Zesztywniałam, ale w tym momencie wtrącił się Tatę:
- Pieprzyłeś Słoneczko?
Ja też czekałam na odpowiedź, mierząc Bonesa czujnym wzrokiem.
~ Nic dla siebie nie znaczyliśmy, nie licząc kilku nu merków, Belindo - spokojnie odparł Bones.
Zacisnęłam pięści. Teraz żałowałam, że jej nie zabiłam.
Juan rzucił po hiszpańsku coś, czego nie zrozumiałam, a Bones, ku mojemu zdumieniu, odpowiedział mu w tym samym języku. Juan zmarszczył czoło i parsknął śmiechem.
-To niegrzeczne - warknęłam, wcale nie rozbawiona. Czułam, że wymiana zdań nie dotyczyła zębów Słonecz ka... Belindy.
Po raz pierwszy spojrzałam na nią jak na kobietę i nie spodobało mi się to, co zobaczyłam. Belinda była bardzo ładna nawet bez makijażu. Miała długie blond włosy, duże piersi, wąską talię i krągłe biodra. Chabrowe oczy i pełne różowe usta. Żeby lepiej całować Bonesa...
- Przepraszam, Kitten — powiedział Bones.
Juan klepnął mnie w plecy.
- On mówi po hiszpańsku lepiej niż ja, querida.
- Najwyraźniej jeszcze wielu rzeczy o nim nie wiem -rzuciłam groźnym tonem.
Tatę zamaskował śmiech gwałtownym kaszlnięciem.
Bones odwrócił się do Belindy.
- Przestań trzepotać rzęsami. Skoro tu jesteś, to znaczy że próbowałaś ją skrzywdzić. — Skinieniem głowy wskazał na mnie. — Jeśli o mnie chodzi, mogłabyś obrócić się w proch. Ale twój pobyt tutaj może stać się przyjemniejszy, jeśli zostaną spełnione dwa warunki. Po pierwsze, musiałaby się na to zgodzić ta urocza dama stojąca u mojego boku. Drugim jest twoja całkowita współpraca albo, w przeciwnym razie, straszna śmierć na raty. Rozumiemy się?
Belinda kiwnęła głową i odsunęła się od szklanej tafli. Opuściłam ekran, bo nie miałam ochoty dłużej oglądać jej twarzy.
- Ja głosuję za straszną śmiercią na raty - oświadczyłam, ruszając dalej korytarzem.
Kiedy opuściliśmy piętro wampirów, natarłam na Bo-uesa.
-Ty i ona? Fuj!
Moi trzej kapitanowie zostali z tyłu. Całkiem niepotrzebnie, zważywszy na ich nowy, wyostrzony zmysł słuchu. Bones skrzyżował ręce na piersi i westchnął z rezygnacją.
- Kitten, to było przed tobą. Nic nie znaczyło.
Rozumiałam to, ale mimo wszystko. Teraz czułam się
gorzej niż wtedy, gdy poznałam inną z dawnych dziewczyn Bonesa. Francesca przynajmniej pomagała nam tropić łotra, który oferował dania na wynos z ludźmi jako daniem głównym. Belinda, którą poznałam, kiedy jej współlokatorka przyprowadziła mnie do domu jako smakowitą kolację dla nich dwóch, nie miała w zanadrzu takiego atutu.
- Najwyraźniej dla niej to jednak coś znaczyło.
Bones wzruszył ramionami.
-Więc ją zabij, jeśli dzięki temu poczujesz się lepiej. Nie winiłbym cię i naprawdę nie miałbym nic przeciwko temu. Jeśli chcesz, ja to zrobię.
269