350 Csyść HI. Śmierć długa i bliska
wieprzy; po otwarciu grobu okazuje się, że zmarły pożarł swój całun albo odzież, co jest straszliwą zapowiedzią zarazy. Garmann poświęca tym hałaśliwym i wygłodniałym trupom długi rozdział swojego dzieła. Chodzi jego zdaniem o zjawiska na wpół naturalne, a na wpół diabelskie. Toczy się dyskusja...3 Należy zwrócić tutaj uwagę nie tylko na łatwość przechodzenia od naturalnego do nadprzyrodzonego, na trudność odróżniania naturalnego, pozanaturalnego, które często jest diaboliczne, i cudownego, czyli autentycznie nadnaturalnego, a przede wszystkim na prawdopodobieństwo samych zjawisk, które dowodzą istnienia jakiejś zdolności odczuwania u zmarłych; komentuje się je nie bez zastrzeżeń i wątpliwości, ale w końcu uznaje za prawdę.
Wrażliwość zmarłego miała praktyczny i wcale niemały wpływ na życie codzienne, a przede wszystkim dała początek całej swojego rodzaju farmakopei: trupy dostarczały surowców do leków nader skutecznych, a nie mających charakteru magicznego. Na przykład pot zmarłych dobry był na hemoroidy i „narośle”; dotknięcie ręki trupa, potarcie tą ręką chorego miejsca na ciele mogło uzdrowić, jak w przypadku pewnej chorej na wodną puchlinę kobiety, która kazała, aby jej brzuch pogładzono ręką jeszcze ciepłego nieboszczyka (oto dlaczego anatomowie mają zawsze zdrowe ręce). Cała seria zabiegów miała leczyć żywą część ciała za pomocą martwej: ramię — ramieniem, nogę — nogą. Wyschnięta czaszka przynosiła ulgę epileptykom (z kości, po ich sproszkowaniu, sporządzano wywar). Priapus jelenia aplikowano z dobrym skutkiem histerykom, ale działał on również jako afrodyzjak, ad Venerem promovendam, co ponadto świadczyło o związku pomiędzy histerią a miłosnymi uniesieniami.
Te leki i sposoby mogły powstać dzięki zastosowaniu do zwłok pewnej ogólnej zasady sympatii i antypatii, która zakłada istnienie resztek życia w martwych ciałach. Z tej zasady wynika, że kto miał nieszczęście zrobić bęben ze skóry wilka i jagnięcia, może spodziewać się, że jagnięca skóra pęknie przy pierwszym dźwięku — ze strachu przed wilkiem.
Pliniusz opowiada, że pewien ranny wyleczył się jedząc mięso zwierzęcia zabitego nożem, którym on sam został ugodzony. Podobnie ranę od strzały należy leczyć przykładając popiół ze strzał. Broń, którą zabito człowieka, ma własności lecznicze.
Kości działają również profilaktycznie. Zaleca się je nosić zawieszone na szyi albo wszyte w odzież, ale nie jako memento mori, lecz z uwagi na ich własną wewnętrzną moc: jest to powolne przeobrażanie się memento mori, różańca z kręgów, w profilaktyczny amulet. Żołnierze, którzy noszą przy sobie palec poległego żołnierza, mają się doskonale.
Ziemia z grobów, zwłaszcza grobów wisielców (wciąż ta sama obsesja!), ma również liczne właściwości lecznicze, zarówno dla ludzi, jak dla zwierząt. Bliskość zwłok przyspiesza ponadto wegetację roślin, grunty zawierające kości
są najurodzajniejsze: stosowanie zwłok jako nawozu, uzasadnione przez nowoczesną wiedzę, opiera się na tych samych podstawach, co środki lekarskie. Rozkład jest płodny, ziemia umarłych, jak sama śmierć, jest źródłem życia, znakomitą pożywką: exquisitum alimentum est. Pogląd ten upowszechniać się będzie w wieku XVIII i w początkach XIX, aż do rewolucji spowodowanej przez Pasteura.
Lista dobroczynnych własności zwłok obejmuje nawet napoje miłosne sporządzane ze spalonych kości szczęśliwych małżonków i zmarłych kochanków. Odzież zmarłych, nawet jej cząstki, leczą bóle głowy i ani procidentia (hemoroidy); tak przynajmniej utrzymywali Belgowie.
Garmann podaje wreszcie receptę na „boską wodę” (zwaną tak dla swoich cudownych właściwości) według Thomasa Bartholina i Hieronima Himhayma: bierze się całego trupa (totum cadaver) człowieka zdrowego, lecz zmarłego nagłą śmiercią, tnie się go na bardzo drobne kawałki: ciało, kości, wnętrzności; wszystko należy dobrze wymieszać i zamienić w płyn w aparacie destylacyjnym. Woda ta, oprócz wielu innych skutków leczniczych, umożliwia dokładne ustalenie, jak długo będzie żył człowiek dotknięty ciężką chorobą: do pewnej ilości tej wody wlać trzy do dziewięciu kropel krwi chorego, lekko przesuwać naczynie nad ogniem; jeżeli woda i krew łatwo się mieszają, oznacza to życie; jeśli się nie łączą — chory umrze (w braku krwi posłużyć się można uryną, potem albo innymi wydzielinami).
Tych leków sporządzonych z trupów poszukiwali i używali przede wszystkim możni pacjenci, bo oczywiście były one kosztowne i trudne do sporządzenia. Karol II król Anglii w czasie swojej ostatniej choroby pił lek z czterdziestu dwóch kropel wywaru z ludzkiej czaszki!
Zdarzają się wszakże przypadki, kiedy wbrew temu, co wyżej powiedziano, zetknięcie ze zmarłym było niebezpieczne. Mieszanina kości podawana w piwie czyni okrutnikami tych, którzy je piją. Dotknięcie trupa może przerwać menstruację u kobiety. Roślina ginie, gdy wbić w nią gwóźdź z trumny. Uprawy niszczały w oparach unoszących się z cmentarzy. Jest to obserwacja, która później posłuży jako argument w akcji na rzecz przenoszenia cmentarzy za miasto, ale tutaj zagrożenie to potraktowano jako szczególny przypadek znacznie szerszego zjawiska: chodzi o wpływ zmarłego na człowieka i w ogóle na istoty żywe.
Pożytki z trupów na pewno przewyższają ich szkodliwe oddziaływanie. Jedne i drugie uważa się za naturalne, magia odgrywa tutaj małą rolę i wypadki używania zwłok ad veneficia magica są rzadkie. Przy czarach stosowano jednak prawą rękę dzieci przedwcześnie urodzonych, poronionych i nie ochrzczonych albo pergamin zrobiony z ich skóry (przypomnijmy, jakie miejsce zajmują dzieci na obrazach Goi przedstawiających sceny czarów). Słyszymy także, że przy świecy z ludzkiego tłuszczu można znaleźć ukryte skarby.
Zacchia poświęca jeden długi rozdział cudom, to znaczy zjawiskom nad-