Ale to właśnie był wielki błąd C. G. Junga. Choć bowiem badacz ów ma niewątpliwą zasługę dostrzeżenia wewnątrz nieświadomości tego, co religijne, popełnił jednak zasadniczy błąd, polegający na ponownym zepchnięciu nieświadomości w dziedzinę id. Jung błędnie zlokalizował „nieuświadomionego Boga”. Umieścił nieświadomą religijność w sferze id, przypisał ją owej sferze. Dla religijności w sensie Junga ego było niejako niepoczytalne, niekompetentne; religijność nie leży w zasięgu odpowiedzialności i decyzji ego.
Według Junga „coś” jest we mnie religijne, ale to nie „ja” jestem wierzący, „coś” popycha mnie ku Bogu, ale to nie ja decyduję się co do Boga. U Junga bowiem nieświadoma religijność wiąże się z archetypami religijnymi, a więc z elementami nieświadomości archaicznej czy kolektywnej. Nieświadoma religijność ma u niego faktycznie niewiele wspólnego z osobistymi decyzjami człowieka, a jest raczej kolektywnym, „typowym”, mianowicie archetypowym procesem „w” człowieku. Sądzimy jednak, że właśnie religijność choćby dlatego nie może wypływać z żadnej nieświadomości kolektywnej, że należy do sfery decyzji osobistych, nawet najbardziej osobistych, do sfery ego. Owe decyzje mogą być wprawdzie z powodzeniem nieświadome, ale to wcale nie znaczy, że muszą one należeć do sfery popędów id.
Ale dla Junga i jego szkoły religijność nieświadoma jest czymś z istoty popędowym. H. Banzi-ger 1 2 wyjaśnia wprost: „Możemy mówić o popędzie religijnym, tak jak mówimy o popędzie płciowym czy popędzie agresji” (podkreślenie w oryginale!). Ale zapytajmy, co by to była za religijność, ku której bylibyśmy pociągani, jak do życia płciowego. Dziękujemy za religijność, którą mielibyśmy zawdzięczać „popędowi religijnemu”. Autentyczna religijność bowiem nie ma charakteru popędowego, lecz charakter decyzji; trwa, gdy ma ów charakter, a upada, gdy pojawia się po-pędowość. Religijność jest przecież albo czymś egzystencjalnym, albo zupełnie niczym.
Ale u Junga, tak jak u Freuda, nieświadomość^ także „religijna” nieświadomość, jest zawsze czymś, co determinuje osobę. Natomiast dla nas nieświadoma religijność, a nawet całkiem ogólnie — duchowa nieświadomość — jest bytem nieświadomym, który podejmuje decyzje, a nie bytem poddanym popędom płynącym z nieświadomości. Dla nas nieświadomość duchowa, a co dopiero nieświadoma religijność, a więc zwłaszcza „transcendentna nieświadomość”, nie jest nieświadomością determinującą, lecz egzystującą.
Jako taka należy w każdym razie do (nieświadomej) egzystencji duchowej, a nie do psychofizycznej faktyczności. Jung natomiast rozumie „przez archetypy strukturalną własność czy warunek swoisty dla psyche powiązanej jakoś z mózgiem”.3 Tym samym religijność staje się całkowicie sprawą ludzkiej struktury psychofizycznej, podczas gdy w istocie jest przecież sprawą nosiciela owej struktury, to znaczy duchowej osoby. Według Junga praobrazy religijne są bezosobowymi obrazami kolektywnej nieświadomości, które można po prostu odnaleźć, w mniej lub bardziej gotowej postaci, w nieświadomości indywidualnej; są więc owe praobrazy faktami psychicznymi, należącymi do faktyczności psychofizycznej, skąd wyłaniają się w sposób dowolny, by nie powie-
61
sto zbawczy płacz, płacz pogodzenia, którego na jawie nigdy nie mogłem przeżyć”.
„Schweizerische Zeitschrift fur Psychologie”, VI, 4 (1947), s. 281, 282.
C. G. Jung, Psychologie und Religicm.