XII
NA KARTACH »FREMDENBLATT«
7. konserwatywnym Słowem, ugodowym Krajem czy też mało niebezpiecznymi: Kurierem Warszawskim i ilustrowanym Światem. Debiut Rittnera jako pisarza niemieckiego przebiegł również bardzo „budująco", bo na kartach czasopisma Fremdenblalt, mającego za sobą kilkudziesięcioletnią tradycję, czytywanego przez wiedeńską arystokrację i koła wojskowe. Skoro się zważy, że było ono niejako organem Badeniego w czasie jego rządów wiedeńskich, łatwo pojąć, że nie było nic prostszego od nawiązania z nim współpracy literackiej ze strony syna ministra z popieranego przez redakcję gabinetu (mimo że nastąpiło to już po upadku premiera, bo w roku 1898).
Za jedyne śmielsze wystąpienie literackie młodego Rittnera uznać należy kontakt z krakowskim Życiem, do którego pisywał głównie za redakcji Ignacego Maciejowskiego i Artura Górskiego — za redakcji Przybyszewskiego ukazały się tylko dwa felietony. Prawda, sam autor korespondencji z Wiednia, podpisujący się pseudonimem Tomasz Czaszka, stwierdził w jednym ze swych felietonów niemieckich we fremdenblatt, że Życie „ani z początku, ani na końcu żadnego kierunku nie miało". Pozwalało sobie jednak mimo wszystko za czasów współpracy Rittnera na zupełnie niedwuznaczną ocenę działalności Badeniego:
Kłamliwym był bilans kraju, zrobiony przed czterema laty podczas wystawy [tj. w roku 1894, kiedy Badeni przyjmował w Galicji Franciszka Józefa — przyp. Z. R.)
kłamliwą apologia owoców samorządu. Staje tię to systemem, dla poparcia którego przychodzi bezustannie żandarm 1.
W felietonach z Życia trzeba też szukać świadectwa na to, że młody Rittner nie zdobył się wprawdzie na zerwanie ze światem, wśród którego wzrósł, potrafił jednak krytycznie się do niego ustosunkować. Kiedy więc w numerze 26 tego czasopisma z roku 1898 opisywał pochód kilkudziesięciu tysięcy dzieci przed Franciszkiem Józefem, dodawał z melancholią:
Były dzieci z dobrych i były dzieci z gorszych, a nawet z żadnych domów... Były różowe i były żółte, były proste i garbate dzieci... Ale każde z maleńkich miało coś w sercu, czego im zazdrościli starsi — zapai...
Taki błogosławiony, szczerozłoty i niewinny zapał który jeszcze nie jest w żadnej randze, nie wie, co ordery i nie wie, co awanse.
Tych właśnie uorderowanych starszych ocenił w innym felietonie, z następnego numeru Życia:
Wczoraj byłem tylko dlatego na Wystawie, żeby się pożegnać z widokiem toute Vienne2, nim się przeniesie na wieś. Widziałem ich wszystkich: — tych. co mają pieniądze, i tych, co udają, że je mają — widziałem tych, co mają antenatów, obok innych, którzy by ich bardzo mieć chcieli — widziałem wreszcie (bardzo mało) takich, co mają rozum — i zarazem (trochę więcej) tych. którzy by go z wieku i urzędu mieć powinni.
List lwowski, a»Życie* 1898. nr 26.
— całego Wiednia.