Zjedliśmy obiad w Suszu, w restauracji, która nazywała się „Warmianka”, choć Susz nie leży na terenie Warmii i Mazur, ale na Powiślu. Równie dobrze mogłaby się więc nazywać „Łowiczanka” czy „Krakowianka”. Ten, kto ustalał nazwę dla restauracji, raczej nie orientował się w geografii. Ale obiad był smaczny i już o czwartej po południu wyruszyliśmy do Gardzienia.
Na wschód od Susza aż do Jerzwałdu, a także na południe aż do Iławy i na północny wschód - do Starego Dzierzgonia cięgnie się ogromny kompleks leśny, pełen mniejszych i większych jezior, z których jedno (piąte co do wielkości w Polsce) ma nazwę Jeziorak i dwadzieścia dziewięć kilometrów długości. Od Iławy do Jerzwałdu wzdłuż brzegów tego jeziora biegnie nowa asfaltowa szosa. Ma ona dziesiątki zakrętów i przez cały niemal czas przecina las, to po lewej, to znów po prawej stronie ukazując lustra mniejszych jezior.
Na jednym z takich ostrych zakrętów leży wieś Gardzień, gdzie zbudowano niedawno osadę leśną. Białe, nowe domy sąsiadują z czerwonymi czworakami starych zabudowań folwarcznych. A na niewysokim wzgórku, tuż przy szosie, między potężnymi drzewami stoją ruiny dworu zbudowanego w kształcie podkowy.* Ze stromego dwuspadowego dachu zleciały dachówki. Deszcze i wichury dokonują dzieła całkowitego zniszczenia. Tu i ówdzie załamały się stropy, ale dębowe schody jeszcze prowadzą na górne piętra, a przez pusty oczodół drzwi wejść można do zawal<?nej gruzem półokrągłej sali ba-
*) Ruiny rozebrano w 1976 r., już po napisaniu tej książki.
Iowej lub może ogromnego salonu. Wszędzie leżą cegły, rozbite dachówki i stare kafle z pieców i kominków.
Gdy przyjechaliśmy tam wczesnym popołudniem, padał deszcz i Gardzień wydawał się bezludny. Na drewniane podłogi w dworskich pokojach z głośnym szumem leciała woda przez dziury w dachu, a w sali balowej koczowało stadko owiec, które schroniły się tu przed deszczem.
Zaparkowałem wehikuł na leśnej ścieżce, aby nikomu nie rzucał się w oczy.
W drodze do Gardzienia opowiedziałem Monice o pięknej dziewczynie, której przed stu pięćdziesięciu laty wielki poeta nazwiskiem Goethe czytał w Weimarze ostatnie sceny genialnego „Fausta”. Ta młoda dziewczyna imieniem Jenny poznała Anglika nazwiskiem Byron i zakochała się w nim bez pamięci, ale on wkrótce zginął w dalekiej Grecji. Chciała pozos-
20