KIKHUNKt POSTPOZrrYWISTYCZNB _
Umv*ł krytyczny jest przezornym umysłem naukowym, który nlt ufa naturalnej trafności naszych zdolności, aby znaleźć prawdę, 1 który reguluje swoje postępowanie znajomością błędów, jakich unikać należy.
Uwagi powyższe pomogą nam do utworzenia metod historii lite* ratury, wskazując punkty główne, w których, zależnie od natury naszego przedmiotu i warunków naszego badania, jesteśmy najbardziej wystawieni na pomyłki.
Właściwością dzieła literackiego jest oddziaływanie na gust, wrażliwość i wyobraźnię czytającego. Ale im bardziej jest to oddziaływanie intensywne i częste, tym mniej jesteśmy w możności odróżnić siebie od dzieła. We wrażeniu literackim, jakie wywiera na nas Iphigenia, co jest z Racine’a, a co jest z nas? Jak wydobyć z naszych wrażeń osobistych wiadomości ważne dla innych? Czyż sama definicja literatury nie ogranicza nas do impresjonizmu?
Gdy mamy wziąć się do opisania geniuszów oryginalnych, jakże -możemy być pewni, że uchwycimy to, „co nigdy nie powraca dwń razy"? Czyż indywidualność jest kiedykolwiek dostępna? Czy możemy inaczej poznawać niż przez porównanie, coś ponad to, czego analogię odnajdujemy w sobie i poza sobą? Możemy zauważyć, wskazać istnienie reszty: czyż ona będzie dla nas zawsze czymś niewiadomym? Powiemy, że ją znamy, gdy opiszemy pewne skutki, które stwierdzimy przez wrażenia innych ludzi i swoje. Kto nas zapewni, że to poznanie jest dokładne i zupełne? Kto nas zapewni, że opisaliśmy Racine’a nie Taine’a i siebie, gdy będziemy mówili o wrażeniu, jakie Racine na Taine’a i na nas wywiera?
I wreszcie, aby rzecz uogólnić, aby w arcydziele odmierzyć to, co jest zbiorowe, i to, co jest indywidualne, aby poddać geniusza wpływom, nie umniejszając go, aby w nim widzieć syntezę, nie ograniczając go do znaczenia sumy, aby widzieć w nim wyraz przeciętnego ogółu, nie zniżając go doń — jakież trudności! jakie niepewności! jakie subtelne studium, gdzie wślizgnąć się mogą wszystkie nasze fantazje i nasze wzruszenia osobiste!
W każdym razie niebezpieczeństwem jest dla nas wyobrażać sobie coś, zamiast obserwować, i wierzyć, że coś wiemy, gdy my tylko odczuwamy. Historycy nie są wolni od tego niebezpieczeństwa, lecz są na nie narażeni przez swe dokumenty nie w tym samym stopniu, podczas gdy naturalnym i normalnym skutkiem dzieł literackich jest to, że ulegają silniejszemu zabarwieniu podmioto-
wemu w duszy czytelnika. Cala więc nasza metoda powinna zmierzać ku temu, aby prostować nasze poznanie i oczyszczać je ze składników podmiotowych.
A przecie/, nie trzeba posuwać tego oczyszczenia zanadto daleko.
Jeżeli tekst literacki różni się od dokumentu historycznego przez swoją właściwość wywoływania w nas wrażeń estetycznych czy uczuciowych, byłoby dziwnym i sprzecznym umieścić tę różnicę tylko w definicji, nie uwzględniając jej w metodzie. Nigdy nie poznamy wina ani przez analizę chemiczną, ani ze sprawozdań ekspertów, jeśli go sami nie skosztujemy. W literaturze również nic nie może zastąpić bezpośredniego poznania. Podobnie jak korzystnym jest dla historyka sztuki stanąć przed Sądem ostatecznym albo Patrolem nocnym, jak nie może ani opis w katalogu, ani analiza techniczna zastąpić wrażeń wzroku, tak samo my nie możemy mieć pretensji do zdefiniowania albo zmierzenia jakości czy siły jakiegoś dzieła literackiego, nie poddawszy się poprzednio wprost i naiwnie jego działaniu.
Usunięcie zupełne podmiotowego pierwiastka nie jest zatem ani pożądane ani możliwe, a impresjonizm jest u podstawy naszej pracy. Jeżeli nie chcemy uwzględnić naszych własnych wrażeń, to musimy notować wrażenia innych ludzi: przedmiotowe w stosunku do nas, będą one podmiotowe względem dzieła, które mamy poznać.
Nie wyobrażajmy sobie, jak to dość często robimy, że postępujemy w nauce przedmiotowo, gdy wciągamy po prostu zamiast swego subiektywizmu subiektywizm jakiegoś wielkiego kolegi po piórze. Jakkolwiekbym się mało cenił, moje wrażenie istnieje, jest ono faktem; powinienem je uwzględnić na równi z wrażeniem jakiego bądź innego czytelnika, czy byłby nim Brunetićre, czy Taine. Nawet nie będę mógł zrozumieć słów, jakimi się posługują do wyrażenia swych wrażeń, jeżeli nie poznałem moich; moje wrażenie tłomaczy mi ich mowę.
Istnieję tak samo, jak i mój czytelnik. Tyle — a nie więcej. Moje wrażenie wchodzi w zarys historii literatury. Ale nie powinno ono być wcale uprzywilejowane: jest ono faktem — tylko faktem o wartości względnej, biorąc rzecz z punktu historycznego. Fakt ten wyraża stosunek dzieła do człowieka o pewnej wrażliwości, człowieka pewnej epoki i kultury: może on dopomóc do zdefiniowania dzieła przez jego skutki.