Struktura rewolucji naukowych
nymi przykładami, musimy najpierw zorientować się, jakiego rodzaju świadectw możemy w ogóle oczekiwać od historii, a jakich nie.
Osobnik będący obiektem tego rodzaju badań psychologicznych wie, że sposób jego postrzegania uległ zmianie, bo może wielokrotnie przechodzić od jednego do drugiego sposobu widzenia, trzymając w ręku tę samą książkę czy kawałek papieru. Wiedząc, że nic się w jego otoczeniu nie zmieniło, zwraca coraz baczniejszą uwagę nie na postacie (kaczkę czy królika), lecz na linie na papierze, na który patrzy. W końcu może się nawet nauczyć dostrzegać tylko linie, nie widząc żadnej z figur, i wówczas może stwierdzić (czego nie mógł w sposób uprawniony powiedzieć wcześniej), że naprawdę widzi jedynie te linie, ale widzi je na przemian jako kaczkę i jako królika. Podobnie osoba poddana doświadczeniom z niezwykłymi kartami wie (a ściślej mówiąc, można ją przekonać), że jej sposób postrzegania musiał ulec przeobrażeniu, gdyż zewnętrzny autorytet w osobie eksperymentatora zapewnia ją, że niezależnie od tego, co widziała, patrzyła cały czas na czarną piątkę kier. W obu tych wypadkach, tak samo zresztą jak we wszystkich podobnych doświadczeniach psychologicznych, skuteczność demonstracji zależy od tego, czy da się ona zanalizować w ten sposób. Gdyby nie zewnętrzny wzorzec, do którego można się odwołać, aby zademonstrować przeobrażenie sposobu widzenia, nie można by wnioskować o możliwości zmiennego postrzegania.
Gdy chodzi jednak o obserwacje naukowe, sytuacja jest dokładnie odwrotna. Uczony nie może odwołać się do niczego ponad to lub poza tym, co widzi na własne oczy i za pomocą przyrządów. Gdyby istniał dlań wyższy autorytet i gdyby odwołanie się do niego mogło wykazać zmianę jego sposobu widzenia, to sam ten autorytet stałby się dlań źródłem danych, a jego sposób widzenia — źródłem problemów (tak jak dla psychologa sposób widzenia podmiotu poddanego eksperymentom). Problemy tego samego rodzaju powstałyby, gdyby uczony mógł przestawiać się z jednego sposobu widzenia na inny, tak jak podmiot eksperymentów z psychologii postaci. Okres, w którym światło było „niekiedy falą, a niekiedy cząstką”, był okresem kryzysu
— okresem, w którym coś działo się nie tak
— i zakończył się on dopiero wraz z powstaniem mechaniki kwantowej i zrozumieniem, że światło jest bytem swoistego rodzaju, różnym zarówno od fali, jak od cząstki. Jeżeli więc w nauce zmianom paradygmatu towarzyszą zmiany sposobu postrzegania, nie możemy oczekiwać, że uczeni będą temu dawali bezpośrednie świadectwo. Ktoś, kogo dopiero co przekonano do koper-nikanizmu, nie powie, patrząc na Księżyc: „Zwykle widziałem planetę^ a teraz widzę satelitę”. Oświadczenie takie sugerowałoby, że system Ptolemeusza był kiedyś słuszny. Świeży wyznawca nowej astronomii powie raczej: „Kiedyś uważałem Księżyc za planetę (albo: traktowałem Księżyc jako planetę), ale myliłem się”. Tego typu stwierdzenia rzeczywiście padają po rewolucjach naukowych. Skoro zazwyczaj maskują one prze-
203