krtywione twarze, spocone kończyny — wszystko to jakby oddaliło się gdzieś i stało czymś zupełnie ob-cym.^Jedynie w panu von Spat czuł kogoś bliskiego, i kim związany był najgłębiej./
Stan ten trwał tylko kilka minut. Melchior o- \ panował się i rozejrzał po zebranych. Pan von Spat • opuścił już pokój. Cały obraz, jaki przedstawiało to- * warzystwo, uległ zmianie. Melchior stał samotnie pod jedną ze ścian. Pod inną goście tłoczyli się razem r , •1 i w napięciu szeptali coś między sobą. Chwilami Mel- -Vchior zauważał, jak niektórzy z nich rzucali w jego 1 § kierunku przerażone i niemal wrogie spojrzenia. Po- _ r kój wypełniało pełne nienawiści oczekiwanie.
Nagle drzwi otworzyły się i ukazał się w nich v pan von Spat. Jego postać otaczała błękitna mgiełka, na pół mieniąca się zasłona, na pół świecący obłok, z którego wynurzała się głowa pana von Spat. Za- ą padłe głęboko oczy były zamknięte. Szedł powoli “ przez pokój z szeroko rozpostartymi ramionami. W a jednej ręce niósł osobliwie w coś zawiniętą flaszeczkę, w drugiej mały błyszczący nożyk. Zdawał się
nie widzieć nikogo z obecnych. Sztywnymi krokami zbliżył się do położonej naprzeciw drzwi u jściowych wnęki, do której prowadziły dwa stopnie,
Jego pojawienie się goście odczuli jako wyzwanie. Wrogie spojrzenia, kierowane uprzednio ku Melchiorowi, teraz zwróciły się na pana von Spśit i nienawiść, jaką wyrażały, zdawała się roinąć z każdą chwilą.
Kiedy pan von Spat przechodził obok Trttm-pelstega i pani Cux, para ta, porozumiawszy się znakami, oderwała się od tłumu i skulona zaczęła ostrożnie skradać się za nim. Oboje skrywali coś w rękach. Tymczasem pan von Spat wszedł po stopniach do wnęki, postawił flaszeczkę na małym stoliku i odwrócił się. Jego kredowo biała twarz przypominała twarz śpiącego.
Nagle w ręku Trumpelstega zalśnił pistolet Ochrypłym i drżącym głosem zaskrzeczał trzęsąc się z przerażenia:
— Stać! Stać! Pan nas wszystkich pozabija! To już nie żarty! Stać albo będę strzelał!
Ale pan von Spat szybko chwycił flaszeczkę, przeciął nożykiem koniec swego wskazującego palca i upuścił kroplę krwi do flaszeczki. W tej samej chwili Triimpelsteg, zmniejszony do wielkości kciuka, znalazł się w szklanym więzieniu.
Pani Cux jęknąła przerażona i rzuciwszy się na pana von Spat, wyciągnęła nóż i zamierzyła się na niego. Pan von Spat utoczył nową kroplę krwi. I pani Cux, pomniejszona, również znalazła się we flaszecz-ce.
Towarzystwo przez chwilę zaniemówiło ze zdumienia. A potem dało wyraz swemu bezgraniczne-l mu oburzeniu. Profesor Cux zacisnął pięści i zary-czał jak zranione zwierzę:
— Niech mi pan odda moją żonę! Niech mi i
139