tycia, niż sądzili? Może on to właśnie chce nam teraz za-
komunikować? Może zamiast mówić: „Żegnajcie”, mówi-
„Nie pozwólcie mi odejść. Ratujcie mnie wszelkimi silami”?
Potem George wskazał na mnie.
- Cześć, George - powiedziałem. - Czołem, przyjacielu. To ja, David.
A gdy do niego podszedłem, chwycił mnie tak jak przedtem Betty i też ucałował w usta. Nie cuchnął śmiercią, nie poczułem mdlącego odoru ani w ogóle żadnego zapachu - tylko ciepły, bezwonny oddech, czystą woń istnienia, I dotknięcie spieczonych warg. Ucałowaliśmy się z Geor-ge’em po raz pierwszy w życiu. Stęknął znowu i wskazał z kolei na Toma. A zaraz potem na własne stopy, wystające spod kołdry na skraju łóżka. A gdy Tom, sądząc, że ojciec prosi, by mu okryć nogi, zaczął poprawiać pościel, George stęknął głośniej i ponownie wskazał stopy.
- Chce, żebyś potrzymał go za stopy — powiedziała Betty.
- W jednej przecież nie ma nawet czucia - zauważył Tom.
- To potrzymaj drugą.
- Okej, tato, już wiem, już rozumiem - rzekł Tom i zaczął cierpliwie uciskać tę stopę, w której czucie się zachowało.
Następnie George wskazał na drzwi, w których stała obserwująca wszystko Kate.
- On cię woła, mamo - powiedziała Betty.
Usunąłem się na bok i Kate zajęła moje miejsce przy
łóżku. George wyciągnął zdrowe ramię, przygarnął ją do siebie i ucałował równie mocno, jak Betty i mnie. Kate odwzajemniła pocałunek. Potem pocałowali się raz jeszcze, długo i, rzekłbym, namiętnie. Kate przymknęła nawet oczy. A jest to wyjątkowo niesentymentalna i trzeźwa osoba -
nie widziałem u niej takiego dziewczęcego
nigdy"***'1
° Tymczasem sprawna ręka Georgea osunęła się z pleców żony ku jej prawej dłoni. George wyraźnie manipulował przy guziku na mankiecie bluzki Kute. Próbował go
rozpiąć.
- George - szepnęła czułe Kate, jakby lekko rozbawiona. - Geoigie, Georgie...
- Pomóż mu, mamo. On chce rozpiąć guzik.
Kate z uśmiechem spełniła instrukcję przejętej córki i rozpięła mankiet, ale George szarpał już guzik przy drugim, więc posłusznie rozpięła i ten. A George przez cały czas garnął się chciwie do jej ust. Kate głaskała jego zmaltretowaną twarz, tę nieskończenie samotną, zapadniętą twarz, co chwila całując domagające się tego usta. Nagłe George sięgnął do guzików na przódzie bluzki żony i zaczął przy nich gmerać.
Jego plan był oczywisty: rozebrać Kate. Rozebrać kobietę, której - jak wiedziałem ja, i dzieci na pewno też - nie tknął w łóżku od lat. Której na dobrą sprawę w ogóle już nie dotykał.
- Zgódź się, mamo - podpowiedziała Betty.
Więc Kate ponownie usłuchała córki i wolną ręką pomogła George’owi rozpiąć bluzkę. Pocałowali się znów, i tym razem George ściskał kurczowo skraj obszernego biustonosza żony. Aż nagle przestał. Siły znienacka go opuściły i nie zdołał już dosięgnąć ciężkiego biustu Kate Nie umarł jeszcze przez następne dwanaście godzin, ale gdy opadł na poduszki, z otwartymi ustami i zamkniętymi o-czami, dysząc jak biegacz na mecie, zrozumieliśmy wszyscy, że oto byliśmy świadkami ostatniego zdumiewającego zrywu życia George'a.
Kiedy się wreszcie pożegnałem, Kate wyszła na weran-