zinstrumentalizować. Powie o tym kiedyś Świętochowski, że nie marzenia chciał rugować, lecz złudzenia31.
Tłumaczem nieuludnych marzeń na język społecznej praktyki miała bvć inteligencja. Inteligencja definiowana przez pozytywistów przeważnie jako kategoria nie socjologiczna. Prawda, ideologowie postępu troszczyli się — jak widzieliśmy — o byt wykształconych sprzedawców umiejętności, z nimi najbliżej się utożsamiali. Ale w deklaracjach programowych i nawet w felietonach Posła Prawdy znikały na ogół wyróżniki klasowo-ekonomiczne:inteligencją określa* pa była nie przez swoją kondycję, lecz przez swoją misję. Misję podwójną, bo spełnianą zarazem w dziele przekształcania świadomości i etyki społecznej i w dziele przekształcania warunków życia samego. Pospolicie teay pisało się —"aż po koniec wieku, i później jeszcze —
0 inteligencji jako umysłowej awangardzie stającej „na czele duchowych interesów ogółu”, jako sile twórczej, co idzie przed narodem, bierze na siebie odpowiedzialność za los wspólny, jest — albo ma być — „dźwignią postępowego rozwoju”32: Była więc inteligencja „klasą myślącą.i czującą”, wpisywali się do niej — na mocy tautologi-cznej definicji — ci co się „zastanawiają nad sobą”, co mają „samo-wiedzę” . Była i ona zakonem, który zastąpić miał anachroniczny zakon szlachecki i ..nieobecna” arystokracig_j dlatego musiałsTbyćbd szlachty^od.kościoła, od klas właścicielskich niezależną i materialnie,
1 duchowo. Do takiej inteligencji należeć mógł ziemianin i wiejski nauczyciel, lekarz i felczer, bogaty kupiec i przymierający głodem studentTl każdjrznicti inogł do niej nie należeć. Skoro jednak ziemianin i kupiec z największym trudem przechodził przez ucho igielne doktryny społecznego obowiązku, to w końcu inteligencja „czująca i myśląca” składała się głównie z profesjonalistów. Nawiasem jednak godzi się zauważyć, że termin „inteligencja wiejska” przez parę dziesięcioleci oznaczał, nie tylko w prasie zachowawczej, wszystkich co na wsi nie chodzili za pługiem i umieli czytać i pisać: więc proboszcza, aptekarza i rządcę, nauczyciela i nawet organistę. Przede wszystkim
[A. Świętochowski], „Prtcz a marzeniami", „Prawda” 1881, nr 25.
(A. Świętochowski], Młodzi, „Przegląd Tygodniowy” 1872, s. 178; J. Jcleński, Małomiasuc z koma inteligencja i jej działalność społeczna, „Przegląd Tygodniowy” 1872, a. 217.
3 Pozytywizm i pozytywiści, „Niwa” r. 111,1873, i. 97; Zadania intcligcncyi naszej, „Przegląd Tygodniowy” 1880, a. 605; A. Świętochowski, Liberum veto, opr. S. Sandlcr i M- Brykalska, t. II, Warszawa 1976, i. 263. Zob. też M. Zahorska, Spór o inteligencję ta polskiej myśli społecznej do I wojny światowej, w: inteligencja polska pod zaborom, 288 pod red. R. Czepulit-Rattcnit, Warszawa 1978, s. 179-216.
jednak mieszkańców dworu, bo „inteligencja” to brzmiało nowocześniej niż „szlachta” i demokratyczniej niż ograniczone do wielkiej własności „obywatelstwo”.'
Od lat sześćdziesiątych zaczęło się to migotanie znaczeń, które wyrosło z programów pracy organicznej i które do dziś wywołuje gąszcz nieporozumień. Jedno pojęcie „inteligencji” przyzwyczailiśmy się byli nakładać na drugie, myląc powinność z bytem, zakon ze spolećzną kondycją. Sam rozrost zbiorowości pracowników umysłowych — wolnych zawodów, funkcjonariuszy publicznych i prywatnych, zawodowców nauki, literatury i sztuki — nie byl przecież niczym osobliwym dla krajów wschodniej Europy i nie łatwo też mimo usiłowań dowieść, że wykształcenie połączone z zawodowstwem tworzyło tu jakąś silniejszą niż gdzie indziej, ponadprofesjonalną spójnię. Jeżeli co było tu specyficzne, to właśnie inteligencja pojęta jako przewodniczka i misja, bo w tamtej części kontynentu, gdzie istniały swobody polityczne i gdzie byli obywatele, a nie cesarscy poddani, wytyczanie programów należało już do partii, zrzeszeń i ruchów społecznych, a ich realizowanie do parlamentów, rządów i samorządów.
Na barki inteligencji czującej i myślącej —■ i im bardziej czującej i myślącej, tym bardziej świadomej swojej bezsiły — kilkunastu zuchwałych młodych ludzi, którzy sami siebie mianowali „stronnictwem postępowym”, wkładało ciężkie brzemię odpowiedzialności, żądając od niej nie jednorazowej ofiary, lecz „wzbudzenia siły żywotnej w społeczności”, wytrwałej „pracy odrodzenia”1.
Pierwsze ogólnikowe drogowskazy tej pracy ustawiano jeszcze wedle zachodnich książek. Ale dość przeczytać słynny cykl programowy Świętochowskiego i Mikulskiego Praca u podstaw z roku 1873, by pojąć, że główną zasługą tej awangardy było nie tyle odkrywanie teorii cywilizacyjnego rozwoju, co odkrywanie polskiej nędzy. I w tym mieli swoich, nielicznych co prawda poprzedników. Po raz pierwszy jednak polska nędza stała się wyjściową przesłanką programu społecznego. Demokracja rewolucyjna żądała od warstw oświeconych miłości ludu, ofiary życia i przywilejów, wyzwolernTPolskiprzez wyzwolenie ujarzmionych feudalizmcm agrarnym sił ludowych. Były to wysokie ideały. Popowstaniowe pokolenie myślącej inteligencji
19 -jakiej cywilizacji
289
[A. Świętochowski], Dlaczego? „Przegląd Tygodniowy” 1872, l. 169; tegoż, Partykularyzm, „Przegląd Tygodniowy” 1876, i. 364.