LXXVI ŚWIATOPOGLĄD PROZY SCHULZA W ŚWIECIE SPOŁECZNYM LXXVII
dekadencję własnego domu rodzinnego, stawał się więc jednocześnie piewcą „zmieniającego skórę” świata, a jego masochizm przeistaczał się z czysto prywatnej obsesji w symboliczny wyraz poddania historycznej konieczności. Pisał Sandauer:
Kiedy Ojciec pada na kolana przed pogromczynią hodowanych przez siebie fantastycznych ptaków, przyziemną Adelą, jest to nie tylko demonstracja masochisty. Jest to pokłon, jaki dziewiętnastowieczna poetyczność składa brutalnej rzeczowości nowych czasów; pokłon, jaki arkadyjskie dzieciństwo Schulza składa doświadczeniom jego lat męskich. Antyteza dwu światów zyskuje tu odcień chronologiczny, życie jego dzieli na dwie połowy kompleks, powstały w okresie dojrzewania28.
Krytyk przeciwstawia następnie „dziewiętnastowiecznemu imitacyjnemu realizmowi — twórczą fantastykę”, czyniąc Schulza wyznawcą nowej, dwudziestowiecznej estetyki, eksperymentatorem, badającym tworzywo sztuki, pośrednikiem między światami ducha i materii. Podobne zdanie wyrażało wielu badaczy, wedle których Schulz miał silnie rozwiniętą świadomość historyczną i zdawał sobie sprawę, że żyje na granicy epok. Szymański czyni go wprost antagonistą starego Jakuba29 — przynajmniej w jego literackim wcieleniu:
Przyroda w prozie Schulza występuje w stanie maksymalnego nasycenia witalnością. Jest to witalność barokowa, ostateczna, erupcja życia, które nie mieści się w swoich formach, rozsadza je. Do takiego obrazu stanu materii stosunek ojca i syna jest jednak bardzo różny. Dla ojca materia ta jest poświadczeniem, że deterministyczny ewolucjonizm prowadzi do rzeczywistości coraz doskonalszej, pełniejszej. Doskonałość świata polega na coraz dokładniejszym wypełnianiu go materią. [...] Dla ojca świat miał więc swą „konsystencję”, był światem spójnym, dla syna świat ten jest już bez formy, bez kształtu, jest magmą składającą się z szeregu atomów’0.
28 A. Sandauer, op. cit., s. 25-26.
29 Por. W.P. Szymański, op. cit., s. 602-610.
30 Tamże, s. 604-605.
Co charakterystyczne, krytycy nie dość dobitnie rozróżniają postacie literackie od rzeczywistych Schulzów — starego i młodego. Tymczasem rozróżnienie takie należałoby przeprowadzić, czym innym jest bowiem społeczna sytuacja i uwikłanie w historię pisarza i jego ojca, czym innym zaś — ich literacka replika. Mówiąc w wielkim skrócie: rodzina Schulzów żyła w świecie realnym, ewoluującym w nieprzewidzianym kierunku, zachodziły tam procesy nieodwracalne, a przy tym nie mające widocznego sensu czy wyższej, ponadnaturalnej sankcji. Bohaterowie opowiadań natomiast bytują, jak się rzekło, w czasie cyklicznym, a przez to uporządkowanym i powtarzalnym — stąd też kształt społecznych faktów i zdarzeń jest tam odmienny, układają się one w pewien możliwy do uchwycenia i odczytania wzór.
Jeśli coś zwraca uwagę w społecznym „świecie przedstawionym” u Schulza, to odebranie powagi i głębszego znaczenia wszelkim ruchom zbiorowym, zbiorowym uniesieniom. A może raczej: mają one istotny sens tylko przez uczestnictwo w jakimś odwiecznym cyklu społecznych zachowań. Ludność miasteczka autor chętnie nazywa „ludkiem”, „beztroskim ludem Baala” (.Noc wielkiego sezonu), czyni go niebacznym i skłonnym do zabawy. Nawet rewolucje (Wiosna, Sanatorium pod Klepsydrą) mają tam iście kabaretowy charakter i nie prowadzą do żadnych zmian. W istocie bowiem świat Schulza trwa w niezmiennej formie i wszelkie przewroty zdają się w nim jeno pozorem, wpisane są bowiem z góry w uniwersalny porządek. W ten sam porządek wpisują się też wybitne jednostki, takie jak stary Jakub, które swymi kacerskimi doktrynami i eksperymentami czynią wyłom w gmachu zasad, na których opiera się rzeczywistość. W samej rzeczy jednak i te'eksperymenty jawią się na koniec jako przedsięwzięcia nieszkodliwe z punktu widzenia Wyższego Lądu; w tym ostatnim przewidziane jest snadź miejsce zarówno na ortodoksję, jak i herezję, na legitymizm i rewolucję.
LXXIX
LXXVIII ŚWIATOPOGLĄD PROZY SCHULZA
Dlatego Józef może być jednocześnie „antagonistą” ojca — jako przedstawiciel młodego pokolenia — a przy tym spadkobiercą i kontynuatorem jego dzieła. Różnica między ojcem a synem nie wydaje się przeto tak wielka, jak o tym mniemał Sandauer czy Szymański: stary Jakub jest poetą w handlu i amatorskich eksperymentach naukowych, Józef — dzieckiem--artystą tout court, ale „kacerska doktryna” pasuje do obu zakresów tej działalności, a też — jak przyznają krytycy — można traktować ją jako literacki program samego Schulza. Świat więc przechodzi różne dramatyczne konwulsje, ale istnieje w nim powtarzalność struktur i zawsze jeszcze można bronić „straconej sprawy poezji”. Rozpatrując kwestię ciągłości i zmiany w Schulzowskiej wizji uniwersum, musimy natknąć się na problem dla pisarza bodaj najważniejszy, a mianowicie
(jna zagadnienie mitur^
~~Mityzacja rzeczywistości. Tytuł taki nosi najważniejszy z programowych tekstów Schulza; większość też spośród krytyków zajmujących się jego twórczością sprawie mitu poświęciła uwagę. Sam pisarz formułuje swe credo następująco:
Zapominamy u tym, operując potocznym słowem, że są to fragmenty dawnych i wiecznych historyj, że budujemy, jak barbarzyńcy, nasze domy z ułamków rzeźb i posągów bogów. Najtrzeźwiejsze nasze pojęcia i określenia są dalekimi pochodnymi mitów i dawnych historyj. Nic ma ani okruszyny wśród naszych idei, która by nie pochodziła z mitologii — nie była przeobrażoną, okaleczoną, przeistoczoną mitologią. [...] Dlatego wszelka poezja jest mitologizowaniem, dąży do odtworzenia mitów o świecie. Umilycznienie świata nie jest zakończone. Proces ten został tylko zahamowany przez rozwój wiedzy, zepchnięty w boczne koryto, gdzie żyje, nie rozumiejąc swego istotnego sensu. Ale i wiedza nie jest niczym innym, jak budowaniem mitu o świecie. gdyż mil leży już w samych elementach i poza mit nie możemy w ogóle wyjść. (Mityzacja rzeczywistości)
W swym pojmowaniu mitu Schulz zbliża się do Tomasza Manna (na którego powoływał się zresztą w liście otwartym do Witkacego). Mann z kolei poglądy swoje rozwinął sze-
M1TYZACJA RZECZYWISTOŚCI
rzej w obszernym prologu do Historii Jakubowych, pierwszego tomu biblijnej tetralogii Józef i jego bracia, a także w esejach i korespondencji, szczególnie w listach kierowanych do Karola Kerenyi31. Co ciekawe, teksty te powstały później i niezależnie od Schulzowskich opowiadań, co wskazuje na analogię raczej niż na zależność w stylu myślenia i — najprawdopodobniej — na wspólne lektury. Już sam fakt, że Mann, jak wiadomo, pisał swą tetralogię pod silnym wpływem Fausta Goethego — istnej „symfonii” mitologicznej — dać może sporo do myślenia, zwłaszcza że Schulza także można zaliczyć do pisarzy kręgu „faustycznego”. Niewykluczone też, że znał Schulz pisma niemieckich mitografów.. i badaczy kultury z XIX wieku, np. Johanna Jakoba Bachofena, którego Mann cenił. W każdym razie pomysły obydwu pisarzy są zadziwiająco zbieżne, choć ich typ wyobraźni i żywioł narracyjny różnią się znacznie.
Koncepcję mitu, o którą nam tu chodzi, streścić można następująco: otóż, mit jest pewną historią, fabułą, której początki gubią się w pomroce^fetejów; tradycja motywow mitycznych „nie ma dna", tzn. szukając ich źródeł możemy cofać ste w czasie w nieskończoność. Historia ta jęst pewnastrukturą o względnie stałym' porządku wewnętrznych relacji, ale o wymiennych elementach clzięki Czemu mitlnoże funkcjonować w różnych czasach jjęuk. turach, angażować rozmaitych „bohaterów", zachowując ‘ćźeśrue swą tożsamość, Schulz pisał o ..masKach’’, lakmu ‘ wnęifzne kształty przedmiotów dla ukrytej w nich istoty, podobną rolę też pełnić miały mitologiczne kostiumy, w jakich występują jego bohaterowie i elementy świata przedstawionego — kostiumy zresztą z różnych epok i kulturowych tradycji. Dla Manna członkowie wspólnot pierwotnych, nie znających przekazów pisanych, nie mają jeszcze właściwego nam poczucia historyczno-
3i Por. Mythology and Hunumism. The Correspondence of Thomas Mann and Karl Kerenyi; transl. from the German by A. Gelley, Ithaca and London 1975.