A mnie coraz trudniej było go nie zrobić. Prawda, sam.i mówiłam, żebyśmy się nie śpieszyli, ale im więcej czasu z nim spędzałam, tym bardziej się dziwiłam, dlaczego jeszcze niedawno uważałam, że brak pośpiechu to dobry pomysł.
Za każdym razem, kiedy trzymał moją dłoń, kiedy na sze ciała ocierały się o siebie... do licha, każdej nocy, gdy całował mnie na pożegnanie i odchodził, a ja zostawałam sama na ganku, płonęłam z pożądania. Miałam dość czekania. Czułam, że jeszcze trochę, a rzucę się na niego wy głodniała.
Czwartego dnia Bones oznajmił, że tym razem chce sam przygotować kolację, zamiast gdzieś wychodzić. Zgodzi łam się, zastanawiając się jednocześnie, czy jest to wstęp do bardziej romantycznej części wieczoru. Gdybym dopuścil.i do głosu swoje ciało, na deser nie byłoby nic do jedzeni.i
Ponieważ miałam w domu tylko mrożone dania, Bono najpierw wybrał się do sklepu. Kiedy wyszłam na ganek, żeby go wpuścić, uśmiechnęłam się na widok licznych to reb z zakupami, ale ze zdziwieniem zobaczyłam, że jego twarz tężeje.
- Jesteśmy obserwowani.
Mówiąc to, Bones nie odwrócił głowy Dzięki latom praktyki ja też zwalczyłam odruch, żeby się rozejrzeć. Z.i miast tego wzięłam od niego kilka toreb i spytałam cicho
- łan?
- Nie. Twój kumpel, ten sam co w Ohio. Siedzi w s.i mochodzie na końcu ulicy. A sądząc po tym, że właśni, podskoczyło mu tętno, już wie.
- Tatę? - Tylko jego Bones widział w Ohio, kiedy Don /werbował mnie szantażem. - Myślisz, że to moja matka do niego zadzwoniła?
Bones naparł na mnie ciałem, zmuszając, żebym weszła do środka.
- Jego puls tak szaleje, że z pewnością jest zaskoczony. Nie, o niczym nie miał pojęcia. Pewnie chciał zaproponować ci swoje towarzystwo, w nadziei że się złamiesz i pozwolisz, żeby cię bzyknął. Palant.
Zaczęłam krążyć po pokoju, a tymczasem Bones spokojnie odłożył zakupy. Praktyczność zdecydowanie była jego mocną stroną. I tyle mi przyszło z trenowania chłopaków, rby dostrzegali drobne szczegóły w wyglądzie i ruchach, luóre odróżniają wampiry od reszty ludzi, pomyślałam. Najwyraźniej spisałam się aż za dobrze, skoro Tatę z daleka zauważył, kim jest Bones. Wytężyłam słuch i inne zmysły. Po chwili ja również usłyszałam przyśpieszony oddech i puls Tatę’a. Tak, rzeczywiście był wstrząśnięty.
W następnej chwili Tatę nadepnął na gaz, ryknął silnik i wóz gwałtownie ruszył z miejsca. Nietrudno było zgadnąć, dokąd jedzie.
- Chciałam mieć więcej czasu - powiedziałam z lekką lozpaczą.
Bones podał mi gin z tonikiem. Wypiłam drinka, zanim zdążył się schłodzić.
- Lepiej, skarbie? - zapytał z uśmiechem Bones. - Al-l«ohol działa na ciebie jak cholerna przytulanka.
- Lubię ten smak. Ale tak mówią wszyscy pijacy, praw-.l.i? - Westchnęłam, nagłe zmęczona.
165