150 Socjologia
niezgoda nie będzie miała żadnego znaczenia. Kultura, która jest wyrazem wzrostu potęgi ludzkości (można powiedzieć: wzrostu niezależności całego gatunku od dyktatu natury), z punktu widzenia jednostki może być nieodróżnialna od praw przyrody czy od losu, z którym niepodobna walczyć.
Jak pokazuje nasz przykład, kultura to w istocie ludzka aktywność prowadzona przez jednych w stosunku do innych. Podobnie jak w ogrodzie, tak też w każdym procesie kulturowym role uprawiającego ogrodnika i uprawianych roślin są wyraźnie i ostro odróżnione. Jeśli w przypadku „ludzkich roślin” nie widać tego tak wyraźnie, wynika to z faktu, iż niezbyt dobrze wiadomo, kto tutaj właściwie jest „ogrodnikiem”. Autorytet stojący za normą, wedle której jednostki są kształtowane lub której mają przestrzegać, jest najczęściej mało wyrazisty, anonimowy i na ogół trudno go zlokalizować. Owa potężna i przytłaczająca władza, która kształtuje ludzkie ciała i umysły, występuje pod postaciami „opinii publicznej”, mody, „wspólnego poglądu”, „opinii ekspertów” czy chociażby czegoś tak nieuchwytnego jako „zdrowy rozsądek”, który oznacza wszystkich, a zarazem nikogo. Może zatem pojawić się pogląd, że to ulotna, nienamacalna, abstrakcyjna kultura każe ludziom postępować w określony sposób: na przykład, malować raczej usta niż uszy, oddawać mocz na osobności, ale popijać w gromadzie. W ten sposób kultura uzyskiwałaby iluzoryczną „substancję”, wydając się masywna, natarczywa i nieodparta. Z punktu widzenia osoby, która wszelki sprzeciw wobec dominujących form życia uznaje za ryzykowny i niewarty zabiegów, niczym by się nie różniła od całej reszty zewnętrznej rzeczywistości. Nie byłaby w istocie mniej „naturalna” od samej natury. Z pewnością niełatwo jest dojrzeć w niej coś sztucznego, jeśli pod tym słowem rozumiałoby się ludzkie wytwory, które istnieją tylko za sprawą czyjejś decyzji czy umowy jawnej bądź milczącej. Ma wprawdzie kultura być ludzkim dziełem, niemniej jednak niczym przyroda wyrasta ponad jednostkę, przemożna i zniewalająca, podobnie też jak przyroda narzuca pewien regularny „bieg spraw”. Nikt nie będzie polemizował z tym, że rolnictwo i ogrodnictwo są ludzkimi przedsięwzięciami, ale podobna prawda wcale nie jest oczywista w odniesieniu do „kultywowania człowieka”, co jednak wcale owej prawdy nie podważa.
Wystarczy zastanowić się nieco dokładniej nad tym, jak w nasze życie wkraczają ludzkie dzieła, a zobaczymy, że dzieje się to na dwa sposoby, lub, mówiąc inaczej, iż dwa są typy działań, dzięki którym powstaje i utrzymuje się sztuczny, przez człowieka stworzony porządek. Pierwsze za przedmiot mają otoczenie, drugie — pojedynczych ludzi. Pierwsze kształtują i porządkują warunki, w których toczy się nasze życie, drugie kształtują motywy i cele przyświecające owemu życiu. Pierwsze sprawiają, że żyjemy w świecie mniej przypadkowym, bardziej regularnym, tak że określone rodzaje zachowań stają się bardziej sensowne i rozsądne, a także bardziej prawdopodobne od innych. Natomiast za sprawą drugich skłaniamy się do pewnej harmonii motywów i celów, która wyłania się z mnóstwa innych możliwości. Podkreślić od razu trzeba, że owe dokładnie odróżnione w opisie typy działań, w praktyce i skutkach bynajmniej się nie wykluczają. W otoczeniu życia mojego i wszystkich z was niemałą rolę odgrywają inne osoby z ich własnymi motywacjami i celami, stąd też „normatywna regulacja” indywidualnych pobudek i wzorców postępowania stanowi ważny składnik całościowej regularności i przewidywalności środowiska, w którym żyjemy.
Porządek przeciwstawiamy bezładowi czy chaosowi na tej zasadzie, że w uporządkowanej sytuacji nie wszystko może się wydarzyć: z potencjalnie nieskończonej wielości dających się pomyśleć wypadków zajść może tylko ograniczona ich liczba. Zdarzenia różnią się między sobą stopniem prawdopodobieństwa: niektórych oczekiwać należy szybciej niż innych. Sztuczny porządek zaczyna z powodzeniem panować wtedy, kiedy przypadki niegdyś nieprawdopodobne stały się konieczne czy nieuchronne (na przykład, całkowicie unikatowe w przyrodzie spotkanie się jajek i bekonu staje się zdarzeniem banalnym w swej śniadaniowej codzienności). Zaprojektować więc porządek to tyle, ile ingerować w prawdopodobieństwo zdarzeń. Niektóre z nich, skądinąd rzadko spotykane, stają się częstsze i bardziej regularne — „normalne” — podczas gdy przed innymi zaczynają piętrzyć się przeszkody. Zaprojektować porządek to tyle, co wybierać, ustanawiać