154 Marcel Mauss
nostki i opiekuje się nią w duchu, w którym miesza się poczucie przysługujących jej praw oraz inne, czystsze uczucia: miłosierdzia, „służby społecznej”, solidarności. Tematy daru, wolności i zobowiązania w darowaniu, szczodrobliwości i interesu, jaki się ma, aby dawać, powracają do nas, tak jak powraca dominujący temat, nazbyt długo zapomniany.
Nie wystarcza jednak samo stwierdzenie faktu; trzeba wysnuć z niego wnioski praktyczne, nakazy moralne. Nie wystarczy powiedzieć, że prawo przechodzi właśnie proces pozbywania się niektórych abstrakcji, rozróżnienia między prawem rzeczowym a prawem osobowym, że właśnie przechodzi ono proces dodawania innych praw do brutalnego prawa sprzedaży i opłacania usług. Trzeba powiedzieć, że ta rewolucja jest dobra.
Przede wszystkim powracamy - i trzeba powrócić - do obyczaju „wydatków szlachetnych”. Trzeba, by, jak w krajach anglosaskich, jak w tylu innych społeczeństwach współczesnych, dzikich i wysoko cywilizowanych, bogaci zaczęli ponownie - dobrowolnie, lecz również przymusowo - uważać się niejako za skarbników swych współobywateli. Cywilizacje starożytne, z których wywodzą się nasze, znały jubileusze, liturgie, choregie, trierarchie, syssycje (wspólne posiłki), obowiązkowe wydatki edyla i konsulów. Należy powrócić do praw tego rodzaju. Ponadto należy większą troską otaczać jednostkę, jej życie, zdrowie, wykształcenie - co zresztą jest opłacalne - jej rodzinę i przyszłość tej rodziny. Trzeba więcej szczerości, wrażliwości, hojności w umowach o najem usług,
0 najem nieruchomości, o sprzedaż koniecznych produktów żywnościowych. Trzeba wreszcie, by znaleziono sposób ograniczenia owoców lichwy i spekulacji.
Ale trzeba też, by jednostka świadczyła pracę. Trzeba, by musiała liczyć na siebie raczej niż na innych, zarazem zaś trzeba, by broniła ona swych interesów - osobiście i w grupie. Nadmiar szczodrości i komunizmu byłby równie szkodliwy dla niej i dla społeczeństwa, co egoizm naszych współczesnych i indywidualizm naszych praw. W Mahabharacie zły duch lasów tłumaczy pewnemu braminowi, który dawał zbyt wiele i niestosownie: „Oto dlaczego jesteś chudy
1 blady”. Należ}'- unikać zarówno życia mnicha, jak życia Shylocka. Ta nowa moralność polegać będzie na pewno na dobrym i rozsądnym powiązaniu rzeczywistości i ideału.
Można tedy i trzeba powrócić do tego, co archaiczne, do podstaw; odnajdzie się wówczas motywy życia i działania znane wciąż jeszcze licznym społeczeństwom i klasom: przyjemność hojnych wydatków na cele artystyczne, gościnności oraz święta prywatnego i publicznego. Ubezpieczenia społeczne, troskliwość pomocy wzajemnej, współpracy w grupie zawodowej, wszystkich tych osób moralnych, które prawo angielskie określa mianem Friendly Socie-ties, są więcej warte niż zwykłe bezpieczeństwo osobiste zapewniane przez feudała jego dzierżawcy, niż ubogie życie, jakie umożliwia codzienna płaca wyznaczona przez pracodawców, a nawet niż kapitalistyczna oszczędność, oparta tylko na zmiennym kredycie.
Można nawet wyobrazić sobie, czym byłoby społeczeństwo rządzone przez takie zasady: wśród wolnych zawodów naszych wielkich narodów funkcjonuje już w pewnej mierze moralność i gospodarka tego rodzaju. Honor, bezinteresowność, solidarność zawodowa nie są pustymi słowami - nie przeczą one konieczności pracy. Uczłowieczmy podobnie inne grupy zawodowe i udoskonalmy te, o których była mowa. Będzie to ów wielki postęp, do jakiego często nawoływał Durkheim.
Powrócimy w ten sposób, naszym zdaniem, do starej podstawy prawa, do samej zasady normalnego życia społecznego. Nie trzeba życzyć sobie, by obywatel był zbyt dobry i zbyt subiektywny, ani by był zbyt nieczuły i zbyt realistyczny. Trzeba, by miał on mocne poczucie siebie, ale również innych spraw rzeczywistości społecznej (zresztą, czy w tej dziedzinie moralności jest jakaś inna rzeczywistość?). Trzeba, aby działał, mając na uwadze siebie, podgrupy i społeczeństwo. Ta moralność jest wieczna, jest ona wspólna społeczeństwom najbardziej rozwiniętym, społeczeństwom najbliższej przyszłości oraz społeczeństwom najmniej rozwiniętym, jakie możemy sobie wyobrazić. Dotykamy tu skały. Nie mówimy już nawet w języku prawa - mówimy o ludziach i grupach ludzi, ponieważ to oni, to społeczeństwo uczucia ludzi z ducha, krwi i kości są tym, co działało zawsze i działa wszędzie.
Udowodnijmy to. System, który proponujemy określić mianem systemu świadczeń całościowych, klanu dla klanu - ten, w którym jednostki i grupy wymieniają wszystko między sobą - stanowi najdawniejszy system gospodarki i prawa, jaki mogliśmy stwierdzić i wyobrazić sobie. Tworzy on tło, na którym wyodrębniła się moralność i dar-wymiana. Otóż należy on dokładnie (przy zachowaniu wszelkich proporcji) do tego samego typu, ku któremu pragnęlibyśmy skierować nasze społeczeństwa. Aby zrozumieć te odkryte fazy prawa, rozpatrzmy dwa przykłady zaczerpnięte z krańcowo różnych społeczeństw.
W corroboree (dramatycznym tańcu zbiorowym) z Pine Mountain8 (środkowy' wschód Queensland) każdy po kolei wchodzi do uświęconego miejsca, trzymając w ręku miotacz dzid, drugą rękę trzyma za plecami; rzuca swą broń do kola na drugim krańcu kręgu tanecznego, wymieniając zarazem głośno nazwę miejsca, z którego pochodzi, na przykład: „Moją ojczyzną jest Kunyan”9, po czym zatrzymuje się na chwilę, a w tym czasie jego przyjaciele „wkładają podarunek” - dzidę, bumerang czy inną broń - do jego drugiej ręki. „Dobry wojownik może w ten sposób otrzymać więcej, niż jego dłoń zdoła unieść, zwłaszcza jeśli ma córki na wydaniu”10.
U Winnebago (plemię Siuksów) wodzowie klanów wygłaszają do swych pobratymców1 2, wodzów innych klanów, bardzo charakterystyczne mowy', wzorce
• 8 Zob. Roth, Games, „Buli. Eth. Queensland”, nr 28, s. 23.
9 Ta zapowiedź złożona w imieniu przybywającego klanu jest zwyczajem powszechnym na całym wschodzie Australii; wiąże się ona z systemem godności i mocy imienia.
10 Ważny fakt. który pozwala przypuszczać, że w trybie wymiany prezentów podejmowane są wtedy zobowiązania matrymonialne.
Zob. P. Radin, Winnebago Tribe, „XXXVII Annual Report of the Bureau of American Ethnology”, s. 320 i nast.