p
1. diagnostycznym (odwołującym się do doświadczeń jednostki w konkretnym momencie, miejscu i chwili);
2. uogólniającym — historycznym (akcentującym przynależność bohaterów i zdarzeń do określonego kontekstu historycznego i lokalnego);
3. uogólniająco-modelowym (wydobywającym elementy ponad-czasowości i uniwersalizmu treści)3ł.
Taka szeroka skala możliwości interpretatorskich kryje się, jak wynika z wywodu, w fakcie budowania „na nowo” całej struktury znaczeniowej, przypominającej „układankę” podstawowych elementów, z których złożyć można zasadniczo różne układy znaczeniowe.
Warto wreszcie przypomnieć kilka spostrzeżeń ma temat konsekwencji przekładu prozy na ekran z artykułu Stanisława Furmani-ka „Ekranizacja powieści” 3S. Zastanawiając się nad tym, czym w istocie jest przenoszenie powieści na film — autor dochodzi do interesujących wniosków. Porównując na przykład konkretyzację utworu muzycznego, w momencie wykonania go na 'instrumencie przez artystę (skłaniającego się do najbardziej nawet subielktywistycznej interpretacji) z poczynaniami 'filmowców, Furmamik dochodzi do istotnego dla nas wniosku:
„Film będący rezultatem ekranizacji powieści nie stanowi konkretyzacji — wykonania dzieła literackiego. Jest czymś, na co nie ma na razie nazwy. Z jednej strony, czy pod pewnymi względami — zbliża się do pojęcia kopii, z drugiej — do pojęcia przekładu utworu literackiego na język inny. Ale nie jest ani jednym ani drugim, a z natury rzeczy musi być zawsze daleko idącym zniekształceniem literackiego oryginału. I jako film „sam w sobie” dziełem filmowym mniej lub więcej poronionym”36.
Ta pesymistyczna konkluzja, wsparta konkretnym materiałem przykładowym nie powinna zaskoczyć, jeśli przyjmie się stosunek autora do pierwowzoru jako ortodyksyjnie literacki. Jednakże pewna ikrańoowość poglądów Furmanika nie powinna przesłaniać słuszności jego cząstkowych obserwacji, dotyczących języka i form ekspresji kina i prozy.
„W czym robi się, w czym utrwala dzieło filmowe? — pyta Furmaaik. - W języku wizualnym, w obrazach? Tak, ale nawet statyczny obraz malarski nie jest obrazem abstrakcyjnym, coś „mówi” (...), obraz filmowy mówi, pokazując jakieś zajęcia, jakieś dzianie się. Ale może mówi coś, czego bezpośrednio nie pokazuje”. Stąd logiczny wniosek, iż „język mowy ludzkiej i wizualny język filmu to różne, a nawet przeciwstawnie różne języki" 37.
Kategoriami — zasadniczo różniącymi kino od prozy — są dla Furmanika pojęcia czasu i przestrzeni w obu dziedzinach. „Przestrzeń literacka — pisze Furmanik — jest imaginatywna, elastyczna, giętka i zupełnie swobodna. Ponieważ wyobraźnia ludzka i pamięć są szybsze od światła, więc dzięki sugestii kilku słów i zdań od razu otrzymujemy zarys wielkiej przestrzeni, rozmieszczonych w niej grup rzeczy i ludzi. Pamięć zatrzymuje czas, ciągłość planu, pozwala na prawie równoczesne przechodzenie, dzięki sugestiom rozwijających się zdań, do szczegółów, wypełniając, pogłębiając i różnicując całość”. Tymczasem — „przestrzeń filmowa zdaje się być taka sama jak przestrzeń teatralna, a nawet przewyższa ją możliwością ogarnianych rozmiarów. Ale to się tylko tak zdaje. Przestrzeń filmowa jest fikcyjna..." 3S.
Nic też dziwnego, że autor artykełu kończy swój wywód słowami przestrogi pod adresem adaptatorów literatury. „Ekranizacja powieści jest niedobrą drogą dla twórczości filmowej. Film nje może być konkretyzującym „wykonaniem" oryginału literackiego, nie może oddać całego, wielorakiego bogactwa jego wartości. Utwór literacki w wersji filmowej wychodzi zubożały, zdeformowany a nawet — przeważnie — wykoślawiony. W ten sposób film oddaje złą przysługę literaturze. A milionowym rzeszom dostarcza łatwej, lekkiej „strawy”, utrwalając w ich świadomości fałszywy obraz dzieła nieznanego lub znanego powierzchownie”39.
Dotychczasowe wywody teoretyków przekładu intersemiotycz-nego i zagadnień adaptacji zdają się jasno naświetlać przyczyny zjawiska, które intrygowało wielokroć obserwatorów pogranicza literatury i filmu — a mianowicie — dziwną prawidłowość, 'iż na kanwie mało wartościowych utworów literackich nierzadko powstawały nieprzeciętne utwory filmowe o nieoczekiwanych walorach artystycznych, których zapowiedzi nie możną było znaleźć w pierwowzorach. I odwrotnie, w oparciu o arcydzieła literatury rzadko kiedy udało się stworzyć dzieła na wysokim poziomie. Tę prawidłowość w swoim czasie interesująco skomentował Andre Bazio:
„Sądzę, że tu w istocie, w obronie samego filmu, nie należy się martwic owymi, zbyt często spotykanymi sposobami korzystania
35