z całą pewnością, ale założyłabym się, że jego oczy szart. Choć fotografia wyblakła, podobieństwo było udęrzaj^a. W końcu ujrzałam twarz, na której mogłam skiy^ ca|.( swoją nienawiść. Wyglądała jak moje lustrzane odbicie. Nic dziwnego, że matka nie potrafiła zapomnieć.
Byłam tak zajęta wpatrywaniem się w twarz 0jca> Zl. dopiero po chwili spojrzałam na osobę stojącą obo|^njeg() Tę, która obejmowała go ramieniem. „Rodzina świętuje odznaczenie agenta federalnego” - głosił tytuł. Czas nie obszedł się z nim łaskawie, ale od razu go rozpo^na|aill Z okrzykiem wściekłości rzuciłam arty kułem w Eioria
- Czy życie to nie jeden wielki żart? Kosmiczny £arti Teraz już wiem, jak się czuł Lukę Skywalker, kiedy Dartli Vader powiedział mu prawdę. Tylko że ty nie jest^ moim ojcem, a jego bratem.
Nie odrywałam wzroku od swojego szefa.
- Mam ci mówić: „wujku Don”? Ty skurwielu, na ile samobójczych misji mnie wysłałeś, wiedząc, że jestem twoją bratanicą? Ty i moja matka macie ze sobą tyle wspólnego, /.e to wy powinniście być spokrewnieni!
-A dlaczego miałbym myśleć, że będziesz inna niż on? — odezwał się w końcu Don. - Trzydzieści pięć lat icmu mój starszy brat prowadził dochodzenie w sprawie I iama Flanneryego, a potem zniknął. Mijały lata. Myśleliśmy, że nie żyje, a nikt nam nie powiedział, nad czym ostatnio pracował. Wstąpiłem do FBI, bo chciałem odkryć, co się z nim stało. Z czasem dowiedziałem się, kogo tak naprawdę ścigał. Przysiągłem kontynuować jego polowanie, ale wtedy zjawił się u mnie ni z tego, ni z owe-l',o. Kazał mi zapomnieć o Liamie i podziemnych istotach, które ścigałem, bo inaczej mnie zabije. Mój własny brat. Nie mogłem w to uwierzyć. Sześć miesięcy później, w tym samym mieście w Ohio, do którego za nim pojechałem, zaatakowano twoją matkę. Kiedy przeczytałem
225