- Bones... - Zawahałam się. No dobra, nie miałam pu wa pytać, bo to ja go rzuciłam i zostawiłam mu pisenin* instrukcje, żeby dalej normalnie żył. Nie mogłam jedn.il się powstrzymać. - Ja powiem ci to samo, że to nie nu znaczenia, ale... jak było z tobą? Wolałabym wiedzieć, 111/ się zastanawiać.
Bones spojrzał mi prosto w oczy.
- Raz. Wystarczająco blisko, żeby się liczyło. Nie /.i mierzam zgrywać Clintona i nazywać tego inaczej. A Chicago, kiedy zostawiłem ci ten zegarek, a ty do mnie nu przyszłaś, byłem w strasznym nastroju. Myślałem, że 11.1 prawdę o mnie zapomniałaś albo ci już nie zależy. W tym samym czasie przebywała w mieście moja dawna koch;m ka. Zaprosiła mnie do siebie, a ja poszedłem.
Nie umiałam na tym poprzestać. Jakie to dla mnie ty powe.
- A potem?
Bones nie odwrócił wzroku, lecz jego spojrzenie stwanl niało.
- Poszliśmy do łóżka, posmakowałem jej, ale zatrzym.i łem się, nim sprawy zaszły za daleko. Przez cały czas wy obrażałem sobie, że ona jest tobą, aż w końcu nie mogłem już dłużej udawać. Przeprosiłem więc i wyszedłem.
Posmakował jej. Wiedziałam, że nie mówił o jedzeniu Zalała mnie fala palącej zazdrości. Zamknęłam oczy i uży łam całej siły woli, żeby odepchnąć od siebie obraz jego ust na ciele innej kobiety.
- To nie ma znaczenia - udało mi się powiedzieć. Mó wiłam serio, ale, o Boże, to tak bardzo bolało.
Przepraszam. - W głosie Bonesa usłyszałam wyrzut umienia. — Nie powinienem był posunąć się tak daleko.
1 . idem się samotny i rozgoryczony, uznałem, że mam do i* i;o prawo. Nie najlepsza kombinacja.
()tworzyłam oczy. Księżyc otaczała biała aureola, w jego U.i.sku skóra Bonesa jakby lśniła.
To nie ma znaczenia - powtórzyłam, tym razem i większym przekonaniem. - A tak dla ścisłości, o zegar-I n dowiedziałam się dopiero po fakcie. Nie mówię, że
• u iekłabym z tobą, gdybym znalazła go wcześniej, ale...
pewnością wcisnęłabym ten guzik. Nie umiałabym się powstrzymać.
Bones się uśmiechnął. Ten widok trochę ukoił mój ból po jego wcześniejszym wyznaniu.
-Ja też nigdy nie byłem w stanie się powstrzymać, jeśli
• Itodzi o ciebie, Kitten. A teraz naprawdę musimy już iść.
Chrząknęłam.
- Hm, pieszo?
- Nie - prychnął Bones, podciągając spodnie. - W ten •./.ybszy sposób.
- Wciąż nie mogę uwierzyć, że nie powiedziałeś mi, że mniesz latać — stwierdziłam oskarżycielsko. — Przychodzi mi na myśl kilka sytuacji w Ohio, kiedy zaoszczędziłabym mi benzynie!
- Nie powiedziałem ci wtedy, bo nie chciałem, żebyś zobaczyła, pod iloma względami nie przypominam normalnego człowieka.
Nie mogłam go winić, zważywszy na moje uprzedzenia . « w tamtym czasie.
197