żadnego głosu. Noc zrobiła się tak gęsta, tak napięta, że miało się wrażenie, iż samo powietrze krzyczy.
Gdy ojciec Freda i Floss dotarł do schodków ganku Elbego, popatrzył przez dłuższą chwilę na swoje dzieci. Teraz noc już nie krzyczała. Wstrzymywała oddech, czekając, aż coś, co przez długi czas było nie w porządku, zostanie naprawione.
- Odnoszę wrażenie, że macie przygotowany jakiś sposób oceny tego... - przerwał, przekrzywił głowę, i dokończył - ...występu?
Floss długo przyglądała się swemu ojcu, zanim pokiwała głową.
- Odnoszę wrażenie, że mamy. Odwróć się, to zobaczysz, co myśli publiczność.
Powtórzyła słowa, które Nicholas powiedział do Majora, ale tym razem ktoś wreszcie zrobił to, co należało.
Ojciec Freda i Floss popatrzył na swego syna i córkę, stojących na ganku Elbego, po czym, nadal sztywno, niczym pacynka, odwrócił się tyłem do sklepu. Elbę, na wpół schowany w drzwiach, wykonał skomplikowany gest zakończony pstryknięciem palcami. Świetliki zawirowały nad publicznością. Podświetliły kartki trzymane sztywno w dłoniach różnych kształtów, rozmiarów i kolorów. W powietrzu unosił się zapach flamastrów - granatu i moreli. Major stanął obok księcia, zwrócony ku sklepowi zamiast widowni. Po jego postawie poznałam, że wpatruje się w Tonią. Za sobą czułam spojrzenie Fe-rona, skupione na naszej grupce Banitów, i musiałam zebrać całą swą wolę, by patrzeć przed siebie, udając, że go tam nie ma. Byłam dość blisko, by usłyszeć, jak ojciec Freda i Floss mówi zduszonym głosem:
- Czyli było aż tak źle?
Dostrzegłam, jak ramiona Majora opadły.
Nagle Major się ożywił i ponownie chwycił księcia.
- Poczekaj! Posłuchaj mnie - powiedział przez zaciśnięte zęby.
Nie patrząc na Majora, książę odtrącił jego rękę, a odgłos ten musiał być słyszalny nawet w ostatnim rzędzie. W tym samym momencie Fred powiedział swym łagodnym głosem:
- Oni oceniają sztukę. Nie twoje rządy, tylko sztukę. - Odczekał chwilę, po czym kontynuował: - Sądzę jednak, że to, co pokazano w sztuce i co działo się za twoich rządów, ma pewne wspólne cechy. Być może oni oceniają prawdę.
- Nie pomyślałem - zaczął książę zdławionym głosem. - Byłem taki zajęty...
Floss przerwała, mówiąc:
- I w tym właśnie problem, prawda? Nie myślałeś. Nie myślisz. Nigdy cię nie ma.
Nabrała powietrza, by mówić dalej, lecz Fred położył jej rękę na ramieniu, a Floss wydała z siebie tylko długie westchnienie. Za sobą usłyszałam szelest drogiego materiału, jedwabiu i koronek.
- Dosyć - przerwała matka Freda i Floss. - Precz. Podjęliśmy swoją decyzję. Panujemy nad tą ziemią, a wasze żałosne przedstawienie nie przekonało mnie o wartości waszego śmiesznego trybu życia. Ani do pozwolenia wam na dalszą obecność w Krainie Magii.
- Tak - powiedziała sucho Floss. - Ale czy przyjrzałaś się temu, jak mają się sprawy w tym zakątku Krainy?
- Nie bądź śmieszna - rzuciła jej matka. - Z pewnością z powodu przedstawienia nie mam zamiaru rozmyślać nad tym, jak panuję.
- Dziwne - odparła gładko Floss. - W ogóle nie wspomniałam o twoim panowaniu.
249