mamy pilnować się ślepo i niewolniczo star.1 posady Kościoła 1 2. 2
Towiańczycy uznali, że „Kościół urzędowy” zatracił „pojęcie i tradycję słowa żywego” Wszak zwyciężyła w nim wszechwładnie „idea administratorska** oraz „duch szkolarski**. Autentyczną wiarę zastąpiły martwe formy. Księża, uznawszy się „filozofami**, schronili się w ,,księgi i teologię", zapominając, że „chrześcijaństwo nie jest umiejętnością, ale działaniem”, a więc sposobem życia, obligacją do walki ze złem, niewolą, z niemoralnością. Kościół głosząc „cześć dla dobra** pozostawił „świat w ręku zła** i ze złem się pogodził. Dlatego wszystko, co zdrowe, moralnie piękne i zdolne do postępu, znalazło się poza oficjalnym Kościołem i musi się przeciwstawiać jego władztwu. „Dzisiaj wołał namiętnie Mickiewicz — św. Sakrament tak jest w ręku księży, jak ojczyzna nasza w ręku Moskali** i wzywał braci, aby „pracę naszego ducha2' kończyli „jękiem ducha nad codziennym mordem, którego dopuszczają się na Zbawicielu kapłani niegodni2' •, oraz dawał wyraz radości, że oto wreszcie „Bóg pozwala nam odebrać to oboje [tj. sakramenty! ojczyznę —- A. 5.] z nieprawego posiadania2 .
Zatracenie żywej wiary, formalizm i skrajny konserwatyzm (ten ostatni wątek artykułowa! z całą mocą Mickiewicz, nadając towianistycz-nej krytyce radykalny akcent społeczny) doprowadziły do zupełnego rozłamu pomiędzy kurią rzymską a potrzebami nowego czasu, czyniąc z Kościoła instytucję anachroniczną. Kościół „w swym urzędowym języku” nie znajduje już nawet „wyrazów na oddanie poieć dzisiejszego świata". Dlatego autentyczne rozbudzenie religijnego ducha miało dokonać poza oficjalnym Kościołem i wbrew niemu
Wszystko — twierdza też MlcWewtc* — iKk jest w jęeyfcu nowoczesne, cokolwiek wyraża nowe potrzeby lub P°P<^* "V
dzieje zostało utworzone prze* świeckich . Wszak Idei postępu nadały obywatelstwo pisma Saint-Martina 1 Condorceta; pojęciu egzaltacja’* — doktryna Piotra Leroux; idei „intuicji" — filozofia Augusta Cieszkowskiego i Emersona1#. Te zaś pojęcia stały się „abecadłem nowej nauki'* powstałej z pragnienia, żeby „chrześcijaństwo wyrwać z kręgu ogólnikowych rozumowań... a wprowadzić w życie czynne*’, używotnić tedy, uzgadniając z „naglącymi" potrzebami nowej epoki".
Stara formuła chrystianizmu miała zostać dopełniona nową, wyższą formułą. Jest to „logiczna konieczność rozwoju chrześcijaństwa", dóęki której stanie ono wreszcie na „wysokości czasu'*. Ale „Kościół urzędowy", pozostając wyrazicielem epoki minionej i dawnego świa-ta* nie chce tej konieczności uznać. Spełnia słę ona przeto wbrew niemu, powołując do życia nowy Kościół. Ten zaś nowy Kościół Jest prawowiernym dziedzicem chrześcijańskiej przeszłości. „My — powiadał Mickiewicz, powołując się na Mistrza — nie jesteśmy gałęzią Kościoła, ale z pnia jego w górę tąż samą rdzenlą rośniemy... My nie jesteśmy zatoką ani odnogą, ale środkowym nurtem życia Kościoła". „Mistrz — pisał w innym miejscu — nie rozwiązuje zakonu, ale chce go dopełnić i trzecie piętro Kościoła wznosi”. Świadomość ciągłości, faktu, ii „my wyciągamy ekstrakt”, nie sprzeciwiała się więc poczuciu nowatorstwa. „Jesteśmy wołał Mickiewicz — nowym K^io\e.m. 1 w
swojej beżkompromiaowoścd JJT*
ganizacji roku
podzielone na „aiódemki", który™
to por. A
. Mickiewicz: Dzieła,
t. XI. s. 372—373.
8 MAM w Paryżu. Rkps 865.
A. Mickiewicz: Dzieła wszystkiej. XI # ^