rakteryzują się „wielką energią czynu". Jednakże ów stary naród chrześcijański nie pojął dotąd swoich treści wewnętrznych. Więcej nawet, od czasów Ludwika XIV jego duch uległ „rozsypaniu”. Stąd rewolucja jako kara za narodowe przewinienia. Stąd hekatomby krwi, które miały „oczyścić i podnieść narodowego ducha”. Rewolucja była więc „budzeniem” gotującym człowieka do przyjęcia prawdy; wezwaniem do tego, iżby życie narodowe „stanęło na posadzie chrześcijańskiej i z niej się podniosło”8. I właśnie w Rewolucji Francuskiej, u jej schyłku, gdy zło uległo przesileniu, zajaśniał „ogień nowej epoki”. Pojawił się Napoleon (ów — jak to powiadał To-wiański — „Jan Chrzciciel nowej epoki”) i „wstrząsnął świat w posadzie jego”. Napoleon, który zjednoczył „słowo boże z czynem, zatknął sztandar Chrystusa na polu polityki” 1 2.
Wspominaliśmy już o legendzie napoleońskiej. Dla ludzi czasu Towiańskiego Napoleon był na tyle blisko, aby działać bezpośrednio realnością swych czynów, i zarazem na tyle daleko, żeby przetwarzać się w mit. Dzieje Napoleona uzasadniały w ich oczach możliwość cudu w historii i Wiarę w kreującą rolę wielkiej osobistości. Olśniewając objawieniem potęgi, świadczyły, iż możliwa jest totalna przemiana świata, tego wszystkiego, co w świetle rozsądku zdaje się ostatecznie utrwa-loner „Chrystus dał światu ruch miłości, Napoleon objawił mu ruch mocy” i ukazał drogę do czynu. „Przez komunię z duchem Napoleona — mówił Mickiewicz, interpretując nauVi Mistrza — ustaje nasze służenie Sprawie przez rozmyślania samotne, przez wewnę-
trzną pracę nad sobą, a zaczyna się modlitwa czynu . Napoleon zatem — parafrazując Słowackiego — ukazał „jednobramną drogę czynu”. Ale też stał się zaledwie „poprzednikiem” nowej epoki, jej „jutrzenką” i prologiem. Nie dopełniwszy swoich przeznaczeń poniósł klęskę8. Teraz jego duch, unosząc się ponad ziemią, oczekuje męża, który podejmie jego dzieło i stanie się egzekutorem jego ideowego testamentu. Oczekuje, iżby z nim się połączyć i wspierać, a poprzez jego czyny zrealizować to, czego sam nie dopełnił. Tym zaś mężem nie będzie już Francuz. Albowiem „zaród nowej idei”, którą Napoleon „postawił w duchu francuskim”, uległ zapoznaniu, a Francja zdradziła jego ideały. Ten nowy mąż wywodzi się z narodu innego. Jest nim Towiański. On, który nie jest już „świtem”, jak niegdyś Chrystus, ani tylko „jutrzenką”, jak Napoleon, lecz samym „słońcem”.
Mistrz wywodzi się z narodu, który wkracza na arenę dziejów, z ludów „które dotąd były w dziecięcym wieku”. Są to jednak ludy szczególne. Charakteryzuje je „skarb prostoty”, „gorącość duszy”, „iskra Chrystusowa”. Są to ludy, które chrześcijaństwo, ten skarb swój wewnętrzny, przechowywały w czystości cierpienia. O tym świadczy właśnie cała ich przeszłość. Ale ludy te — w przeciwieństwie do Francuzów, u których zdolności do czynu nie towarzyszyła powaga i głębia życia wewnętrznego — właściwego sobie duchowego bogactwa nie wyraziły dotąd jeszcze w życiu zewnętrznym, w praktyce, nie dostąpiły za-
,wlański 145
• A. Towiański: Pisma, t. III, Turyn 1882, s. 376
Kilka aktów i dokumentów odnoszących śie do działalności Andrzeja Towiańskiego, Rzym 1899 s. 188. --