LVI „ÓSMY DZIEŃ TYGODNIA", „NASTĘPNY DO RAJU", ..CMBNTARZE"
łowskiej. Bohaterowie Następnego do raju chcą wytargować od losu już tylko rzeczy podstawowe: powrót do normalnego życia i domu, kolejną szansę na zmianę sytuacji życiowej dzięki korzystnej inwestycji nielegalnie zarobionych pieniędzy lub raz jeszcze obdarzonej zaufaniem kobiecie. Równocześnie już zawczasu starają się wykpić i zagłuszyć te marzenia, są bowiem najgłębiej — i jak się okazuje — najsłuszniej przekonani o ich nieuchronnej klęsce. Pogłębia się też mizoginizm Hłaski:
— Wszystkie jesteście jednakowe — powiedział łapiąc z trudem oddech. — Moja matka była taką samą dziwką, moje siostry były takie same i ty jesteś taka sama. Wszystkim wam... patrzy z oczu; nawet na krzyżu widzicie nie Boga. a jego koniec... [...] Czego szukacie, czego pragniecie, ponure bydlęta? Eg nagłą cholerę rodzicie się wśród nas? Nylonowe zwierzęta...
Mimo pozorów wewnętrznej samowystarczalności i, dyktowanego najgorszymi doświadczeniami, unikania bliskości drugiego człowieka (bo, jak stwierdza Partyzant „Każdy drugi jest wrogiem”), bohaterowie Następnego... doznają też uczucia egzystencjalnej samotności. „Zrozumiałem, że człowiek zawsze, zawsze, zawsze jest sam. [...] nic nie potrafimy dla siebie zrobić...” — mówi Warszawiak w zakończeniu powieści.
Wspomniano wcześniej, że w Bazie Sokołowskiej język potoczny, gwara warszawska i środowiskowy żargon kierowców sąsiadują / podniosłym, publicystyczno-propagandowym stylem „zasadniczych rozmów” o komunizmie, etosie pracy w nowym ustroju, zmaganiach ludzi, budujących lepszą przyszłość, z własnymi słabościami. Jest to jednak, by tak rzec, sąsiedztwo nieantagonistyczne; kilka kodów językowych istnieje niejako obok siebie, niejednolitość językowa nie burzy tu zasadniczej jednolitości aksjologicznej. W Następnym do raju, podobnie jak w chronologicznie późniejszych niż Baza... opowiadaniach Pierwszego kroku h chmurach, zburzenie aksjologicznego ładu opisywanej rzeczywistości znajduje odbicie w języku bohaterów. Rzeczywistości sprofanowanych wartości odpowiada w Następnym... blużniersiwo, parodia i szydercza stylizacja w sferze
mowy. Brutalny, obsceniczny, nacechowany czarnym humorem, pełen cwaniackich aforyzmów język wiecznie poirytowanych, pijanych lub skacowanych „twardzieli”, służy im do wyrażania wszelkich emocji. Najpobożniejszym członkiem zespołu, nie rozstającym się z Biblią i najwięcej rozprawiającym o Bogu, jest deliryczny alkoholik Apostoł. Jego kompani bluźnią często i wymyślnie, sacrum demonstracyjnie styka się z profanum. Jedna ze scen Następnego..., opisująca wizytę w lesie inspektora z Centrali, przynosi znakomitą parodię języka oficjalnego — partyjnego żargonu inspektora, robociarskiego wariantu nowomowy, wykpionego przez wychwytującego fałsz tego języka kierowcę.
Bohaterowie Następnego do raju, sami niedoskonali i nie-piękni, żyją w strasznej rzeczywistości, której przyglądają się ze wstrętem; przymiotnik „wstrętny” pojawia się tu wiele razy („spocone dziewuchy we wstrętnych sukienkach", „[Zabawa] uśmiechnął się — triumfalnie i tak wstrętnie, że jego ostra twarz stała się nagle najohydniejsza w tłumie”). Szczególną wymowę ma tu opis pierwszomajowego święta, jednego z najważniejszych w socjalistycznym kalendarzu liturgicznym, tyle-kroć radośnie opiewanego w poezji i prozie socrealistycznej. /W opowiadaniu Hłaski staje się ono popisem fałszu i cynizmu oficjalnej propagandy, gloryfikującej szlachetny trud ludzi pracy, tu skonfrontowanej z desperacją i gniewem tychże ludzi pracy, pytających: „Więc nikt [...] nie dowie się naprawdę, co my, robotnicy, przeżyliśmy w naszym raju?' Doświadczenia bohaterów opowiadania podsumowuje Warszawiak stwierdzając w zakończeniu: „Nigdzie nie można uciec. Zamieniliśmy życie w tak wielki koncentrat, że nie potrzeba nawet drutów kolczastych i strażników, psów i karabinów maszynowych" — i to zdanie okazało się. zgodnie z relacją samego Hłaski, ostatek nym powodem odrzucenia Następnego do raju przez krajowe wydawnictwu.