- Wręcz przeciwnie. Są listy oczekujących. A streszczenie brzmi tak: fragmenty Krainy Magii rozsypane są po całym świecie. Niektóre się łączą, inne odbijają od siebie, a jeszcze inne są tak odległe, że często nie da się do nich w ogóle dotrzeć. Ogólnie rzecz biorąc, magiczne istoty mogą podróżować w tę i z powrotem. A ludzie, nawet ci uznawani za przyjaciół, nie bardzo. Te fragmenty często dotykają waszego świata. A gdy tak się stanie, łatwiej znaleźć drogę między nimi.
- Teoria bańki mydlanej. - Byłam podekscytowana, tę część raczej rozumiałam.
A gdy Bron spytał, o co chodzi, przedstawiłam mu szybko swoją teorię. Przechylił głowę na bok, przemyślał moje słowa i stwierdził:
- Mniej więcej.
- A więc rodzice Floss władają tą bańką? A ona odbija się od mojego świata?
- Przynajmniej na razie.
Spojrzałam na Brona.
- To dość mętne.
- Czasami się przemieszczają.
Wyprostowałam się i przełknęłam.
- Nie będziemy mogli wrócić do domu?
- Od dawna nic takiego się nie zdarzyło - zapewnił.
- No świetnie. Zupełnie jak „ten wulkan od dawna nie wybuchał”. - Wstałam. - Teraz zaczynam się niepokoić, jakbyś chciał wiedzieć.
- Floss ma bardzo silny związek z twoim miejscem na świecie.
- Hm...
Skinął głową i poklepał mnie po ręku.
Nie bardzo mnie to pocieszyło, ale nie przychodziło mi do głowy nic, co mogłoby zwiększyć szanse powrotu do domu. A potem pomyślałam, że skoro już i tak jestem zdenerwowana, to mogę równie dobrze spytać o resztę.
- A te stworzenia, które widać kątem oka? Co z nimi?
Bron zamrugał.
- Jak bezpiecznie jest w twoim świecie, Persjo?
Tu mnie miał.
- Masz rację - stwierdziłam. - Czyli nie powinnam się nimi przejmować?
Roześmiał się.
- Nie. Zawsze powinnaś się przejmować. Przynajmniej na tyle, by być bezpieczna. Tu jest tak samo jak tam, skąd przybyłaś. Krew i kwiaty. Smoki i ludożercy.
- Nie tak bym to określiła.
- Każde miejsce ma swoje niebezpieczeństwa.
Tym razem ja się roześmiałam.
- Pewnie masz rację. A ja jestem tylko introligator-ką i gram w sztukach, a czasem pomagam robić kukiełki.
Zastrzygł uszami. Naprawdę. Widziałam, jak się uniosły.
- Introligatorką?
Opowiedziałam mu o programach Banitów i moich próbach z robieniem pudełek, tłoczeniem wzorów i innych zabawach z papierem.
- Hm. - Wyglądał na podekscytowanego, zupełnie jakby skosztował wyjątkowo dobrego placka z morelami. A potem powiedział:
- Menu.
- Menu?
- Coś solidnego, ale żeby dało się wprowadzać zmiany. Dania dnia, drinki i takie różne. Po waszej stronie
127