liczne opisy występowania zjawisk parademonicznych w ówczesnym życiu mieszkańców wsi polskiej. Za przykład w tym względzie posłużyć mogą następujące zapisy O. Kolberga:
„Stróż powiadał, że złe chodzi we czwartek i niedzielę po spichlerzu, a w inny dzień czasem po ogrodzie i po polu. I gwiżdże czasem. Umarł ekonom M. i chodził potem po świecie za to. że się nie żegnał (znakiem krzyża św.) siadając do obiadu: pokazywał się i prosił, żeby go nie wydać przed ludźmi. Widziałem (mówił stróż), że chodziło coś wieczorem koło kurnika ze światłem; potem poszło i przesypywało w śpichlerzu. I wybiło w dach kołem (kół, kij), a ja się zapytałem: «Czy to wy, Jędrzeju?», a ono nic nie odpowiedziało. A miało trzy świeczki. I gdy powiedziałem we dworze, że jegomość (zmarły przed kilkunastu laty) idzie i goni kogoś z burakami uciekającego, to mi panicz odrzekł: «Cicho, to cię twój cień złodziejski, ty nicponiu»“ („Krakowskie", III, s. 57).
„W jednej chałupie strasyło okrutnie po śmierci czarownicy. Nie wszyscy jednak ludzie wierzą w strachy. I zdarzyło się, że do tej właśnie izby przysło spać kilku chłopów, co się ze strachów wyśmiewali. Kiedy się już na dobre pokładli, patrzą, a tu idzie cosik ogniste koło okna, sumi, furka, dopieroz rozwarło drzwi do izby seroko i peda. «Ja tu bedaspać». «A tośpij!» — odrzekli chłopi, i choć byli wyśmiewcy, pouciekali do komory. Nie było spokojnie i w komorze, bo ono cosik wlazło na strych nad komorę i jak zacnie deski z powały odrywać; moji. chłopi myk w nogi, woleli już całą noc przesiedzieć na polu“ („Krakowskie", III, 57).
„Pan G. gdy umarł, to coś chodziło przez parę nocy po strychu czy po górze i jakby groch ciskało na powałę i ściany, i rumotało stołami i krzesłami, a jednak wszystko stało na swojem miejscu, gdy nazajutrz strych obejrzano" („W. Ks. Poznańskie", VII, s. 47).
„Na granicy Kluszkowiec a Korśnicy, przy skałce, w tak zwanym Balu-chowie, jest podanie, że tam ma przebywać strach, który ludzi w nocy tam przechodzących wodzi; wydaje niezrozumiały głos lub jęk, a nadto, że nawet pasterzom w nocy tam pasącym konie płoszy tak dalece, że konie zmuszone są uciekać z pastwiska. Strach ten ma się czasami pokazywać w postaci psa lub wołu" („Góry i Podgórze", II, s. 513).
„W Wąchocku dostrzeżono w jednym domu, jak coś za piecem o jednej i tejże samej godzinie co wieczór rumotało, przerzucało, ciskało czemś itd. Szukając tam, nigdy nic nie znaleziono takiego, coby sugerowało na domysł, iż ktoś z żyjących czyni te nieporządki, bo wszystko stało na swojem miejscu. Narescie poradzono się jakiegoś wróża. Ten zrewidował to miejsce, kazał za piecem rozebrać mur, i uznał, że pecyna (rumowisko z kamienia, gliny piecowej i wapna) za piecem nie jest zwyczajna, ale taka, jakiej do grobów i murów cmentarnych używają, słowem, że pochodzi ona z cmentarza, i dlatego w tym domu coś straszy" („Radomskie", II, s. 143).
216