prowadzące do odrzucenia samego siebie poddanie się władcy zbiorowego nomosu. W tym przypadku konkretny inny społecznego doświadczenia jest niezmiernie wyolbrzymiany w uosabianiu zbiorowego porządku. Może być zatem słodko nie tylko umierać za ojczyznę, lecz również słodkie może okazać się to, że zabija ojczyzna, oczywiście pod warunkiem, że ma się odpowiednie, patriotyczne podejście. Nie ma potrzeby dodawać, że postawa masochistyczna o tym samym zasięgu może nabrać religijnego charakteru. W tym przypadku inny masochistycznego zderzenia jest rzutowany w bezmiar kosmosu, przybiera kosmiczne wymiary wszechmocy i absolutu i w łatwiejszy sposób może być przyjęty jako ostateczna rzeczywistość. Stwierdzenie .jestem niczym — On jest wszystkim” zostaje teraz uwypuklone przez empiryczną niedostępność innego, wobec którego dokonuje się aktu masochistycznej uległości. Jedną z nieodłącznych trudności masochizmu w stosunkach międzyludzkich jest przede wszystkim to, że inny może nie odgrywać sadystycznej roli w celu sprawienia satysfakcji. Sadystyczny partner może odmówić bądź też zapomnieć, że ma być w należytym stopniu wszechmocny, może też po prostu nie być w stanie sprostać wymogom sztuki. Nawet jeżeli odnosi on sukces, będąc w pewnym stopniu chwilowo wiarygodnym mistrzem, to pozostaje podatny na ciosy, ograniczony, śmiertelny, w rzeczywistości — pozostaje ludzki. Sadystyczny bóg nie jest ograniczony przez te empiryczne niedoskonałości. Pozostaje on odporny na ciosy, nieskończony i nieśmiertelny z definicji. Poddanie się mu ipso facto chroni na zawsze przed nieprzewidzianymi zdarzeniami i niepewnościami społecznego wydania masochizmu.
Jasno z tego wynika, że masochizm ma charakter przedteoretyczny, a więc jest wcześniejszy od powstania wszelkich specyficznych teodycei, niezależnie od tego, czy jego zamierzony obiekt ma charakter religijny czy też nie. Postawa masochistyczna jest ważnym motywem w wielu próbach teodycei, a w niektórych jest wyrażana bezpośrednio w samych konstrukcjach teoretycznych. Warto zatem pamiętać, że postawa masochistyczna jest jednym z trwałych czynników irracjonalności dotyczącej problemu teodycei, niezależnie od tego, jaki stopień racjonalności można osiągnąć w różnych wysiłkach teoretycznego rozwiązania tego problemu. Przedstawimy to obrazowo :— rozważając spektakl teologów opracowujących, czasami ze zdumiewającą beznamiętnością, formuły projektowane w celu wyjaśnienia cierpienia ludzi. Nie wolno nam zapominać, że za spokojną maską teoretyka, z wielkim prawdopodobieństwem jest obecny wielbiciel zmysłowo tarzający się w kurzu przed bogiem, który karze i niszczy we wszechwładnym majestacie.
Teodycea bezpośrednio oddziałuje na jednostkę w jej konkretnym życiu w społeczeństwie. Wiarygodna teodyceajktóra wymaga oczywiście odpowiedniej struktury wiarygodności) pozwala jednostce zintegrować w swojej j własnej świadomości anomiczne doświadczenia swojej biografii ze społe- j
cznie ustanowionym nomosem i jego subiektywnymi odpowiednikami.!1 Dnświariczenia-te.-ntezależnie- od teem. jak mogą być bolesne, zyskują teraz sens, przekonywujący zarówno w kategoriach społecznych, jak i subiektywnych. Jest rzeczą ważną, aby podkreślić przede wszystkim, że niekoniecznie oznacza to, iż człowiek staje się szczęśliwy czy nawet zadowolony doznając tych doświadczeń. Teodycea przynosi przede wszystkim znaczenie, nie zaś szczęście. Prawdopodobne jest (nawet pozostawiając na uboczu pojawiający się wciąż na nowo masochistyczny motyw), że w sytuacjach ostrego cierpienia potrzeba znaczenia jest równie silna, a może nawet silniejsza, aniżeli potrzeba szczęścia1. Niewątpliwie jednostka cierpiąca z powodu trapiącej ją choroby czy też gnębiona i wyzyskiwana przez partnera pragnie ulgi w nieszczęściach. Lecz pragnie przede wszystkim wiedzieć, dlaczego te nieszczęścia ją spotkały. Gdy teodycea odpowiada na to pytanie dotyczące znaczenia, niezależnie od tego, w jaki sposób to czyni, służy najważniejszemu celowi cierpiącej jednostki, nawet jeżeli nie pociąga za sobą obietnicy, że ewentualnym rezultatem cierpienia jest szczęście w tym bądź też przyszłym świecie. Z tego powodu niesłuszne byłoby traktowanie teodycei wyłącznie w kategoriach ich „kompensacyjnego”
95
Twierdzimy, że perspektywa ta podsuwa przydatny punkt wyjścia do krytyki teorii libido Freuda. Idącą tym torem krytykę można odnaleźć w tak zwanej „psychoanalizie fenomenologicznej”, m.in. w pracach Binswangera, Minkowskiego, Frenkla i innych.