w środki, jakich brakło poprzednim pokoleniom, a jakie dała im kultura zachodnio-europejska. Jej wielkie prądy znajdują echa i na naszej ziemi, ale niema tu naśladownictw ślepych. Duch polski po swojemu ujmuje wszelkie nowe hasła i zdobycze. Nie mącą one jego czystości, przeciwnie — dają mu nowe środki wypowiedzenia się. A chwila nadeszła, kiedy tego wypowiedzenia potrzebował i szukał. Zbyt wiele przeżył, zbyt wiele sił, uczuć i porywów rozpierało go, jak ciśnienie pary rozpiera ściany kotła. Świeżo przeżyty okres wielkiej poezji romantycznej podniecał jeszcze Psyche narodu i wyzwalał w niej nowe siły i potrzeby. Ale poezja — wyczerpana, zamilkła, pozostawiając po sobie pustkę. Zapełni ją malarstwo. Teraz ono dochodzi do głosu i w przeciągu lat pięciu dziesiątków brzmi jak olbrzymia wielostrunna harfa. Na wystawach międzynarodowych stwierdza wobec świata odrębność i potęgę niepożytą ducha polskiego, twórczego mimo więzy potrójnej niewoli.
Lecz wewnątrz kraju warunki zmieniły się mało w stosunku do okresu ubiegłego. Dopiero w naszych czasach budzi się jakie takie zainteresowanie sztuką, — wiek XIX tego nie znał. Jeszcze w 70-tych i 80-tych latach ze straszną goryczą stwierdza największy krytyk polski, Witkiewicz, absolutną obojętność ogółu polskiego na wszystko, co dotyczyło sztuki.1) Malarstwo nieproszone, nierozumiane, przedzierać się musiało przez gęsty las niechęci powszechnej, albo gorszej od niechęci — obojętności. To też pochód jego gęsto znaczy swój szlak ofiarami. Jak żołnierze na straconym okopie padają kolejno Grottger, Gierymski Aleksander, Podkowiński, Wyspiański, Wojtkiewicz a iluż innych mniej znanych, albo padłych w zaraniu życia twórczego!?... Jeszcze inni, nie znajdując w kraju chleba i wo-góle warunków istnienia i pracy — emigrują całkowicie, jak Straszyński, Kapliński, Chlebowski, Kwiatkowski, Siemiradzki, Szermen-towski, Bakałowicz jeden i drugi, Sandoz, Max Gierymski. — albo — częściowo, jak Brandt, Wierusz-Kowalski, Chełmoński, Aleksander Gierymski, Czachórski i iluż innych mniej znanych!
Dla tych powodów nie udało się wytworzyć w kraju ogniska artystycznego. Z dwóch miast, w których żyje garść artystów, mianowicie Warszawy i Krakowa, — tylko ostatni dzięki Matejce i Kossakowi, dzięki Akademji Sztuk Pięknych i potrosze zbiorom, dzięki pięknym zabytkom dawnego budownictwa — utrzymał jaką taką temperaturę. Z Warszawy — brak muzeów, wystaw poważniejszych.
') Patrz jego bojową książkę „Sztuka i krytyka u nas1-.
78