powinieneś przyjść do jego biura, żeby cię uznał za osobę punktualną? Weterani handlu na rynku niemieckim są zgodni co do tego, że ża pięć dziewiąta to najwłaściwsza pora.
Przybycie tam dokładnie o dziewiątej byłoby oczywiście z formalnego punktu widzenia do zaakceptowania, ale pojawienie się pięć minut przed czasem pokaże, że podzielasz obsesję klienta na tle punktualności.
Najgorszą jednak rzeczą byłoby przyjść za późno. Spóźnialstwo świadczy o niezdyscyplinowaniu. Niektórzy Niemcy sądzą, że jeśli spóźniasz się dziesięć minut na spotkanie, to równie dobrze możesz się spóźnić dziesięć tygodni z dostawą. Punktlichkeit i Zuverlafiigkeit (niezawodność, wiarygodność) są pojęciami ściśle ze sobą powiązanymi w tej najbardziej monochronicznej z wszystkich kultur na świecie.
Powiedzmy, że następne spotkanie w sprawie sprzedaży swoich towarów masz w Monachium. Dość bezceremonialni Bawarczycy są mniej wyczuleni na punkcie czasu, tak że możesz przyjść dokładnie o czasie — a zapewne nawet spóźnić się dwie minuty — bez pogrzebania szans na zawarcie kontraktu. Ponadto możesz być pewny, że twój tutejszy kontrahent będzie punktualny.
Kiedy przeskoczysz Alpy na spotkanie w Mediolanie, reguły się zmieniają. Zegar zaczyna bić wolniej. Tutaj twój klient albo znajomy może się zjawić mniej więcej dziesięć minut później i nie czuć się zobowiązany do przeproszenia. W trakcie podróży na południe Włoch spostrzeżesz, że terminy stają się coraz bardziej płynne. W słonecznym Rzymie twój kontrahent prawdopodobnie wbiegnie w podskokach pół godziny po umówionym terminie i powita cię tak, jak gdyby nic się nie stało.
W tym miejscu uczestnicy naszych seminariów zwykle zadają pytanie: „Ale co ze słynnym porzekadłem «W Rzymie czyń jak rzymianie))?1. Czyż nie oznacza ono, zę na przykład we Włoszech my również możemy być zwolnieni z punktualności?”.
W biznesie międzynarodowym rzeczy pę tak nie mają. Jeśli jesteś eksporterem, to praktyczną zasadę „W Rzymie...” przebija przywoływana już zasada wyższego rzędu, mianowicie: „Sprzedawca musi okazać respekt nabywcy”. Bycie gdzieś o czasie to najlepszy sposób okazania respektu — nawet w kulturze połichronicznej.
Polichroniczne podejście do czasu staje się coraz bardziej wyraźne, gdy posuwamy się dalej na południe. Gdy dotrzemy do Neapolu, 45-minutowe spóźnienie jest traktowane jako „żadna sprawa”. A potem oczywiście mamy Sycylię. Zdaniem moich przyjaciół z Florencji — jeśli sycylijscy rozmówcy w ogóle pojawią się w dniu spotkania, to mogą być uważani za punktualnych!
Ten odrobinę przesadzony przykład z Europy został przytoczony po to, by ukazać kontrast między ceniącymi punktualność kulturami spotykanymi głównie w umiarkowanych szerokościach geograficznych a mającymi elastyczny stosunek do czasu kulturami zamieszkującymi przede wszystkim w gorętszym klimacie. Z jakichś powodów im bliżej równika, tym zegar zdaje się bić wolniej.
Teraz, drogi Czytelniku, chciałbym przeprowadzić mały quiz: czy, Twoim zdaniem, w przykładzie o podziale Europy na północ i południe deprecjonowałem Włochów, krytykując ich brak punktualności? Jeśli odniosłeś takie wrażenie, to prawdopodobnie wychowałeś się w kulturze monochronicznej, w której punktualność, ścisłe przestrzeganie harmonogramów, niezmienianie porządku obrad, dotrzymywanie raz ustalonych terminów i nieprzerywanie posiedzeń są ważnymi cnotami.
Jeśli zaś nie uważasz, że krytykowałem południowców, to zapewne wyrosłeś w kulturze połichronicznej, to znaczy w społeczeństwie, w którym ludzie zużywają mniej czasu na patrzenie na zegarek, a więcej poświęcają go na stworzenie bliskich więzi międzyludzkich.
W kulturach polichronicznych biznesmen może się spóźnić na spotkanie dlatego, że musiał pomóc przyjacielowi bądź członkowi rodziny rozwiązać jakiś problem, albo dlatego, że poprzednie spotkanie skończyło się później, niż przewidywano. W kulturach tych bowiem niewybaczalną niegrzecznością jest zakończenie właśnie trwającego spotkania tylko dlatego, że zdarzyło się mieć wyznaczone inne.
Indonezyjczycy mają świetne określenie polichronicznego pojęcia czasu. Nazywają je jam karet, czyli „czas z gumy” — co oznacza giętki, rozciągliwy czas spotkań, realizacji harmonogramów i porządku obrad. Większość Indonezyjczyków przywiązuje o wiele większą wagę do więzi międzyludzkich niż do arbitralnie przecież wyznaczonych harmonogramów i nieprzekraczalnych terminów.
61
Odpowiednik polskiego przysłowia „Kiedy wlazłeś między wrony, musisz krakać jak i one”. Ze względu na kontekst w tym miejscu pozostawiam wersję angielską — przyp. tłum.