Człowiek 122 y — świat rzeczy ril.Mli n|Mih
mułowani& teorii. Autor, korzystając z przywileju błazeńskiej wolności I bezpiecznego ukrycia, odsłania świat zadziwiających bezsensów, tak Juk ogląda go racjonalny, uważny obserwator, który więcej opowiada, niż komentuje, ale w swoich opowieściach dokonuje wyboru, szczególną uwagą poświęcając jednemu motywowi myśli:
Częstokroć się przypatruję też ludzkim sprawom,
Jakim podlegli na świecie dziwnym zabawom,
Dlatego, że niejednako Bóg rozdał wszytkim,
Pomieszał nam fantazyje rzadko z pożytkiem.
Jednych ścisnął, ledwo się manną żywią bożą,
Drugim nazbyt, aże zboże do Gdańska wożą.
Niezależność poety staje się źródłem swobody krytyki, jej dociekliwości i słabości. Jest to krytyka „na wyrywki”, prowadzi do buntu przeciw wszystkitm i do bezradności, do samotności wobec świata bezsensu. Inny plebejusz, Jan Jurkowski, ufał reformistycznym zamierzeniom kontrreformacji, tam odnajdywał swój konstruktywny dogmat. Jan z Kijan nic ufa nikomu, z lekceważeniem mówi o konfliktach odłamów religij-a nych („ drugi się gada o wiarę, a nie wie, o co”), kpi z Lutra, ale i z kontr-rcformacyjnej wojny „z szatanem, światem i ciałem”. Wbrew przekonaniu Szarzyńskiego, „iż rozum człowiekowi potrzebniejszy niż skarby”, inaczej wiąże oba przedmioty tezy: rozum przyznawany jest tylko człowiekowi bogatemu: „Bym to miał, co król Salomon, te majętności, / Miałbym też był taki rozum i te mądrości”.
Stosunek do majętności, podział na posiadających i nieposiadających — oto prawo, które rządzi człowiekiem w społeczeństwie: jednym otwiera pełne perspektywy korzystania z wartości życia, innych zaś, z powodów niczym nie uzasadnionych, pozbawia tych perspektyw, zostawiając im świadomość krzywdy i cierpienia:
Nieraz widzę stada, idą barany, woły,
Widzę gumna nawiezione, pełne stodoły,
Widzę sady obrodzone, w nich pszczoły roje,
Namniej sie ja tym nie cieszę, gdy to nie moje.
Nie mam uciechy na świecie, nie mam zabawy,
Przeto i rozumu nie masz, błazenem prawy.
Wobec tej podstawowej dziwności oglądanego świata koncepcje humanistyczne Jana z Kijan są wymierzone przeciwko społeczeństwu, mówią 0 irrucjonalności i bezsensie struktury społecznej, gromadzą obrazy sprzeczności, fałszów, krzywdy, bez przyjętego z góry założenia. Doko-nywa się to na zasadzie swobodnych rekonesansów szyderczego racjonalisty, który staje1 sam przeciw absurdom społecznego świata: przedrzeźnia patos pozornych prawd religii i patos liturgii, ale też kpi z prymitywizmu wierzeń ludowych. Parodie recept i satyry nu lekarzy dowodzą, jak nie-
I wysoko ocenia ich wiedzę, podobnie wykpiwa dorobek tradycyjnej fizjolo-gii i astrologii. Do tej galerii bezsensu dołączył Jan z Kijan współczesne Vprawo i pojmowanie sprawiedliwości („a jeśliś prosty chłop, toć nie pójdą [prawa”) — społeczeństwem rządzi jedno prawo: drapieżnego gromadzenia rzeczy, i to jest źródło konfliktu między szlachetną esencją człowieka, jego dążeniem do doskonałości, a egzystencją człowieka w świecie okrutnego absurdu:
Kto by dziś chciał szczerze żyć, a mieszkać w przyjaźni,
Tak by został bogatym, jak w sobotę w łaźni.
(Amicitia huius mundi)
Sowizdrzalska koncepcja humanizmu budowana jest więc przeciw spo-[ łeczeństwu i poza społeczeństwem, wartości człowieka nie mogą się reali-' zować w feudalnym świecie absurdu. Poeta szuka niezależności wobec tego świata w postawie rybałta, błazna, filozof zaś — odwołując się do biograficznych doświadczeń własnych — odnajduje niezależność w ubóstwie pustelnika, to jest w metaforze ubogiego klechy z Podgórza, który pozbawiony prawa gromadzenia majętności, chwali szczęście nieposiadających, wolność od rzeczy, więc bezpieczeństwo i harmonię opartą na rezygnacji i niemożliwości utraty:
Pod samymi Bieszczady mam grzeczne pokoje,
Nie wiem, by miał co nad mię stary ociec w raju. Mam jabłka, gruszki, wino, tarnki, grzyby, rydze, Nigdy głodu nie zemrę, choć mięsa nie widzę.
Z wilki przymierze trzymam, służą mi niedźwiedzie, Żołnierz mi nie zaszkodzi, choć tamtędy jedzie.
Nigdy mi nic nie spasie, nie zatopi woda,
Rzadko mnie w czym uszkodzi gwałtowna przygoda. Sąsiad mi nic nie spasie, nie skarży też na mię.
(Zamienienie)
Oto jeszcze jedna wersja mitu ucieczki w krajobraz pierwotnej szczęśliwości, najbliższa wyobrażeniu filozoficznej pustelni w Scylurusie Jana Jurkowskiego. Bunt niezależnej jednostki i ucieczka do natury. Narrator nie przemawia tu już ani w imieniu plebsu, ani w imieniu własnej grupy zawodowej, mówi jedynie w imieniu własnym, poszukuje indywidualnej konsolacji. Ten indywidualny dramat myśli przesłonięty jest jednak wypowiedziami satyryka, one decydują o ogólnym tonie zbiorków poetyckich Jana z Kijan, korzystającego i z tradycyjnych motywów fraszki czy anegdoty renesansowej, i z prób humoru absurdalnego („myślistwo sowizdrzalskie”), ale szczególnie chętnie sięgającego do poetyki parodii.
Parodia, podejmując i ośmieszając określony styl wypowiedzi, była sprawnym środkiem kompromitacji krytykowanego poglądu czy postawy.