LII II ŻYCIE
wała się, że przed otwarciem szkoły muszą podnieść swoje kwalifikacje, a przede wszystkim udoskonalić znajomość języków. Na podstawie zebranych referencji najodpowiedniejszym do tego miejscem wydawała się renomowana szkoła z internatem pani Heger w Brukseli, i do niej powinny się udać dwie (na razie) 1 starsze siostry. Emiły, rozumiejąc konieczność, zgodziła się i na to, choć każdy wyjazd z domu był dla niej wygnaniem, panna Branwell zaś, nieoceniona ciotka, która nieraz już dopomagała; | w finansowaniu rodzinnych eskapad, i tym razem nie odmówiła pożyczki. I tak rozpoczął się najbarwniejszy epizod ich życia. Po długich przygotowaniach i wstępnych pertraktacjach Charlotte i Emiły, eskortowane, jak przystoi, przez ojca rodziny (uszczęśliwionego tym nieoczekiwanym wypadem w szeroki świat), w towarzystwie udających się również do Brukseli przyjaciół, podróżując z trzydniową przerwą w Londynie pociągiem, statkiem a w Belgii dyliżansem (gdyż linia kolejowa była dopiero na ukończeniu), dotarły do Brukseli w tydzień po wyruszeniu z domu, 15 lutego 1842 r. W Londynie wielkim przeżyciem było dla nich zwiedzanie muzeów i galerii sztuki, gdzie Emiły, jak wspomina ich towarzyszka Mary Taylor, choć równic podniecona i zainteresowana jak Charlotte, „zdecydowanie nie poddawała się jej opiniom, wyrażając zawsze swoje własne zdanie” **.
Pensjonat pani Heger przewyższał znacznie podobne szkoły, znane siostrom w Anglii, nowoczesnością organizacji, poziomem nauki i mądrze pomyślanym codziennym komfortem życia uczennic; wiele angielskich rodzin posyłało tam córki, niezależnie od wieku, dla nauki od podstaw lub dla uzupełnienia wykształcenia, | Przyjęte bardzo życzliwie i otoczone należytą opieką siostry pobierały głównie lekcje francuskiego, niemieckiego, muzyki i rysunku (najważniejszych wówczas dla dziewcząt przedmiotów) u doskonałych nauczycieli. Na specjalną uwagę zasługuje tu postać pana Hegera, który głownie zajmował się nauczaniem
matematyki i retoryki w szkole męskiej, a w szkole swojej żony udzielał lekcji języka i literatury francuskiej. Podczas gdy Charlotte, zawsze spragniona ludzi i świata oraz zdobywania wiedzy, była w euforii, Emiły traktowała naukę przede wszystkim jako środek do wytyczonego przez nie celu, a także okazję do przezwyciężenia siebie i sprostania przyjętym na siebie obowiązkom; już wtedy jedną z jej dominujących cech był upór ipasja przezwyciężenia trudności. Być może chciała się też zrehabilitować we własnych oczach po nieudanym etapie w szkole Law Hill. Zawsze stroniąca od obcych, nawet w gronie znanych sobie ludzi, odczuwała dotkliwie przymus przebywania wśród cudzoziemców, a do tego katolików — fakt, który u każdego protestanta w owych czasach, nawet najbardziej liberalnego, wzmagał poczucie obcości. W rezultacie Charlotte nawiązała więcej kontaktów i zyskiwała sobie na ogół większą sympatię, za to Emiły, pomimo słabszej początkowo znajomości francuskiego, zrobiła ogromne postępy w nauce, pracując, wedle słów Charlotte „jak koń” i zyskując sobie pomimo swych „dziwactw” niesłychanie wysoką opinię u pana Hegera, któremu miała odwagę się przeciwstawić, podając w wątpliwość jego metody nauczania. Jej wypracowania francuskie (zamieszczone w całości, z poprawkami pana Hegera m.in. w biografii Winifred Gerin13) zdumiewają stopniem opanowania języka i swobodą stylu, a ich treść i argumentacja dają miarę oryginalności i siły jej umysłu. Również uzdolnienia muzyczne Emiły (wszystkie dzieci pana Bronte uczyły się w domu gry na fortepianie) znalazły wyraz w postępach ocenianych tak wysoko przez Hegerów, że wysunęli propozycję przedłużenia pobytu obu sióstr na następne półrocze, w którym Charlotte mogłaby uczyć w ich szkole angielskiego, Emiły zaś — muzyki, pobierając równocześnie lekcje u najwybitniejszego w Belgii pedagoga-muzyka. O jej postępach w rysunku, świad-
t)
W. Gerin* ap. ci/.* $. 266—274.