IV, s Zakres wiedzy ludzkiej 219
niż że przydał jej jeszcze substancję zdolną myślęd® Przecież nie wiemy, na czym polega myślenie anil też jaki gatunek substancji podobało się Wszec™ mocnemu obdarzyć mocą, której żaden byt stw<™ rzóny posiadać nie może inaczej niż dzięki łasdl i dobroci Stwórcy. Nie widzę bowiem sprzecznóioffl w tym, że pierwsza, wieczna Istota myśląca mogłaby* gdyby się jej podobało, obdarować pewne układa stworzonej, do odbierania wrażeń niezdolnej matenffl zestawione, jak uznałaby za stosowne, pewną miara czucia, postrzegania i myślenia, jakkolwiek (jaki to udowodniłem w § 14 etc. 10 rozdziału tej! księgi) założenie, że materia (z własnej swej natur* z całą pewnością pozbawiona czucia i myślenia* ma być ową wieczną istotą, ód początku myślącJM zawiera wyraźną sprzeczność wewnętrzną. Jaka można mieć pewność, że jakieś percepcje, takie jak ] przyjemność i przykrość, nie mogą powstawać! w pewnych ciałach w określony sposób ukształtować nych i poruszanych, równie dobrze, jak gdy naj skutek ruchu cząstek cielesnych powstają one w sub-| stancji niematerialnej ? Bo przecież, o ile pojąca możemy, ciało zdolne jest tylko uderzać inne ciałal i działać na nie; ruch zaś, o ile go możemy zrozumieć! z pomocą naszych idei, może znowu wywołać tylko! ruch. Gdy więc przyjmujemy, że wywołuje przy-1 jemnóść lub przykrość albo ideę barwy czy dźwięku, to przestajemy się Opierać na naszym rozumiej wychodzimy poza zakres naszych idei i przypisujemy tó działanie całkowicie uznaniu naszego Stwórcyii Bo skoro musimy przyznać, że połączył z ruchem skutki, jakich w naszym rozumieniu sam ruch nigdy > wywołać by nie mógł, to jaką mamy rację, by wnio- ■ ■kówać, że nie mógł ón sprawić, by te skutki powstawały w rzeczy, w której w naszym pojmowaniu 'nie mogą one powstać, tak samo jak nie możemy pojąć, by ruch materii działał w jakikolwiek sposób na jakiś inny przedmiot. Nie znaczy to, iżbym chciał tak czy inaczej zachwiać wiarę w niematerial-bość duszy; nie ó prawdopodobieństwie tu mówię, lecz o wiedzy; i nie tylko myślę, że skromność, jaka przystoi filozofowi, wymaga, aby się nie wypowiadał autorytatywnie tam, gdzie brak oczywistości, która iinoże dawać wiedzę, lecz również, że jest to z korzyścią dla nas, gdy poznajemy, jak daleko sięga inasza wiedza. Skoro nasz stan obecny nie jest I,ii8tanem widzenia**1, to w wielu przypadkach (Zadowolić się musimy wiarą i prawdopodobieństwem ; a jeśli có dó naszego zagadnienia, a mianowicie niematerialnóści duszy, nie możemy Osiągnąć Ipcwności dowodu, to nie powinno się to nam wydawać dziwne. Wszystkie wielkie cele moralności B religii są wystarczająco zabezpieczone bez filozoficznych dowodów niematerialnóści duszy: jest przecież rzeczą Oczywistą, że Ten, kto stworzył nas na początku, abyśmy tu, na tej ziemi, bytowali jako istoty czujące i myślące, i kto przez lata w tym stanie utrzymuje, może i chce przywrócić nam taki mm stan i zdolność doznawania wrażeń na tamtym świńcie, abyśmy mogli przyjąć odpłatę, jaką prze-ziiiioza każdemu podług jego uczynków w tym ■plu8. Dlatego też rozstrzygnięcie tej kwestii w takim ■|y innym sensie nie jest tak nagląco konieczne,
1 Wyrażenie używane przez teologów (Goste).
I I Jnlh/.y ciąg tego paragrafu (oprócz dwu ostatnich zdań) BtiMUił dodany do wyd. IV.