Bones przyglądał mi się przez chwilę, a potem odwróć il się do Dona.
- Zostanie w jednostce tylko pod warunkiem, że j.i będę razem z nią. Potraktuj to jako transakcję wiązaną Nie będę przeszkadzał jej robić tego, co nazywa pracą, ale nie pozwolę, żeby przez nią zginęła. Żaden z tamtych ludzi nie jest dostatecznie silny, żeby zapewnić jej wsparcie, aleja tak. Chcesz jej? W porządku, ale w pakiecie dostanies'/ również mnie.
Tego się nie spodziewałam. Don najwyraźniej też nic, bo omal nie rozdziawił ust, wpatrując się w Bonesa.
- Chyba nie oczekujesz, że przyjmę wampira do jednostki, której zadaniem jest zabijanie wampirów! To nawet nie szaleństwo, tylko samobójstwo!
Bones uśmiechnął się, usiadł i zaczął stukać palcami w biurko Dona.
- Słuchaj, kolego, mam gdzieś tę twoją jednostkę, ale bardzo mi zależy na życiu Cat. Złożę ci więc propozycję, a ty ją przyjmiesz.
Don zamrugał na tę bezpośredniość. Ja sama byłam ciekawa, co to za propozycja, bo też pierwszy raz o niej słyszałam.
-- Dlaczego powodzenie waszych misji zależy tylko od niej? — ciągnął Bones. - Bo jest twoim, najsilniejszym wojownikiem. Bez niej zostanie ci jedynie grupa ludzi, którzy mogą dobrze się spisać w regularnej walce, ale w starciu z wampirami i ghulami skończą jako ich posiłek. Doskonale o tym wiesz. Właśnie dlatego tak się zdenerwowałeś, kiedy odkryłeś, jaką zabójczą bronią jest Cat w wieku dwudziestu dwóch lat. I nie myśl, że zapomniałem, że to przez twoje manipulacje byłem sam przez kilka ostatnich lat. Już tylko za to mam ochotę zedrzeć z ciebie żywcem skórę jak z pomarańczy. Ale zboczyliśmy z tematu.
- Właśnie — wtrąciłam z lekką irytacją.
Bones nie zwrócił uwagi na mój przytyk, tylko mówił dalej:
- Ponieważ zależy jej, żeby nadal tu pracować, musimy dojść do porozumienia. Choć Cat jest świetnie wyszkolona w walce, nikt nie jest niezawodny. Gdyby teraz zginęła, to byłby koniec twojej jednostki, bo nie masz kim jej zastąpić. Oto pierwsza część mojej oferty. Nigdy nie będziesz musiał się martwić, że Cat nie wróci z misji, bo zawsze wróci, jeśli ja wcześniej nie padnę trupem.
- Chcesz dla mnie pracować? — spytał zdziwiony Don.
Bones się roześmiał.
- Nie dla ciebie, staruszku. Dla niej. I tak słuchałbym tylko jej.
Na mojej twarzy musiało pojawić się takie samo zdumienie jak na twarzy Dona, bo Bones umilkł na chwilę i wziął mnie za rękę.
- Nie przejmuję się tym, że będziesz miała nade mną władzę. Możesz sobie dowodzić, ile tylko zechcesz, póki będziemy razem. Swoje wymagania ograniczę do sypialni.
Zarumieniłam się, na co Bones zaśmiał się cicho i pocałował moją dłoń. Don również wyglądał, jakby chciał zmienić temat.
- A druga część twojej oferty?
Bones wyprostował się, ale nie puścił mojej ręki.
- Tak, druga część. Właśnie z jej powodu mi nie odmówisz. Mogę dać ci to, do czego tak bardzo, choć w tajemnicy,
237