106 Wspomnienia o Sokratesie II 6
powiedziałeś mi rzecz wprost przeciwną do tego, co pożyteczne. Ludzie piękni nie ścierpią bowiem takiej natarczywości, brzydcy zaś z przyjemnością na to się zgodzą w mniemaniu, że dla szlachetności ich duszy są uważani za pięknych.
— Jeśli więc — rzekł Kritobulos — mam pięknych ludzi miłować, a dobrych całować, naucz mnie, Sokratesie, szczerze i bez zwłoki sztuki zdobywania ich przyjaźni.
— Jeśli jednak — rzekł na to Sokrates — zechcesz z kimś zawrzeć przyjaźń, czy pozwolisz mi, Kritobulu, abym cię oczernił trochę przed nim, że ty go uwielbiasz i pragniesz być jego przyjacielem?
— Ależ proszę bardzo — zawołał Kritobulos — w tym sensie możesz mnie nawet oskarżać. Nie znam przecież nikogo, kto by nienawidził człowieka, który go chwali.
— Jeśli jednak — powiedział Sokrates — oskarżę cię również o to, że zachwycając się kimś jesteś także, życzliwie do niego usposobiony, czy nie uznasz tego za oszczerstwo z mej strony?
— Wprost przeciwnie — odpowiedział Kritobulos — sam przecież czuję, że budzi się we mnie życzliwość do ludzi, kiedy spostrzegam, że są także dla mnie życzliwi.
— Więc to już pewne — stwierdził Sokrates — że mi pozwalasz mówić o sobie przed ludźmi, których przyjaźń zechcesz pozyskać. Gdybyś mi jednak jeszcze dodatkowo pozwolił opowiadać, że jesteś uczynny dla przyjaciół, że się z niczego tak bardzo nie cieszysz, jak z posiadania dobrych przyjaciół, że z pięknych uczynków przyjaciół nie mniej jesteś dumny niż z własnych, że z dóbr przyjaciół radujesz się nie mniej niż
ze swoich własnych, że nie szczędzisz troski i trudów, aby dopomóc przyjaciołom w ich zdobywaniu, i że wreszcie rozumiesz, że mężczyzna nie powinien dać się prześcignąć swym przyjaciołom w świadczeniu dobrodziejstw, wrogom — w czynieniu krzywdy, wtedy dopiero miałbym całkowitą pewność, że dopomogę ci w zdobywaniu dobrych przyjaciół.
— Po co mi to właściwie wszystko wyliczasz — 36 zapytał Kritobulos — jak gdyby nie zależało to wyłącznie od ciebie, abyś mówił o mnie, co ci się podoba?
— Na Zeusa, nie zależy to wcale ode mnie, jak o tym swego czasu słyszałem z ust Aspazji1. Mówiła, że dobre swatki, jeżeli zgodnie z prawdą wychwalają zalety, wywierają przemożny wpływ na kojarzenie par małżeńskich. Ale dobre swatki nie chcą niczego fałszywie zachwalać, ponieważ wiedzą, że oszukane pary znienawidzą się nawzajem, a jednocześnie znienawidzą i pośredniczki. Otóż ja osobiście sądzę, że taka nienawiść jest w pełni uzasadniona, i dlatego uważam, że nie wolno mi niczego w tobie zachwalać, co by nie było zgodne z prawdą.
— Jak widzę — rzekł na to Kritobulos — jesteś 37 takim mym przyjacielem, Sokratesie, że tylko w tym przypadku zechcesz mi pomóc w zdobywaniu przyjaciół, jeżeli ja sam w jakimś stopniu będę odpowiedni do tego. W przeciwnym razie nie zgodzisz się wypowiedzieć ani jednego zmyślonego słowa na moją korzyść.
— Jak ci się zdaje, mój Kritobulu? — odparł Sokrates. — Czy bardziej ci dopomogę, chwaląc nie istniejące w tobie zalety, niż gdy cię zachęcę, abyś
Aspazja z Miletu — słynna z urody i erudycji hetera, druga żona Pery kiesa.