9
1
LXIV ŚWIATOPOGLĄD PROZY SCHULZA
łecznej czy zawodowej mało go zapewne obchodzi, a snute w Ojczyźnie marzenia o dyrygenckim pulpicie w filharmonii to tylko próba przezwyciężenia poczucia samotności i alienacji, wyraz potrzeby uznania czy bezpieczeństwa. Kim więc jest lub chciałby być Józef? Można powiedzieć, iż przede wszystkim — filozofem i artystą (te dwie funkcje łączą się zresztą nierozdzielnie). Nic poniżej tego postulatu nie zdaje się być godnym mężczyzny, a raczej: żadne z jego życiowych zajęć nie jest istotne, jeśli nie opromienia go filozoficzna refleksja i artystyczna pasja twórcza.
„Filozofowanie” Józefa rozpoczyna się osobliwie, w większości opowiadań jest on bowiem dzieckiem bądź dorastającym chłopcem. Czym się więc zajmuje? Zrazu tylko przygląda się światu, który jest dlań szeregiem olśnień. Banalne zdarzenia i obrazy małomiasteczkowej rzeczywistości odciskają się w jego psychice z niezwykłą intensywnością, zmieniają w pełną zmysłowych doznań i emocji feerię, pobudzają do marzeń i snów na jawie. Przyjrzawszy się uważniej opisom tych przygód, odkryjemy w nich jakby dwie warstwy. W tle bytuje świat stanów rzeczy i zdarzeń ciągłych lub powtarzalnych: „W lipcu ojciec mój wyjeżdżał do wód” (Sierpień), „Już wówczas miasto nasze popadało coraz bardziej w chroniczną szarość zmierzchu” (Nawiedzenie), „Nadeszły żółte, pełne nudy dni zimowe” (Ptaki), „Tygodnie te stały pod znakiem dziwnej senności” (Manekiny) itd. Z tła tego, przynależnego do rzeczywistości cyklicznych przemian, wyodrębniają się niezmiernie wyraziście fakty i obrazy widziane jakby po raz pierwszy, otoczone świetlistą aurą rewelacji: Ojciec w paroksyzmach choroby, Tłuja na śmietniku, włóczęga kucający za potrzebą etc. Świat jest więc dla bohatera jednocześnie: maszynerią posiadającą swą uniwersalną logikę — i objawieniem, przydarzającym się „tylko raz”, produkowanym na jego (bohatera) osobisty użytek. W często cytowanym liście otwartym do Stanisława Ignacego Witkiewicza pisze Schulz:
ANTROPOLOGIA LXV
. Nie wiem, skąd w dzieciństwie dochodzimy do pewnych obrazów o rozstrzygającym dla nas znaczeniu. Grają one rolę tych nitek w roztworze, dokoła których krystalizuje się dla nas sens świata. [...]
Takie obrazy stanowią program, statuują żelazny kapitał ducha, dany nam bardzo wcześnie w formie przeczuć i na wpół świadomych doznań. Zdaje mi się, że cała reszta życia upływa nam na tym, by zinterpretować te wglądy, przełamać je w całej treści, którą zdobywamy, przeprowadzić przez całą rozpiętość intelektu, na jaką nas stać. Te wczesne obrazy wyznaczają artystom granice ich twórczości. Twórczość ich jest dedukcją z gotowych założeń. Nie odkrywają już potem nic nowego, uczą się tylko coraz lepiej rozumieć sekret powierzony im na wstępie i twórczość ich jest nieustanną egzegezą, komentarzem do lego jednego wersetu, który im był zadany. Zresztą sztuka nie rozwiązuje tego sekretu do końca. Pozostaje on nierozwikłany.
Wyznanie powyższe jest czymś więcej niż receptą na twórczość artystyczną; zawiera pewną koncepcję człowieka, zgodnie z którą po pierwsze: jednostka kształtuje si^ jako r>cr>hn'ł'r>g/; pod wpływem przeżyći doznan wczesnego dzie^TTwriigftdni glerUóznaułd uwe mają postać Ullfdźów o niejasnej symbolice;
jednak elementem konstruteyjnyńrJń^wduarńej' jednostkowej osobowości, tym samym stanowią pomost pomiędzy tym, co osobiste, a tym, co obiektywne i zewnętrzne; ;po czwarte: ży-Giowym-zadaniem jednostki-jest poznanie — siebie i świata, zrozumienie sensu własnej egzystencjiTco^lę dokemrje^Ópfzez „lekturę” obrazów - zn akó w; po piąte: bbrazów nie da się „wyjaśnić” na modłę dyskursywmą, są one symbolami w sensie, jaki temu słowu nadali symboliści, tzn. nie można ich znaczenia wyczerpać w procesie interpretacji^.
Wyjaśnienie obrazów, na których bazuje osobowość jednostki, jest niemożliwe przynajmniej z trzech powodów': bo powstały lub zostały wchłonięte przez pamięć w okresie, kiedy umysł dziecka nie dysponował jeszcze dyskursywnym językiem na ich opisanie, do tego residuum nie można więc się dostać przy pomocy pojęciowego instrumentarium wytworzonego w sferze kontaktów społecznych; bo jednostka nie potrafi
LXVI ŚWIATOPOGLĄD PROZY SCHULZA
od nich się zdystansować, jest przez nie ukształtowana, jest nimi, co oznacza także — iż treść symboliczna obejmuje to, co ciemne, dwuznaczne, zatajone nawet przed samym podmiotem przeżyć. To, co w obrazach istotne, wymyka się rozumowi, odsyła bowiem wprost do Tajemnicy Bytu. Nic dziwnego, że twórczość Schulza i jego antropologia filozoficzna tak przypadły do gustu Witkacemu: ten przecie także poszukiwał Tąiemnicy, dostępnej tylko za pośrednictwem metafizycznego przeżycia, wspartego emocjami artystycznej, filozoficznej czy religijnej natury, niesprowadzalnej zaś do potocznego życiowego sensu ani logicznego dyskursu20.
I jeśli nawet Witkacy zbyt bezceremonialnie wpisuje idee drohobyckiego pisarza w swoje kategorie filozoficzne, to generalna jego intuicja jest słuszna: poetyzacja, artystyczne opracowanie zwykłych zdarzeń ma zawsze u Schulza metafizyczny sens, jest formą komentarza do „zadanego wersetu”. Bohater opowiadań nie może nic sobie wyjaśnić pojęciowo, może tylko rozumieć i odczuwać analogie form i struktur, zatem do pierwiastkowych obrazów-objawień dopisuje następne, a fabułę własnego życia konfrontuje z mitologią. W ten sposób, niepostrzeżenie, egzegeza łączy się u niego z kreacją.
' f O idei twórczości mówi u Schulza przede wszystkim trzyczęściowy Traktat o manekinach, dzieło, od którego autor jakby trochę się dystansuje, wkładając je w usta starego Jakuba ojca bohatera. W istocie doktryna to „kacerska”, powiada bowiem Jakub, że przywilej stwarzania przysługuje nie tylko Bogu-De-miurgowi, lecz wszystkim istotom obdarzonym duchem. Tyle że Bóg stwarza na wieczność i „solidnie”, człowiek zaś kocha się w „tandecie”, a jego kreacje mają krótki żywot. Można to rozumieć tak. iż boskie kreatury nie znają rozdwojenia na materię i formę, byt przedmiotowy i sens, lub raczej: że to rozdwojenie
20 Por. S. 1. Witkiewicz, Twórczość literacka Brunona Schulza Iw:] Bez kompromisu, op. cii., s. 189-191.
ANTROPOLOGIA LXVII
narzucić im mogą jedynie ludzie-interpretatorzy. nie sięga ono jednak głębszej istoty; boska intencja wciela się w świat zmysłowy bezkonfliktowo. Inaczej z twórczością człowieka, która i jest zawsze walką idei z tworzywem. Boskie twory są same
z sobą identyczne, ludzkie zaś mają charakter znakowy, odsyłają zatem poza siebie, swą ograniczoność przeciwstawiają całośc/Byter są w samej swej istocie problematyczne, a także tajemnicze — bo nie wiadomo nigdy, ile w nich intencji kreatora, ile niepodległego „głosu materii”, ile wreszcie treści przemyconych bezwiednie bądź z nieświadomych sfer psychiki twórcy, bądź z osobowości odbiorcy-interpretatora.
IdeaJnynjorzy kładem na taki ludzki twór jest dla starego Jakuba [maneldgi — jako istota niepełna, skonstruowana do odgrywania jednej tylko roli, ufundowana na sprzeczności pomiędzy ideowym postulatem a materialną podstawą tworzywem. Takim „manekinem” jest nie tylko kukła, ale także — postać literacka, a Jakuba „kacerska doktryna” to — w ogólnych zarysach — teoria twórczości artystycznej. „Manekiny'"ii 'Schulza rozumieli i krytycy zazwyczaj dosłownie, był to zresztą dość popularny
w owych czasach -notyw literacki (by W' pomnieć choćby Bal manekinów Brunona Jasieńskiego czy szer g utworów wierszem i prozą Debory Vogel). Mało kto spośród odbiorców zwrócił uwagę, że twórca Sklepów cynamonowych nadaje temu słowu sens znacznie szerszy, metaforyczny:
— Nie o tych nieporozumieniach ucieleśnionych, nie o tych smutnych parodiach, moje panie, owocach prostackiej i wulgarnej niepowściągliwości — chciałem mówić, zapowiadając mą rzec/, o manekinach. Miałem na myśli coś innego.
Tu ojciec mój zaczął budować przed naszymi oczyma obraz, tej wymarzonej przez niego aeiu ratio aequi\>oca. jakiegoś pokolenia istot na t wpoi tylko organicznych, jakiejś pseudowegctacji i pseudo fauny, rezultatów
fantastycznej fermentacji materii.
Były to twory podobne z pozoru do istot żywych, do kręgowców, skorupiaków, członkonogów, lecz pozor ten mylił. Były to w istocie istoty amorfne, bez wewnętrznej slrukiury, płody imitatywnej tendencji matę-