzała znacząco na jego palce nadal stukające w stół. Fred uśmiechnął się lekko.
- To nerwy, a nie brak zgody - wyjaśnił.
Max westchnął, a tuż przed nim opadł kawałek papieru. Max spojrzał na papierek, leżący centymetry od jego palców, ale się nie poruszył. Podniósł go Tonio, rozwijając jego skomplikowane, przypominające origami, zagięcia.
Tonio czytał, a my siedzieliśmy i patrzyliśmy na niego, aż wreszcie Max rzucił półgłosem:
- Ciężko to przyznać, ale ma większe wyczucie stylu, niż przypuszczałem.
- Kto? - wyszeptałam.
- Major. Albo ten, z kim gra w drużynie. To musi mieć z nim coś wspólnego. Wybrał idealny moment. Całkiem niezła sztuczka teatralna.
Floss prychnęła.
- No i co z tego, że ktoś przesłał list? Każdy może to zrobić.
- Wiesz, Floss, niezupełnie każdy - odpowiedział Nicholas.
Floss parsknęła raz jeszcze, a Max dodał:
- Samo przesłanie było chyba najmniejszym problemem.
Tonio podniósł wzrok znad kartki.
- Major czuje się lepiej. Jego wysłannik - wykonał palcami znak cudzysłowu - spotkał się z rodziną Floss i Freda. Major jest przekonany, że Banici wkroczyli do Krainy Magii nielegalnie...
- To można się tu dostać legalnie? - spytał Nicholas.
- Ciekawe - powiedział, zwracając się do Freda. -To prawda? Potrzebujemy jakichś paszportów czy czegoś takiego?
Parsknięcie Freda brzmiało identycznie z parsknięciem jego siostry.
- Jeśli nie jesteś stąd, to każdy sposób, by się tu dostać, jest dobry. Legalność nie ma tu nic do rzeczy. Albo się tu dostajesz, albo nie.
- Czyli oskarża nas na podstawie nieprawdziwych przesłanek.
201