Dwight Macdonald
Philosophy and Social Science”, New York 1941, nr 1), że refren w każdej popularnej piosence ma, bez wyjątku, tę samą ilość linii, a Mr. Seldes zauważa, że filmy Hollywoodu tnie się, stosując jednolite szybkie tempo, rzadko pokazując zdjęcie dłużej niż przez czterdzieści pięć sekund, co sprawia, że mają standardowy efekt, w przeciwieństwie do zmiennego tempa montażu filmów europejskich. Ten rodzaj standardyzacji oznacza, że zaczęto od świeżości i oryginalności, a następnie powtarza się to, aż staje się bezduszną rutyną — co zdarzyło się z Fredem Allenem, kiedy zaczął występować w radiu, może tutaj służyć za przykład. Kultura masowa bywa dobra tylko w jej samych początkach, kiedy „formuła” jeszcze nie zastygła, a do dzieła nie zabrali się łapigrosze, eksperci wydajności i badacze reakcji odbiorców. Wtedy jeszcze może przez chwilę mieć wartość prawdziwej sztuki ludowej. Ale ludowemu artyście brak dzisiaj kulturalnych korzeni i intelektualnej odporności (awangardowy artysta ma, biorąc względnie, więcej i jednego, i drugiego) i nie potrafi on oprzeć się naciskom masowej kultury. Jego smak szybko się psuje, poczucie granic własnego talentu ulega przyćmieniu, na co wskazuje choćby droga Disneya, od wesołej, wynalazczej Mickey Mouse i kreskówek Silly Symphony do wulgarno-pretensjonalnej Fantazji i nieudolnie--sentymentalnej Królewny Śnieżki, albo dzieje Westbrooka Pegle-ra, który z dobrego dziennikarza sportowego, o wyczuciu formy i mistrzowskim uchwycie satyrycznym, zmienił się we wrzaskliwego, rozgadanego bonzę polityka, jakim jest dzisiaj.
Jakiekolwiek cnoty posiada artysta ludowy, a posiada ich wiele, wytrwałość do nich nie należy. Ale wytrwałość jest podstawową cnotą dla kogoś, kto nie chce, aby zdusiła go rozlewająca się breja masowej kultury.
Clement Greenberg (1909-1994) — amerykański krytyk sztuki, patron eks-presjonizmu abstrakcyjnego. Publikował w pismach „Nation” i „The Partisan Review Wywarł wpływ na życie kulturalne końca lat trzydziestych, czterdziestych i pięćdziesiątych XX w.
Clement Greenberg
Jedna i ta sama cywilizacja wydaje równocześnie dwie tak różne rzeczy jak poemat T.S. Eliota i piosenkę z Tin-Pan Alley czy obraz Braque’a i okładkę „Saturday Evening Post”. Wszystkie cztery należą do zjawisk kultury, są najwyraźniej częściami tej samej kultury i wytworami tego samego społeczeństwa. Tutaj jednak zdaje się kończyć ich podobieństwo. Wiersz Eliota i wiersz Ed-die Guesta — jaka kulturalna perspektywa będzie dostatecznie szeroka, aby pozwolić nam ustalić coś mówiący związek pomiędzy nimi? Czy fakt, że taka rozbieżność w ramach jednej kulturalnej tradycji była i jest przyjmowana jako oczywista — czy ten fakt nie wskazuje, że rozbieżność należy do naturalnego porządku rzeczy? Czy też jest to coś najzupełniej nowego, właściwego naszej epoce?
Żeby dać odpowiedź, nie wystarczy zatrzymać się na estetyce. Należy, jak sądzę, zbadać dokładniej i z większą śmiałością niż dotychczas związek, jaki zachodzi pomiędzy doznaniem estetycznym danej — nie ogólnej —jednostki i historycznymi kontekstami, w których to doznanie miało miejsce. Co się stąd wyłoni, pozwoli odpowiedzieć i na postawione wyżej pytanie, i na inne, być może ważniejsze pytania.
Tytuł oryginału: Avant-Garde and Kitsch. Pierwodruk w: „Partisan Reader”,
1946.
37