XIV BIOGRAFIA ŻYCIE PUBLICZNE XV
nań za życia skąpo. W każdym razie jednak wizyta u Natkow- v skiej otworzyła przed nim drzwi do warszawskich środowisk literacko-artystycznych, a po ukazaniu się pierwszej książki stał się człowiekiem znanym. Kontakt z Nałkowską miał w sobie — przynajmniej z początku — pewną nutę erotyczną, jako że wielka dama literatury międzywojennej w fascynacje młodymi pisarzami, którym matkowała, angażowała się zazwyczaj całością swej osoby. I Schulzowi więc w osobistych Dziennikach poświęciła słowa tchnące czymś więcej niż zwykłą przyjaźnią5. Schulz odwzajemniał się głębokim podziwem i adoracją. Jeśli nawet nazwiemy to „romansem”, to trwał on krótko. W tym czasie twórca Sklepów bywał w Warszawie częściej, wchodząc w środowisko pisarzy i krytyków. Jego przyjaciółmi czy znajomymi stali się — nieco młodsi od niego — literaci z pokolenia, które debiutowało w latach trzydziestych: Tadeusz Breza, Witold Gombrowicz, Kazimierz Truchanowski, korespondował z młodym, dobrze się zapowiadającym krytykiem, Andrzejem Pleśniewiczem, odnowił swe związki z Witkacym. Z drugiej strony pociągało go także środowisko żydowskich twórców i intelektualistów ze Lwowa — środowisko, które potem wojna i eksterminacja hitlerowska praktycznie unicestwiły. Nie zawsze zresztą docenia się fakt, że Schulz znajdował się wtrójkącie oddziaływań trzech knlpir- polskiej żydowskie! 1 niemieckiej, -które W mm współdziałały wodni* i bjfto-
rycznej tragedii, rzucającej przeciw sobie narody.
Debiut drohóbyckiego autora przyjęty został barazó dobrze przez wielu wybitnych krytyków i pisarzy, takich jak Leon Piwiński, Tadeusz Breza, Stanisław Ignacy Witkiewicz, Zofia Nałkowska czy Julian TUwim, Antoni Słonimski i Adolf No-waczyński, którzy w 1935r. wysunęli Sklepy cynamonowe do nagrody „Wiadomości Literackich”. Nie brakowało też jednak
5 Z. Nałkowska, Z „Dzienników". Bruno Schulz, wybór, wstęp i oprać. H. Kirchner, „Twórczość” 1974, nr 12.
od razu sądów krytycznych lub nawet skrajnie napastliwych — głównie ze strony prasy prawicowej i lewicowej, zjednoczonych, podobnie jak to miało być w ocenie Ferdydurke Gombrowicza, w potępieniu dla awangardowej, indywidualistycznej wizji świata, nie dającej się wyzyskać dla politycznych, agitacyjnych celów.
Schulz tedy — dotychczas człowiek prywatny, nikomu niemal nie znany — stał się nagle ośrodkiem krytycznych kampanii, obiektem bezceremonialnych często sądów i napaści, co było dlań doświadczeniem nowym i bynajmniej nie pożądanym. Nic nie miał przecie w sobie ze światowca, wyżywającego się w sporach i polemikach. Zarazem jednak sukces literacki wymagał odeń „pójścia za ciosem”, zdyskontowania otwierających się możliwości, co oznaczało po prostu jak najszybsze pisanie nowych tekstów i wydawanie ich. Pisarz zdawał sobie z tego sprawę, ale presja psychiczna nie pomagała mu w pracy. W listach do przyjaciół narzekał, że czas marnuje na szkolne zajęcia. Dopiero w 1936 r. władze oświatowe dostrzegły jego literackie splendory, przyznały mu tytuł „profesora” i półroczny urlop na pracę twórczą; wykorzystał go Schulz na napisanie kilku opowiadań (Wiosna, Jesień, Republika marzeń) oraz szkiców i recenzji dla „Wiadomości Literackich”, „Skamandra”, „Pionu”, „Tygodnika Ilustrowanego” i „Studia”.
Literackie sukcesy nie szły u Schulza w parze z unormowaniem życia osobistego. W kwietniu 1931 umarła mu matka, na wiosnę 1933 r. poznał swą przyszłą narzeczoną, Józefinę Sze-lińską, aż do jej śmierci na własne życzenie kryptonimowaną w krajowych opracowaniach inicjałem J [...]. Józefina prędko stała się powiernicą Schulza i adresatką największego zbioru listów, jaki do kogokolwiek skierował (te listy także się, niestety, nie zachowały). W 1935 r. spędzili razem wakacje w Zakopanem, w towarzystwie Witkacego i Józefa Wittlina; zaczęli snuć plany małżeństwa i przeprowadzki do Warszawy, gdzie Józefina dostała pracę. Wymagało to jednak przezwyciężenia
XVI BIOGRAFIA ZYCIE PUBLICZNE XVII
ogromnych trudności natury urzędowej, związanych najpierw z przeprowadzeniem się do stolicy i zmianą pracy, a następnie
— z zawarciem ślubu. Narzeczona Schulza była katoliczką — on nie chciał przyjąć chrztu, choć wystąpił dla niej z gminy żydowskiej. To zmuszało ich do załatwiania formalności ślubnych według prawa niemieckiego, obowiązującego na terenie byłego zaboru pruskiego, fikcyjnego zameldowania gdzieś na Śląsku
— czyli całego szeregu skomplikowanych zabiegów, do których niezaradny życiowo pisarz nie był zdolny. Mimo wszystko starał się, błagał o pomoc przyjaciół, nawet wybrał się na trzy dni do Katowic — wszystko na próżno. Narzeczeni rozeszli się w r. 1937, a ta osobista klęska pozostawiła w duszy pisarza pustkę i nastrój rozpaczliwego osamotnienia.
Druga połowa lat trzydziestych to okres, kiedy Schulz próbował żyć na przekór swoim najgłębszym przyzwyczajeniom. Nierozerwalnym węzłem związany z Drohobyczem, starał się jeździć, nawiązywać nowe kontakty, poznawać świat i ludzi. Krótkotrwały flirt z grupą literacką Przedmieście skończył się na niczym: program neonaturalistów nie miał nic wspólnego z praktyką pisarską Schulza. W sierpniu 1936 r. autor Sklepów wybrał się z trzydniową wycieczką transatlantykiem „Kościuszko” do Sztokholmu; w 1937 r. napisał od razu po niemiecku opowiadanie Die Heimkehr (Powrót do domu), którym chciał otworzyć sobie drogę do wydawców zachodnich. Posłał je Tomaszowi Mannowi, rezydującemu wówczas jeszcze w Szwajcarii, nie wiadomo jednak nic o dalszych losach tej przesyłki. Wreszcie w lecie 1938 r. wybrał się do Paryża za namową przyjaciółki, pianistki Marii Rey-Chasin. Podbój Europy nie udał się: Schulz, zagubiony w wielkim mieście, nie nawiązał żadnych interesujących kontaktów. Pisał o tym do swej przyjaciółki, Romany Halpernowej:
Wytrwałem w Paryżu przeszło 3 tygodnie, mimo że już po I-ym tygodniu zdałem sobie sprawę, że nie zrealizuję mego programu tutejszego. Było naiwnością wyruszać w ten sposób co ja na podbój Paryża, który jest najbardziej ekskluzywnym, samowystarczalnym, zamkniętym miastem na świecie. Z moim przygotowaniem językowym nie mogłem marzyć o tym, żeby nawiązać jakiś kontakt i Francuzami Ambasada mc zajęła się mną zupełnie, nie mogę zupełnie i na przyszłość na nią liczyć. Prócz tego Paryż był pusty — wszystkie lepsze salony sztuki zamknięte. Nawiązałem wprawdzie stosunki z jednym marszandem przy ul. Faub. St. Honore, który mi chciał zrobić wystawę, ale potem sam wycofałem się z tego. Mimo to jestem zadowolony, żem był w Paryżu, widział tyle zdumiewających rzeczy, zobaczył raz z bliska, a nie za pośrednictwem reprodukcyj — sztukę wielkich epok — a w końcu, żem pozbył się pewnych złudzeń co do kariery światowej6.
Spełzły także na niczym próby wydania opowiadań Schulza w przekładach na języki obce. Jeszcze w 1936 r. pisarz starał się o publikację Sklepów cynamonowych w Austrii przez Mendla Neugróschla, znajomego Debory Vogel. Anschluss i uwięzienie Neugróschla położyły kres tym planom. W 1937 r. napisał do Schulza Georg Pinette, kuzyn znajomej Marii Rey-Chasin. z propozycją zainteresowania włoskich oficyn wydaniem Sklepów. Pisarz przesłał mu krótkie exposł dotyczące swej twórczości — i na tym rzecz się skończyła. W 1939 r. był w Warszawie znany włoski literat Massimo Bontempelli z zamiarem nawiązania kontaktu z Gombrowiczem i Schulzem, także i ta znajomość jednak do niczego konkretnego nie doprowadziła.
Nie udało się więc Schulzowi ani uporządkować swoich spraw osobistych, ani zrobić kariery europejskiej; nieco lepiej przedstawiała się jego sytuacja na polskiej scenie literackiej. W czasopismach warszawskich ukazywały się dość regularnie jego szkice o książkach i — rzadziej — opowiadania, a w 1936r. pewną sensację w środowiskach twórczych obudziła jego publiczna wymiana listów z Gombrowiczem na łamach „Studia”. Otóż Gombrowicz ogarnięty był pasją eksperymentowania na ludziach, wytrącania ich z sytuacji konwencjonal-
6 B. Schulz, fragment listu do Romany Halpernowej z 29 VIII 1938, w: Księga listów, zebrał, oprać., wstępem, przypisami i aneksem opatrzył J. Ficowski, Kraków 1975, s. 111-112.