No i tu się zaczęły schody:
Hassan, jego dwie żony i wszystkie dzieci, to dzisiaj pełnoprawni obywatele Kanady. Mężczyzna, zgodnie z ustawodawstwem kraju swego pochodzenia,, wziął dwa legalne śluby. Dopiero potem przybył do Kanady - z pokaźnym majątkiem, który w dobrej wierze zainwestował. Konstytucja nowej ojczyzny zabrania dyskryminacji ze względów religijnych, kulturowych, rasowych itd. - dlatego do Sądu Najwyższego trafiła pierwsza sprawa o legalizację poligamii.
Mormoni siedzą ciJpl i cierpliwie czekają na rozwój wypadków. Wiedzą, że globalizacja prędzej czy później MUSI doprowadzić do uznania dobrowolnych związków więcej ńiż dwóch osób za takie samo małżeństwo jak na przykład związek dwóch osób tej samej płci.
W SALT LAKĘ GITY
Ludzie mówią, że całe miasto należy do mormonów. No cóż,
P trochę trudno się dziwić, skoro to oni je założyli. Jest naturalne, że w ten sposób stali się właścicielami wszystkich centralnie położonych terenów. Poza tym to óńi ucywilizowali pustynny stan Utah, a więc wszyśtkie ziemie, które są cokolwiek warte, należą dp njfp# reszta to nadal słone ugófy.
W centrum miasta znajduje się mormóński odpowiednik Watykanu i Bazyliki św. Piotra.
Najważniejsza jest sffiwiątynia - strzeżona, jak starotestamen-towy Przybytek Najwyższego na Syjonie, gdzie przechowywano Arkę Przymierza. Nawet niektórzy mormoni nie mają prawa wstępu do wnętrza, a co dopiero ja - innowierca. Przebywanie tam dozwolone jest po pozytywnym zaopiniowaniu przez innych członków Kościoła, po przejściu okresu próbnego, jakichś inicjacji itd.
- Byłem w meczecie, wlezę i tu - postanawiam sobie.
* * * -
W parku otaczającym Świątynię i kilka innych budynków kłębi się ludzki tłum. Różne odcienie skóry (sporo Azjatów), różne języ-J^tsłyszę rosyjski) - może więc uda mi się wmieszać w tę ciżbę i jąt“* koś przemycić.
Przedtem po pierwsze muszę gdzieś zdobyć czarną plakietkę z nazwiskiem, pó drugie pozbyć się wszelkich oznak luzactwa w zachowaniu i ubiorze, po trzecie przybrać twarz w wyraz religijnego rózanielenia I ^.ieć wzrok szklisty ze wzruszenia.
Plakietkę znalazłem dość szybko - leżała sobie na ziemi. Właśnie tam szukałem - w tym tłumie było tak ciasii^ że przypadkowe odczepienia musiały być na porządku dziennym. Miałem sporo szczęścia, bo zgubił ją niejaki Eduardo Rodrigueż - dużo gorzej byłoby, gdyby na plakietce widniało jakieś japońskie Masamoto, albo coś w rodzaju żeńskim. Rodrigueż był w sam j|ass -% wyglądu mogłem spokojnie uchodzić za Argentyńczyka, a po hiszpańsku mówię płynnie i bez akcentu.
' Teraz szybko do środka, zanim Rodrigueż się żorieAtu-
że go nigdzie nie chcą wpuścić, i podniesie alarm.
Przylgnąłem dyskretnie do ogona jakiejś większej grupy piel- : grzymkowej i razem weszliśmy w podziemia budynku, który styka się ze Świątynią, a właściwie jakby wrasta w nią od spodu. Dookoła baaardzo bogate i luksusowe wnętrza; nawis ,p||fia Amerykę.
Pokazują nam coś w rodzaju - portrety sławnych mor
monów (sąńu mężczyźni), wielkie obrazy ^gńSHB^ramach- przedstawiające wybrane sceny z Księgi Mormona, jakieś stare radlaffjp&' ła wozów drabiniastych, którymi 12 tysięcy Ojców Założycieli przybyło do Utah...
Kończymy w sali edukacyjnej - pełno komputerów do indywidualnego studiowania historii, w dowolnym języku i zakresie (po polsku t@j. ;
- Chciałbyś wejść do Świątytil’ - sfyszę nagle t^przy swoim
Podskakuję przestraszony i odwracam się gwałtownie. Przede mną stoi brzydka jak nieszczęście dziewczyna ó uśmiechu pięknym jak jutrzenka;
W odpowiedzi tylko kiwam głową.
- No;'rifchodźmy.
vPoszliś my.* \ .
Kilka korytarzy, oz^|l^>; klatka Schodowa i :
ny hall, zagradza tołba pluszowa lina. Po drugiej stronie
ogromne drzwi. Zamknięte na głucho.
- Dalej nłj WolńO* ęthie też. A teraz oddaj plakietkę, „Rodrigueż”
- powiedziała brzydula i osłodziła wszystko pięknym uśmiechem.
- Po czym poznałaś?