współczesne jako coś, co chce być prawdą. To, co zdawało się jedynie rekonstrukcją minionego sensu, stapia się z tym, co przemawia do nas bezpośrednio jako prawda. Samo wiedza świadomości historycznej musi uwzględnić ową współczesność przeszłości jako problem dialektyczny. Poznanie dziejów nie polega nigdy wyłącznie na ich uprzytomnieniu. Ale także rozumienie nie jest tylko rekonstrukcją jakiejś struktury sensu, świadomym wykładem nieświadomego wytworu. Rozumieć się wzajemnie to rozumieć się w jakiejś sprawie. Rozumieć przeszłość to - odpowiednio — słyszeć, co chce nam ona powiedzieć jako prawdę. Prymat pytania wobec wypowiedzi oznacza w hermeneutyce, że każde pytanie, które rozumiemy, zadajemy sami. Stopienie horyzontu teraźniejszości i horyzontu przeszłości to sprawa historycznych nauk humanistycznych. Ale zajmując się tą sprawą, nauki humanistyczne czynią to tylko, co my już czynimy, po prostu istniejąc.
Jeśli posługuję się tu pojęciem współczesności, to po to, aby umożliwić takie zastosowanie tego pojęcia, jakie sugeruje Kierkegaard. Kierkegaard określał prawdę chrześcijańskiego przesłania jako „współczesność”, właściwe zadanie chrześcijanina zaś widział w dążeniu do takiej współczesności, która by znosiła wszelki dystans historyczny. To, co Kierkegaard ze względów teologicznych ubierał w formę paradoksu, jest wszak ze swej istoty czymś ważnym dla całego naszego stosunku do przekazu i przeszłości. Sądzę, że język dokonuje stałej syntezy horyzontu przeszłości i horyzontu teraźniejszości. Rozumiemy się nawzajem, kiedy ze sobą rozmawiamy, kiedy nie możemy się dogadać, a przecież w końcu przez użycie słów przedkładamy sobie wzajemnie wypowiedziane tymi słowami rzeczy. Język ma swoją własną dziejowość. Każdy z nas ma swój własny język. Dwoje ludzi, którzy dzielą ze sobą życie, ma swój język. Nie ma problemu jednego, wspólnego dla wszystkich języka, jest tylko cudowność faktu, że jakkolwiek każdy z nas ma odmienny język, możemy rozumieć się nawzajem ponad granicami indywidualności,
narodów i czasów. A zarazem rzeczy, o których mówimy, przedstawiają się nam, gdy o nich mówimy, jako coś wspólnego. Jaka jest rzecz, wychodzi to na jaw niejako dopiero wtedy, gdy o tym mówimy. To, co nazywamy prawdą, otwartość, nieskrytość rzeczy, ma tedy swoją własną czasowość i swoją własną dziejowość. W trakcie wszystkich zabiegów o prawdę spostrzegamy ze zdumieniem, że nie możemy powiedzieć prawdy, nie zwracając się do kogoś i nie odpowiadając komuś, a przeto bez wspólnoty uzyskanego porozumienia.. Ale najbardziej zdumiewające w istocie języka i rozmowy jest to, że kiedy z kimś o czymś rozmawiam, nie jestem wcale związany tym, co sądzę, że nikt z nas nie obejmuje swoim sądem całej prawdy, ale że niejako cała prawda obejmuje nas obu, w tym, co każdy z osobna sądzi. Hermeneutyka na miarę naszej dziejowej egzystencji miałaby za zadanie rozwinąć te związki sensu języka i rozmowy, które rozgrywają się ponad nami.
Przełożyła Małgorzata Łukasiewicz