LJV II ŻYCIE
czących o prawdziwym talencie, mówi z kolei wspomnienie jednej i ze starszych uczennic w szkole pani Hegcr.
Jednocześnie oryginalność i wewnętrzna niezależność Emily, jej nieustępliwość w odcinaniu się od opinii otoczenia i ogólnie przyjętych sądów i przesądów zyskiwały jej opinię zdeklarowanej i dziwaczki, milczącej i nieokrzesanej gdyż wolała milczeć niż prowadzić nieciekawe rozmowy z obcymi ludźmi — źle, a nawet śmiesznie ubranej, na przekór panującym gustom i modzie.
Możliwość kontynuowania nauki bez żadnych opłat, w zamian za udzielanie lekcji, była tak kusząca, że nawet Emily dała się namówić na przedłużenie pobytu. Lecz już na początku listopada, gdy wszystko układało się pomyślnie, przyszła nagle wiadomość z domu wzywająca je do przyjazdu z powodu poważnej choroby ciotki, a zaraz po tym — wiadomość o jej śmierci. Przerażone i wstrząśnięte, serdecznie zapraszane' ifo powrotu przez panią Hegcr, Charlotte i Emily wyruszyły do domu. Czekały tam na nie dalsze zmartwienia. Prócz ojca zastały w Haworth także Branwcł* la, który, jak się okazało, niedługo po ich wyjeździć (tej wiadomości rodzina im oszczędziła) został dyscyplinarnie zwolniony z pracy za niedopatrzenie nadużycia, popełnionego przez jednego z podwładnych, Prawie oszalały z rozpaczy po kolejnej, tym razem dt facto niezawinionej klęsce, Branwelł z trudem dochodził I do siebie i pomocą wiernego przyjaciela rodziny, młodego wikarego pana Bronie, nieocenionego i ulubionego przez wszystkich Williama Weighunana, gdy zwaliły się na niego nowe, całkiem nieoczekiwane ciosy: Weightman zapadł na cholerą i w krótkim czasie zmarł (ta epidemia zabrała wówczas w Brukseli ich przyjaciółkę Marthę Taylor, siostrę Mary), a zaraz po pogrzebie Weighunana zachorowała—i niebawem zmarła — ciotka, panna Branwelł. Z niezwykłym oddaniem Branwelł pielęgnował w chorobie przyjaciela i ciotkę i był bezradnym świadkiem ich cierpień i śmierci — sam jeden, bowiem nawet Annę nie zdążyła przybyć w porę.
W tej sytuacji stało się oczywiste, że przynajmniej jedna z sióstr musi zająć się domem i nie było żadnych wątpliwości, która się do tego najlepiej nadaje. Dla Emily, przy całym tragizmie sytuacji, było to wyzwolenie i powrót do jedynego życia, jakie jej w tej chwili odpowiadało. Energiczna i zorganizowana, szybko objęła ster gospodarstwa, a pierwszym aktem jej rządów było sprowadzenie z powrotem do domu mocno już wiekowej Tabithy, która przed trzema laty musiała jednak odejść mimo żalu całego rodzeństwa. Emily czuła się na siłach zastąpić Tabby w cięższych robotach, a w zamian za to miała w domu przyjazną duszę i mogła znów słuchać jgj opowiadań o wiejskim życiu, obyczajach i przesądach, i o niezwykłych a strasznych wydarzeniach — opowieści, które uwielbiała i które wydatnie przyczyniły się do genialnego oddania przez nią kolorytu lokalnego w Wichrowych Wzgórzach. Zresztą wiele podobnych historii słyszała również od ojca. Ten bystry i rozumiejący życie pastor z chłopskiej rodziny, obdarzony wybitnym poczuciem humoru i wrażliwy na uroki folkloru, doskonale porozumiewał się ze swymi parafianami, i lubił powtarzać dzieciom co celniejsze z zasłyszanych opowiadań starych wieśniaków.
Od obowiązku zarabiania na życie na razie Emily czuła się zwolniona, gdyż surowa, ale kochająca ciotka pozostawiła dla siostrzenic w spadku sumkę jak na ich standardy (i na owe czasy) dość znaczną — około trzysta pięćdziesiąt funtów na każdą. Branwelł jako mężczyzna, a więc zdolny do zarabiania na siebie, nie otrzymał nic — zresztą nieraz już korzystał z pomocy ciotki. Charakterystyczny dla Emily, łączącej w sobie pozornie sprzeczne cechy, jest fakt, że właśnie ona zajęła się, z dobrym skutkiem, sprawą lokaty ich nieoczekiwanych bogactw, zakupując akcje rokującego nadzieje przedsiębiorstwa kolei.
W bezpiecznym schronieniu rodzinnego domu Emily umiała doskonalę pogodzie przyziemne zajęcia, nawet ciężkie, przy gospodarstwie, z nauką i z twórczością poetycką. Jedna z naj-